Niezwykła podróż w czasie – Maja Sitkiewicz

[DARMOWY ARTYKUŁ Z NAJNOWSZEGO “PIELGRZYMA” – 18/2020]
Mimo że nadszedł wrzesień i wakacje niepostrzeżenie minęły, możemy – jeśli pogoda pozwoli – nieco je sobie przedłużyć i wykorzystać ostatnie weekendy lata na krótkie wypady za miasto. Jednym z miejsc, które warto odwiedzić, jest Muzeum – Kaszubski Park Etnograficzny im. Teodory i Izydora Gulgowskich we Wdzydzach Kiszewskich. Za jego bramą roztacza się niezwykły, magiczny świat, a odwiedzający odbywają prawdziwą podróż w czasie.

REKLAMA


Muzeum we Wdzydzach jest najstarszym tego typu obiektem na wolnym powietrzu na ziemiach polskich. Powstało w 1906 roku, a jego założycielami byli Teodora i Izydor Gulgowscy, którzy realizując swoje naukowe, społeczne i artystyczne pasje, zakupili od miejscowego gospodarza Michała Hinza XVIII-wieczną chatę podcieniową i urządzili w niej ekspozycję typowych dla tego czasu sprzętów domowych i gospodarskich, uzupełnioną o cenną kolekcję czepców wyszywanych złotymi nićmi, obrazów malowanych na szkle i ceramiki. „Izydor Gulgowski był nauczycielem w szkole powszechnej we Wdzydzach i interesował się kulturą kaszubską. Teodora zaś była artystką wykształconą w Berlinie. Specjalizowała się w malarstwie i sztuce użytkowej – opowiada Ewelina Karczewska-Luhm z muzeum we Wdzydzach. – O ich pierwszym spotkaniu opowiada piękna legenda. Pewnego dnia na brzegu wyspy Glonek Teodora malowała obraz. Zauważył ją płynący łodzią po jeziorze Izydor. Podpłynął do brzegu, a następnie podszedł do Teodory i zapytał, co maluje. Ona, spojrzawszy na niego, odpowiedziała: «Chcesz? Namaluję Ci miłość». Parę dzieliła duża różnica wieku. Teodora była czternaście lat starsza od swojego wybranka. Pod koniec XIX wieku odbierano to jako mezalians, dlatego rodzina Teodory początkowo nie wyrażała zgody na zawarcie przez nią związku małżeńskiego z Izydorem. Kobieta przekonała ich dopiero kilkudniową głodówką”. Po ślubie Teodora przeniosła się do mieszkania męża, które mieściło się we wdzydzkiej szkole. Po wielu latach para zamieszkała we własnej willi, wybudowanej na terenie należącej do nich posesji nad brzegiem jeziora Gołuń. „Gulgowscy, podobnie jak wielu innych folklorystów, ludoznawców i społeczników tamtych czasów, zmagali się z problemem gwałtownych przemian kultury wiejskiej – tłumaczy Kamila Dombrowska z wdzydzkiego muzeum. – Martwili się, że pewne jej elementy zanikną na zawsze. Dlatego podjęli wiele działań mających temu zapobiec”. Wydawać by się mogło, że pomysł stworzenia muzeum na wolnym powietrzu – jak na tamte czasy – był niezwykle odważny i w jakimś sensie szalony. „Nie do końca tak było – mówi Kamila Dombrowska. – W drugiej połowie XIX wieku i pierwszej połowie wieku XX w Europie powstało wiele tego typu placówek. Gulgowscy wzorowali się głównie na Skansenie stworzonym w Sztokholmie przez Artura Hazeliusa. Założenie muzeum nie było jedynym działaniem Gulgowskich na rzecz zachowania kultury kaszubskiej. Dali początek najbardziej znanemu rękodziełu na Kaszubach, czyli haftowi kaszubskiemu, a także rozwinęli plecionkarstwo i sieciarstwo. Mieli również swój udział w powstaniu słynnej kaszubskiej ceramiki z warsztatu garncarskiego rodziny Neclów w Chmielnie. Wyroby wytwarzane własnoręcznie przez mieszkańców Wdzydz i okolic sprzedawano głównie mieszkańcom miast i prezentowano je na wystawach, gdzie zdobywały nagrody i wyróżnienia. Zarobione na sprzedaży pieniądze Gulgowscy inwestowali w rozwój muzeum, a także przeznaczali na wypłaty dla wytwórców. Niestety plany Gulgowskich przerwała przedwczesna śmierć Izydora w 1925 roku. Na szczęście część z nich udało się zrealizować w późniejszym czasie”.

Jak dawniej
Dziś obszar skansenu zajmuje około dwudziestu dwóch hektarów, do zwiedzania trzeba się więc dobrze przygotować kondycyjnie. Ale spokojnie, niespieszne spacerowanie między poszczególnymi chatami, zagrodami i dworkami to czysta przyjemność i prawdziwy relaks. Do zobaczenia jest ponad pięćdziesiąt obiektów dawnej architektury z Kaszub, Kociewia i Borów Tucholskich. Docelowo ma być ich aż sto. „Regularnie odbudowujemy obiekty przeniesione wcześniej do muzeum – mówi Ewelina Karczewska-Luhm. – Najnowsza jest chałupa ze Zdrójna, prezentująca wnętrze mieszkalne z drugiej połowy XX wieku”. Na terenie parku znajdują się zagrody chłopskie i szlacheckie, dworki i chałupy, wiejska szkoła, kościoły, wiatraki, warsztaty rzemieślnicze i karczmy z okresu od XVII do XX wieku. „Te najbardziej charakterystyczne to kościoły ze Swornegaci i Bożepola Wielkiego, chałupy z pełnym podcieniem pełnoszczytowym z Lipuskiej Huty i Wdzydz, szkoła z Więcków, dwór szlachecki z Luzina oraz młyny wietrzne – typu holenderskiego z Brus i «koźlak » z Jeżewnicy – wylicza Ewelina Karczewska-Luhm. – Świadczą one o różnorodności i przemianach budownictwa wiejskiego. Wiernie odtworzone wnętrza z autentycznym wyposażeniem, czasowo uruchamiane urządzenia gospodarcze i przemysłowe przedstawiają realistyczny obraz dawnej wsi pomorskiej i nadają temu miejscu niezwykły klimat”. To prawda. Klimat jest niepowtarzalny. Tworzą go nie tylko piękne wnętrza, ale też otoczenie niektórych chałup. Zadbane ogródki kwiatowe i warzywne prezentują się wspaniale i sprawiają, że można się poczuć, jakby przyszło się z wizytą do swoich pradziadków. W parku wszystko dopieszczone jest w najdrobniejszym szczególe. Nic nie jest przypadkowe: „Już u podstaw koncepcji rozbudowy Kaszubskiego Parku Etnograficznego chodziło o dokładne odzwierciedlenie mikropejzażu charakterystycznego dla danej zagrody – tłumaczy muzealniczka Sonia Klein-Wrońska. – W latach osiemdziesiątych ówczesny kierownik muzeum Benedykt Malinowski na podstawie badań stworzył szczegółowy plan zagospodarowania zieleni we wszystkich przestrzeniach parku. Pojedyncze krzewy ozdobne i byliny towarzyszyły domom szlacheckim, szczególnie w pobliżu kapliczek i krzyży. Były to głównie bez lilak, jaśmin, śnieguliczka, polne róże, głóg, rokitnik oraz kwiaty – narcyzy, piwonie, georginie, nasturcje, maciejki, lawenda. Zdarzały się też przydomowe uprawy, zwłaszcza wśród rodzin, które posiadały ziemi tylko tyle, co wokół swojej zagrody. Z reguły takie przydomowe poletka były wykorzystywane do uprawy zbóż na własne potrzeby, roślin oleistych, chmielu czy ziemniaków. Akcje zachęcające do zakładania sadów i warzywników na Pomorzu prowadzono w drugiej połowie XIX wieku. Znaczącą rolę w edukowaniu wiejskiego społeczeństwa odegrali księża i nauczyciele. Przeważały wówczas uprawy fasoli, bobu, rabarbaru, później także ogórków. Upowszechniały się też uprawy krzewów owocowych: agrestu, malin i porzeczek. Na przykład w parafii Wygoda pod koniec XIX wieku propagatorem uprawy truskawek był miejscowy proboszcz. Co ciekawe, ten teren Kaszub znany jest z ich uprawy aż do dzisiaj”. W przydomowych ogródkach skansenu tłumnie rosną tulipany, narcyzy, szafirki, lilie, piwonie, dalie, kosmosy, aksamitki, nagietki, nasturcje, słoneczniki, margerytki, floksy, ślazy, lawenda, maciejka, astry. Bujność kolorów i zapachów przyprawia o zawrót głowy, w której mimowolnie pojawia się myśl: a gdyby tak tradycyjny kwiatowy ogród stworzyć przed własnym domem?

Ręka dobrego gospodarza
Muzeum – Kaszubski Park Etnograficzny we Wdzydzach Kiszewskich z roku na rok pięknieje. Rozwija się i tętni życiem. Czuć w nim rękę dobrego gospodarza. Kilka lat temu skansen przeszedł duże zmiany, zmodernizowano wystawy, przeprowadzono potrzebne konserwacje, pojawiły się też nowe budynki, na przykład karczma, w której po całodniowym zwiedzaniu można odpocząć i zjeść. „Obiekt, w którym obecnie znajdują się między innymi kasa biletowa i restauracja, to rekonstrukcja przydrożnej karczmy z Rumi-Zagórza z połowy XVIII wieku. Źródła podają, że karczma działała tam już od wieku XIV – wyjaśnia Bartosz Stachowiak z muzeum we Wdzydzach. – Odbudowany krótko przed 1765 rokiem budynek funkcjonował jako karczma z zajazdem i stacja dyliżansów na trasie podróży z Berlina do Gdańska i Królewca”. Spacer po muzeum to żywa lekcja historii. Każda chata, zagroda, dworek i elementy ich wyposażenia to osobna opowieść o życiu dawnych mieszkańców Kaszub, Kociewia i Borów Tucholskich. „Naszym celem jest dokumentacja, ochrona i upowszechnianie tego niezwykłego dziedzictwa kulturowego” – podsumowuje Ewelina Karczewska-Luhm.

Maja Sitkiewicz


TUTAJ można zakupić najnowszy (18/2020) numer dwutygodnika “Pielgrzym”:
https://ksiegarnia.bernardinum.com.pl/pl/p/Pielgrzym-182020/287

Udostępnij ten artykuł:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *