W niedzielny poranek wielkanocny będziemy witać się słowami: „Chrystus zmartwychwstał! Prawdziwie zmartwychwstał!”. Czy istnieje możliwość, że jednak prawdziwie nie zmartwychwstał? Może uczniowie wykradli Jego martwe ciało, a światu ogłosili, że On żyje? Taki scenariusz wymyślili przeciwnicy Mesjasza.
Jak się okazuje, arcykapłani, starsi i inni oponenci Jezusa nie tylko odrzucili Go jako Mesjasza i doprowadzili do ukrzyżowania, ale pozostali aktywni również po Jego śmierci. Św. Mateusz zrelacjonował nam scenę, z której dowiadujemy się, że nazajutrz po śmierci Skazańca udali się oni do Piłata. Ich pośpiech jest o tyle dziwny, że było to święto Paschy i do tego dzień szabatu, w którym zwykle unikali tego typu aktywności. Ponaglała ich jednak niepokojąca sytuacja. Przedstawili namiestnikowi problem, mówiąc do niego: „Panie, przypomnieliśmy sobie, że ów oszust powiedział jeszcze za życia: «Po trzech dniach powstanę»” (Mt 27,63). Powołali się w tym miejscu zapewne na prorocze słowa Nauczyciela, który mówił onegdaj o znaku Jonasza (por. Mt 12,40). Zaniepokojeni poprosili Piłata o interwencję: „Każ więc zabezpieczyć grób aż do trzeciego dnia, żeby przypadkiem nie przyszli jego uczniowie, nie wykradli Go i nie powiedzieli ludowi: «Powstał z martwych». I będzie ostatnie oszustwo gorsze niż pierwsze” (Mt 27,64). Rzymski urzędnik wyraził zgodę. Przy grobie Mistrza z Nazaretu umieszczono straż składającą się z rzymskich żołnierzy. Oprócz tego opieczętowano kamień, który zakrywał wejście do grobu (por. Mt 27,65–66).
Przerażeni strażnicy
W drugiej zwrotce znanej pieśni wielkanocnej śpiewamy słowa: „Ziemia się trzęsie, straż się grobu miesza, anioł zstępuje, niewiasty pociesza”. Stanowią one nawiązanie do narracji Mateuszowej. Trzęsienie ziemi, zjawienie się anioła i cała nadzwyczajność wydarzeń wprawiła w przerażenie pilnujących grobu żołnierzy. Św. Mateusz (a on chętnie posługuje się obrazem trzęsienia ziemi; por. 27,54) pisze: „Ze strachu przed nim [tj. aniołem] zadrżeli strażnicy i stali się jakby umarli” (Mt 28,4). Po dziś dzień w niektórych kościołach scenę tę przywołuje się dość widowiskowo. Strażacy (bo to oni symbolicznie bywają stawiani przy instalacjach Grobu Pańskiego w kościołach) w pewnym momencie upadają. Prawdziwi strażnicy, jak czytamy w relacji ewangelisty, przerazili się i wyglądali jak martwi. Z tekstu nie wynika, że upadli. Mogli pozostać w pozycji stojącej, ale ich twarze przypominały wizerunek nieboszczyków. My też mówimy, że ktoś, kto przeżył traumatyczne wydarzenia albo usłyszał przerażającą wiadomość, blednie i wygląda jak trup. Nie rozstrzygamy tu tego szczegółu, ale strażników przywołać trzeba było, bo to oni będą za chwilę pełnić ważną rolę w propagowaniu pogłosek o wykradzeniu ciała Jezusa przez uczniów. Wydawać by się mogło, że doświadczywszy nadprzyrodzonej mocy Boga, żołnierze powinni stać się świadkami Zmartwychwstałego i przyjąć wiarę w Niego. Nie wiemy, czy ujrzeli i spotkali żyjącego Pana, ale – jak możemy się domyślać – natychmiast po usunięciu kamienia weszli do środka i zobaczyli, że grób jest pusty. Czy można przejść wobec takiego wydarzenia obojętnie? Okazuje się, że niestety tak…
Przekupieni strażnicy
Kobiety, które pierwsze przybyły do grobu, ujrzały anioła. Ten oznajmił im orędzie o zmartwychwstaniu Pana i polecił, by zaniosły je do Jego uczniów. Również żołnierze udali się – jak się możemy domyślać, w pośpiechu – aby o zmartwychwstaniu Jezusa poinformować arcykapłanów. Ich motywacja była jednak diametralnie odmienna. Dlaczego nie udali się do swego przełożonego, czyli Piłata? – możemy się nad tym zastanawiać. Arcykapłani po naradzie ze starszymi postanowili dać strażnikom pieniądze. Nie znamy sumy, ale ewangelista pisze, że było to „sporo pieniędzy”. W zamian polecili im: „Rozpowiadajcie tak: Jego uczniowie przyszli w nocy i wykradli Go, gdyśmy spali” (Mt 28,13). Oczywiście sen podczas służby jest poważnym wykroczeniem – tym większym, że pilnujący nie zdołali uchronić ciała Skazańca przed rzekomą kradzieżą. Żołnierze byli świadomi, że historia o ich zaśnięciu przysporzy im sporo dyscyplinarnych problemów. Arcykapłani i to przewidzieli, dlatego zapewnili ich: „A gdyby to doszło do uszu namiestnika, my z nim pomówimy i wybawimy was z kłopotu” (Mt 28,14). Czytamy dalej, że strażnicy na to przystali i wziąwszy pieniądze, rozpowiadali wszystkim, że uczniowie Jezusa z Nazaretu wykradli ciało swego Nauczyciela, aby wszystkim wokół głosić, że On zmartwychwstał. Ewangelista konstatuje ów spisek Sanhedrynu i rzymskich żołnierzy stwierdzeniem: „I tak rozniosła się ta pogłoska między Żydami i trwa aż do dnia dzisiejszego” (Mt 28,15). Zdumiewające jest i smutne zarazem to, że liderzy religijni Izraela dalej trwali przy swoim. Skoro usłyszeli od strażników, że zdarzyło się coś, czego nie da się racjonalnie wytłumaczyć, poza wyjątkami, nie uznali, że warto widzieć tu interwencję samego Boga.
A może jednak kradzież?
Oczywiście na zadane powyżej pytanie nie ma innej odpowiedzi niż przecząca. Nie, uczniowie nie wykradli ciała Jezusa. Wobec obecnych przy grobie strażników nie byliby nawet w stanie tego uczynić. Przeczy temu ponadto logika późniejszych wydarzeń. Żyjący Chrystus ukazywał się kobietom, apostołom i pozostałym uczniom, a potem także innym świadkom. Można naliczyć ponad pięćset osób (por. 1 Kor 15,6). Niemożliwe jest, aby tak wielka liczba ludzi uległa iluzji czy też stała się ofiarami zbiorowej hipnozy. A ci, którzy spotkali Zmartwychwstałego, opowiadali o Nim innym. Ich świadectwo musiało być niezwykle poruszające, skoro zdołało przekonać kolejnych ludzi i pozyskać wielu wyznawców w rodzącym się Kościele. Kiedy rozmawiamy z kimś, kto z pasją i absolutnym przekonaniem opowiada nam o czymś niezwykłym, intuicyjnie jesteśmy w stanie zweryfikować, czy mówi prawdę, czy też opowiada zmyślone fakty. Głosiciele Dobrej Nowiny o zwycięstwie Pana nad śmiercią musieli być wyjątkowo przekonujący. Weryfikacją głoszonej przez nich prawdy okazały się prześladowania, a takie rozpoczęły się jeszcze w I wieku – dość wspomnieć okrutnego imperatora Nerona. Ani dyskryminacja, ani tortury, ani wreszcie ryzyko pozbawienia życia nie zdołały zdusić świadectwa pierwszych chrześcijan o zmartwychwstaniu Pana. Czy w imię głoszonego kłamstwa czy oszustwa byłby ktokolwiek w stanie znosić cierpienia lub poświęcić swe życie? Może jacyś szaleńcy by się znaleźli. Byłyby to jednak odosobnione przypadki. A tu mówimy o bardzo wielu wyznawcach Jezusa, którzy nie bali się śmierci, bo wiedzieli, że głoszą prawdę, i wierzyli, że czeka ich po drugiej stronie życie wieczne. No i wreszcie z wiarą mogli myśleć o własnym zmartwychwstaniu. Św. Paweł napisał: „Jeśli Chrystus nie zmartwychwstał, daremne jest nasze nauczanie, próżna jest także wasza wiara” (1 Kor 15,14). Historia Kościoła pokazała jednak, że to nauczanie nie było wcale daremne ani wiara próżna, skoro prawdą o zmartwychwstaniu Jezusa żyjemy także i my – mimo że od tego wyjątkowego wydarzenia minęło już prawie dwa tysiące lat.
ks. Wojciech Kardyś
„Pielgrzym” [2 i 9 kwietnia 2023 R. XXXIV Nr 7 (870)], str. 14-16
Dwutygodnik „Pielgrzym” w wersji papierowej oraz elektronicznej (PDF) można zakupić w księgarni internetowej Wydawnictwa Bernardinum.