Nawrócona wiedźma – rozmowa z Patrycją Hurlak, aktorką, prezenterką telewizyjną

„Kiedyś wierzyłam w magię, dziś wierzę w Pana Boga” – mówi Patrycja Hurlak, aktorka, prezenterka telewizyjna, a także autorka książek poświęconych sprawom duchowym i egzystencjalnym. Nam opowiada o tym, jak tkwiła w szponach okultyzmu, o powrocie do wiary w Jezusa i o tym, jak udało jej się odnaleźć pokój w sercu. Rozmawia Maja Sitkiewicz.

REKLAMA

– Wierzy pani w magię? Astrologię, horoskopy?

– Kiedyś wierzyłam w magię, dziś wierzę w Pana Boga.

– Czym według pani jest magia?

– Mówiąc najprościej, jest to chęć panowania nad światem i nad drugim człowiekiem. To chęć bycia Panem Bogiem. Magia daje poczucie, że mogę zająć Jego miejsce.

Pan Bóg pozwala nam ponieść konsekwencje takiego działania. Nawet wtedy, kiedy nie mamy świadomości, że jest to złe. Ja na przykład myślałam, że posiadam pewien dar do magii, do kart, miałam przeświadczenie, że to pochodzi od Boga, że to są Boże talenty. Dałam się jednak oszukać – bo nie ma żadnych Bożych talentów do stawiania kart czy rzucania klątw, ponieważ motywacją do tego jest niezdrowa chęć panowania nad czasem, nad przestrzenią, nad drugim człowiekiem, czyli uzurpowanie sobie prawa do tego, co należy tylko i wyłącznie do Boga.

Dziś wiem, że magią posługuje się zły duch. A nic, co się z nim wiąże, nie może być dobre. Zawsze jest to z gruntu złe.

– Jakie ma to przełożenie na rzeczywistość?

– Według mnie istnieją co najmniej dwa niebezpieczeństwa zajmowania się magią. Po pierwsze, ludzie myślą, że to jest tylko taka zabawa, nic poważnego, i to powoduje, że chętnie się w tę magię bawią – dla rozrywki. Diabeł tylko na to czeka. Kto z nas nie bawił się kiedyś w wywoływanie duchów? Albo nie czytał horoskopów? Oczywiście „tylko” dla zabawy. Trzeba pamiętać, że zły duch nie ma poczucia humoru. Jego jedynym celem jest zamknąć nam drogę do życia wiecznego, spowodować, żebyśmy stracili szansę na zbawienie. Musimy mieć więc świadomość, że nawet jeżeli szatan daje nam coś pod pozorem zabawy, to rachunek wystawi nam na poważnie.

Drugie niebezpieczeństwo magii pojawia się wtedy, kiedy zaczynamy ją traktować poważnie. Wtedy, kiedy ktoś już wie, że można jej użyć w jakimś konkretnym celu – aby zrobić innym krzywdę, zyskać coś dla siebie. To naprawdę się dzieje – i często nawet nie trzeba daleko szukać. Zawsze takie działanie kończy się jednak spektakularną porażką, ponieważ diabeł finalnie niszczy swoje narzędzia. Tak działa zły duch. I można w to wierzyć lub nie, lecz i tak nie przestanie to działać.

– Co więc sprawiło, że zaczęła się pani interesować zaklęciami?

– Odkąd sięgam pamięcią, zawsze byłam dręczona przez złego ducha. Kiedy trafiłam na czysty okultyzm, byłam w drugiej połowie szkoły podstawowej. Już wtedy zauważałam, że nie wszyscy mają tak jak ja. Nie potrafiłam tego jednak do końca nazwać. Wiedziałam tylko, że coś dziwnego dzieje się w moim życiu. Byłam tym umęczona. Choć używałam już wtedy talizmanów i amuletów, to w ogóle nie sądziłam, że to jest coś złego. Wierzyłam też we wszystkie zabobony i tym podobne rzeczy. Nie wiedziałam, że to grzechy przeciwko pierwszemu przykazaniu. Przez to, że działy się u mnie w życiu bardzo dziwne rzeczy, trafiłam do wróżki i zaczęłam z nią korespondować, co jest kolejnym grzechem przeciwko pierwszemu przykazaniu. Tak nakręciła się spirala grzechu w moim życiu. Od niewinnej zabawy przeszłam w twardy okultyzm. Wmówiono mi, że mam talent do stawiania kart i że to jest dar od Pana Boga. Czułam się tym wyróżniona. Lecz dzisiaj wiem, że nie ma dobrej magii, nie ma dobrych kart.

W Polsce działa prawdziwe okultystyczne podziemie. Tak naprawdę wciągnął mnie w to mój nauczyciel, który – jak się później okazało – był czynnym okultystą. To on podarował mi podręcznik do czarnej magii jego autorstwa. Zaczęłam go czytać i używać zapisanych tam zaklęć. Chciałam, żeby wszystkie złe rzeczy, które działy się w moim życiu, się skończyły. Po to były mi te zaklęcia. Pragnęłam, aby moje życie się uspokoiło. Skierowałam je wtedy nieświadomie na bardzo złe tory. 

