Czytania: Rdz 18,1-10a; Ps 15 (14), 1b-2. 3 i 4b. 4c-5 (R.: por. 1b); Kol 1,24-28; Por. Łk 8,15; Łk 10,38-42
Dziś liturgia kreśli przed naszymi oczyma dwa wspaniałe obrazy gościnności. Pierwszy z nich pochodzi z odległych czasów życia nomadycznego. Św. Paweł zaś opowiada o swoim uczestnictwie w zbawczym dziele Chrystusa przez cierpienie, które znosi dla dobra Kościoła, to jest Ciała Chrystusa.
W tym wspaniałym obrazie gościnności ludzkiej można dostrzec głębsze pouczenie, dotyczące tego, jaka powinna być postawa człowieka przed Bogiem, jak szacunek i cześć powinny być okazywane Bogu obecnemu w życiu ludzkim. Abraham odpoczywający w swym domu (namiocie) zauważył zbliżającego się pana (dla Semity tylko Bóg był Panem; nie można było wymawiać imienia Bożego – Jahwe, w zastępstwie więc używano słowa Adonai = Pan). Bez zastanowienia wita i podejmuje swojego Gościa. Czyni wszystko, aby zgodnie ze zwyczajem wschodnim przyjąć gościa godnie, z okazaniem wszelkiego szacunku. Przynosi wodę do obmycia nóg, aby oczyścić je z brudu i umożliwić dobry odpoczynek. Angażuje osoby przynależące do jego rodziny: Sarę, swoją żonę i sługę, aby pomogli przygotować wszystko tak, by gość poczuł, że jest chciany i był oczekiwany. Stawia przed gościem to, co miał najlepszego. To okazuje swoje zadowolenie i radość z obecności gościa. W opisie jest jednak jeden maleńki, ale bardzo ważny, szczegół. Autor mówi, że Abraham, „gdy oni jedli, stał przed nimi pod drzewem” (Rdz 18,8). Nie usiadł zatem do posiłku. Przeciwnie, przyjął postawę sługi. Był gotów wysłuchać słów i wypełnić każde życzenie. Taka postawa, to postawa dobrego sługi, gotowego zawsze wypełnić zlecone mu zadanie. To postawa stworzenia wobec swego Stwórcy – wierzącego wobec Boga. Ale też ucznia wobec jego Mistrza i nauczyciela.
Postawa Abrahama mówi o jego gotowości służenia, ale też otwartości serca i umysłu na wysłuchanie każdego słowa pochodzącego z ust Pana. Rozważając gościnność Abrahama i jego postawę, każdy z nas powinien postawić sobie pytanie: Czy moja postawa wobec Boga może być przyrównana do postawy Abrahama? Czy podobnie jak on jestem zawsze chętny, aby wsłuchiwać się w głos Boży i, jak wierny sługa, wypełniać to, czego Bóg oczekuje ode mnie? Czy moje serce jest otwarte na słowo Boże i skłonne nie tylko do wysłuchania go, ale też do formowania godnie z nim mego codziennego życia? Odpowiedzmy dziś sobie na te pytania.
Przenieśmy się teraz do domu Łazarza i osób przebywających w nim. Wprawdzie w opowiadaniu Łazarz nie jest wymieniony, ale tylko jego siostry Marta i Maria. Z innych opowiadań ewangelicznych wiemy jednak, że były one siostrami Łazarza (zob. np. J 12,1-8). One przyjęły Jezusa jako honorowego gościa i czyniły wszystko, aby poczuł się dobrze w ich towarzystwie. Każda robi to na swój sposób: Marta czynnie, przygotowując posiłek, Maria biernie, siedząc u stóp Jezusa, wpatrując się w Jego oblicze i wsłuchując się w wypowiadane słowa. Postawa której z nich jest doskonalsza? Jezus nie wyraża oceny pozytywnej, ani nie wypowiada krytyki. Dlaczego? Postawa Marty jest postawą sługi, który pragnie służyć, ale na swój sposób. Postawa Marii jest postawą dobrego ucznia, który wpatruje się w swego Mistrza, słucha jego pouczeń i stara się według nich formować swoje życie. Właśnie tego oczekuje Jezus od swoich uczniów, tego też oczekuje Bóg od swych wyznawców. Każdy powinien pamiętać o tej prawdzie wykonując prace charytatywne, jak również zanosząc swoje prośby przed tron Boży. We wszystkim powinniśmy się kierować nie tym, co nam się podoba, ale starać się czynić to, w czym Bóg ma upodobanie. Jezus podkreślał to często mówić, że nie przyszedł, aby czynić wolę swoją, ale wolę Tego, który go posłał (zob. J 6,38; 8,29). Jak wiele prac i jak często, jest wykonywanych na pozór dobrze – jak często są one dobre i użyteczne według naszego upodobania, a nie znajdują jednak pełnego upodobania w oczach Bożych. Nierzadko modlimy się przedstawiając Bogu wiele potrzeb, tak ciała, jak i duszy. Błagamy jednak o spełnienie naszych próśb, nie zaś o urzeczywistnienie się woli Bożej. Czynimy tak, jak uczyniła Marta w czasie odwiedzin Jezusa. Podczas modlitwy mówimy tylko my. Zdaje się nam, że to właśnie jest najważniejsze. Brak nam czasu, a może też i chęci, aby pozostać w milczeniu, wpatrzeć się w oblicze Boże i pozwolić też Bogu przemówić do nas. W naszym życiu więc działamy właśnie tak, jak to uczyniła Maria w dzisiejszym opowiadaniu ewangelicznym. Bądźmy pewni, że Bóg ma wiele do powiedzenia. Pozwólmy Mu zatem przemawiać też w czasie naszych modlitw. Bądźmy nie tylko wyznawcami Jezusa, ale też Jego uczniami i naśladowcami.
Uczmy się od Jezusa gotowości służenia, ale też i gotowości słuchania. Wtedy może usłyszymy jak Maria: Obrałeś najlepszą cząstkę, której nie będziesz pozbawiony!
Boimy się cierpienia, a pomimo to ono nas prześladuje, spada w różnych postaciach – cielesnych, duchowych, psychicznych. Wielu ludziom odbiera ono radość życia. Zaskakującymi i niezrozumiałymi wydają się być słowa św. Pawła: „Teraz raduję się w cierpieniach” (Kol 1,24). Trudno nie postawić pytania: Jak można żyć radością, że coś mnie dręczy, że coś mnie boli? Paweł znał te pytania, pośpiesznie więc wyjaśnia, że cierpienie daje zadowolenie, gdy jest zanurzone w cierpieniu Jezusa. Wtedy włącza się w zbawcze dzieło Jezusa, „dopełnia braki udręk Chrystusa” (Kol 1,24). Przez cierpienie nasze, ale złączone z cierpieniem Jezusa, uczestniczymy w życiu Jezusa. Stajemy się jego prawdziwymi uczniami i naśladowcami. Prośmy więc o łaskę dobrego zrozumienia cierpień w życiu.
Źródło: ks. Władysław Biedrzycki MSF, „Ewangelia w liturgii i życiu”, Pelplin 2013