Zimą ciemno robi się już po godzinie 15. Ani śladu słońca. Wszystko nas męczy i myślimy: „Aby do wiosny!”. Co robić, by nie dopadła nas zimowa depresja? Zadbać o naturalne porcje energii – endorfiny. To związki, które wytwarzamy podczas uprawiania rekreacyjnego ruchu. Najlepiej rano i na świeżym powietrzu, bo słońce, nawet przez chmury, działa na nas energetyzująco. Taki spacer to gwarancja sił witalnych na resztę dnia. Ważne, by mimo niedostatku słońca kłaść się spać i wstawać o zwykłych godzinach – takich jak przez resztę roku. Utrwalony rytm snu steruje rytmem wydzielania hormonów odpowiedzialnych za funkcjonowanie całego organizmu. Przesypianie poranków (choć wydaje się odwrotnie!) pozbawia nas energii, a nie jej dodaje. Nie wzbraniajmy się natomiast przed popołudniową drzemką – jeśli to tylko możliwe. Nawet 15–20 min snu resetuje umysł i po krótkiej drzemce jesteśmy znów rześcy i pełni zapału. Starajmy się jak najczęściej spotykać z przyjaciółmi. Ich towarzystwo dostarczy nam poczucia spełnienia i szczęścia poprzez uwalnianie neuroprzekaźników w mózgu oraz innych substancji biochemicznych. Jeśli lubimy ostre potrawy, to zimą jedzmy ich jak najwięcej, bo rozgrzewają „od środka” dzięki kapsaicynie, która działa przeciwbólowo, rozluźniająco i rozgrzewająco. Koniecznie jedzmy pomidory i gorzką czekoladę, pijmy sok z buraka, zieloną herbatę i kawę. I nie dajmy się zimowej chandrze!
Justyna Zamojska
„Pielgrzym” 2018, nr 1 (734), s. 34