O tym okultystycznym podziemiu – tak jak o podziemiu narkotykowym czy handlu żywym towarem – nie słyszy się na co dzień. Tam, gdzie nie wiadomo, o co chodzi, zawsze chodzi o pieniądze. To jest ogromny biznes! Wystarczy popatrzeć na kanały ezoteryczne i ich oglądalność. Żeby była jednak jasność – żaden wróżbita ani żadna wróżka nie znają przyszłości. Zły duch też jej nie zna. To wszystko jest jednym wielkim kłamstwem. Przyszłość zna tylko Pan Bóg. I ja przez dwadzieścia pięć lat siedziałam w piekle – bez dostępu do prawdy. A największym piekłem człowieka jest właśnie brak dostępu do prawdy. Brak dostępu do Boga. Dziesięć przykazań, które On nam podarował, jest po to, aby ochronić nas przed cierpieniem – teraz to wiem.

– Przeszła pani długą drogę od momentu tych trudnych życiowych doświadczeń i prób uporania się z nimi za pomocą magii do stania się osobą głęboko wierzącą.

– W momencie spotkania z żywym Chrystusem – nie z obrazkiem, nie z figurką, nie z Bozią na ścianie, tylko z żywym, miłosiernym, ale i sprawiedliwym Jezusem – tamto wszystko, co działo się w moim życiu, okazało się być śmieciem. Mimo tego, że robiłam jakąś karierę, że wydawało się, że jest w moim życiu kolorowo, to byłam nieszczęśliwa. Według świata miałam wszystko, ale łzy pojawiały się u mnie każdej nocy, a ja zastanawiałam się, czego mi tak bardzo brakuje, żebym była szczęśliwa. „Czego mi brak?” – to było pytanie, które mnie nurtowało nieustannie. W pewnym momencie zrozumiałam, czego mi brakowało – prawdy. To wszystko, co do tej pory mnie otaczało, nie było prawdziwe, było pozorne.

Pamiętam sytuację, kiedy opowiedziałam moim znajomym o tym, że czasami rozmawiam ze zmarłymi i wróżę z kart, a oni zapytali mnie wówczas: „Ale ty wiesz, że ty bierzesz od szatana, a nie od Boga?”. A ja zrobiłam wielkie oczy! Jak – od szatana?! Oni mi wszystko wytłumaczyli. Ta informacja mną wstrząsnęła. Zapytałam, co mam w takim razie zrobić. A oni podpowiedzieli, żebym codziennie odmawiała koronkę do Miłosierdzia Bożego, bo diabeł tej modlitwy nie lubi. Zaczęłam więc się w ten sposób modlić. To było moje największe błogosławieństwo. Dokonałam w moim życiu radykalnych zmian, zostawiłam za sobą dosłownie wszystko. To była taka moja „droga do Damaszku”. Ta droga nie była jednak prosta. Kilka razy diabeł próbował mnie z niej zepchnąć, ale Pan Jezus nie wypuścił mnie już ze swoich rąk.

– W wieku trzydziestu trzech lat przeżyła pani swoje nawrócenie?

– Poszłam do swojej pierwszej od wielu lat spowiedzi, jakby wzięta za fraki. Trafiłam do spowiednika, który wykazał się ogromną cierpliwością. A na moje słowa, że ja właściwie nie wiem, po co jestem w tym konfesjonale, odpowiedział: „Ale ja wiem”. Zrobił ze mną cały rachunek sumienia, dostałam rozgrzeszenie i następnego dnia znalazłam się w katedrze wawelskiej na Eucharystii – pierwszy raz po tych wszystkich latach. Jak przyjęłam tam Pana Jezusa, to się w Nim zakochałam. I taki był początek tej mojej drogi.

W międzyczasie przytrafiło mi się jeszcze kilka upadków, ale najważniejsze, że szłam już w dobrym kierunku. W ten sposób natrafiłam na ojca Roberta Konika, franciszkanina, egzorcystę diecezji włocławskiej, dzięki któremu przeżyłam swój pierwszy egzorcyzm, czyli modlitwę, której bardzo potrzebowałam. To był moment, po którym następnego dnia dostałam coś, za czym goniłam całe życie i za czym goniąc, wpakowałam się w spiralę tych wszystkich okultystycznych rzeczy. To coś to jest pokój serca.

– Dziś daje pani swoje świadectwo. Ma pani pewną misję do spełnienia?

– Uważam, że każdy ma misję chrzcielną do spełnienia. Każdy ochrzczony ma obowiązek głoszenia Ewangelii. Ja głoszę swoje świadectwo. Skończyłam studia teologiczne właśnie po to, by móc głosić jeszcze szerzej i więcej Dobrej Nowiny. To, co mi Pan Bóg dał, to słowa św. Pawła: „Biada mi, gdybym nie głosił Ewangelii”. Do tego zostałam powołana, do tego zostałam posłana. Przy czym trzeba pamiętać, że nie ma chrześcijanina, który może się zwolnić z tego obowiązku.

„Pielgrzym” [7 i 14 stycznia 2024 R. XXXV Nr 1 (890)], str. 24-25.

Dwutygodnik „Pielgrzym” w wersji papierowej oraz elektronicznej (PDF) można zakupić w księgarni internetowej Wydawnictwa Bernardinum.

Udostępnij ten artykuł:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *