Zanim przejdziemy do dalszej analizy tego, czym jest grzech, myślę, że warto uprzedzająco powiedzieć o miłosierdziu Boga. Taka postawa pozwoli na przybranie właściwej perspektywy, albowiem miłosierdzie większe jest niż grzech.
Przypowieść o synu marnotrawnym ukazuje w jasnym świetle działanie Bożego miłosierdzia i jego relację do sprawiedliwości. Dziedzictwo, które syn otrzymał od Ojca, to dobra materialne, ale nade wszystko „godność syna w domu ojca”. Sytuacja, w jakiej znalazł się syn marnotrawny – mianowicie utrata dóbr materialnych – staje się dla niego jedynie pretekstem, punktem zwrotnym refleksji nad własnym życiem, za którym kryje się daleko głębszy dramat: świadomość zmarnowanego synostwa. Samooskarżenie, z którym syn wraca do ojca: „Ojcze, zgrzeszyłem przeciw Bogu i względem ciebie; już nie jestem godzien nazywać się twoim synem, uczyń mnie choćby jednym z najemników” (Łk 15,18), świadczy o tym, iż w pełni dojrzało w nim poczucie utraconej godności. Deklaracja pozostania jedynie „najemnikiem” świadczy o głębokim upokorzeniu i wstydzie, jaki przeżywa syn, ale również o poczuciu tego, na co powinien był zasłużyć przy zachowaniu ścisłej sprawiedliwości. Syn doświadcza jednak miłosierdzia ze strony ojca. Miłosierdzie to oznacza „miłość […] gdy wypada jej przekroczyć ścisłą miarę sprawiedliwości” (Dives in misericordia 5).
Co więcej – za wzruszeniem ojca, jego szczodrobliwością, z jaką przyjmuje wracającego syna, kryje się kierowana miłością radość, iż zostało ocalone zasadnicze dobro syna: dobro jego człowieczeństwa. Miłosierdzie Boga ma wewnętrzny kształt takiej miłości (agape), która zdolna jest do pochylenia się z troską nad każdym człowiekiem, nad ludzką słabością, szczególnie nad nędzą moralną, nad grzechem. Człowiek, który doznaje tak wyrażonego miłosierdzia Boga, nie czuje się poniżony, ale odnaleziony i „dowartościowany”. Relacja miłosierdzia bowiem nie uwłacza godności człowieka, nie opiera się na stosunku nierówności między tym, kto okazuje miłosierdzie, a tym, kto go doznaje. Miłosierdzie opiera się na wspólnym przeżyciu dobra, jakim jest człowiek, na wspólnym doświadczeniu godności właściwej człowiekowi. W ten sposób doświadczenie miłosierdzia sprawia, że pojednany z Bogiem człowiek zaczyna widzieć swoje czyny w całej prawdzie, zaś „dla ojca właśnie z tego powodu staje się on dobrem szczególnym: tak bardzo widzi to dobro, które się dokonało na skutek ukrytego promieniowania prawdy i miłości, że jak gdyby zapomina o całym złu, którego przedtem dopuścił się syn” (Dives in misericorida 6).
ks. Tomasz Huzarek
„Pielgrzym” 2017, nr 12 (718), s. 9