Z roku na rok wszechogarniająca nasze życie komercjalizacja zabija ducha świąt Bożego Narodzenia, atakując wystawami, reklamami i witrynami choinek już w listopadzie. Poszukiwanie prezentów zaczyna się niemal dwa miesiące przed świętami, a my robimy się coraz większymi materialistami. Chrześcijański wymiar Bożego Narodzenia zdaje się czasem nie przystawać do obrazu dzisiejszego świata.
Święta Bożego Narodzenia dla katolików, protestantów czy wyznawców prawosławia to czas radości z przyjścia na świat Jezusa. Dla niechrześcijan, agnostyków i ateistów stanowią one okazję do wypoczynku od obowiązków dnia codziennego, od nauki i pracy. Jednak dla jednych, jak i dla drugich to czas, który skłania do refleksji nad sensem ludzkiego życia i cudem narodzin.
Bardzo często, a może zbyt często w czasie świąt i krótko przed nimi nie potrafimy „wyplątać się z lampek na choinkę” – dosłownie i w przenośni. Padamy ofiarą hałaśliwych reklam nawołujących do przedświątecznych zakupów. Najgorsze zaś, że zapominamy. Zapominamy o tym, by skupić się na czystej, niczym niezmąconej radości świąt Bożego Narodzenia.
Czy „boże” tylko z nazwy?
Święta Bożego Narodzenia bywają niekiedy „boże” tylko z nazwy. Zapomina się o ich sensie i źródle. Liczy się miło spędzony czas w gronie rodzinnym, smaczne jedzenie, satysfakcja z prezentów. Boże Narodzenie traci swój pierwotny charakter. Wiarę wykorzystuje się w celach marketingowych, a święta mają być „magiczne”. Piękne dekoracje są elementem taktyki, która ma wprowadzić potencjalnych klientów w świąteczną atmosferę sprzyjającą manii zakupów. Kampanie reklamowe odwołują się do rodzinnego ciepła, wagi międzyludzkich i rodzinnych relacji, paradoksalnie pomijając jednak to, co naprawdę te relacje buduje. Zamiast tego wskazuje się na „rzeczy”, które mają takie relacje „symbolizować”. Ludzkie działanie zostaje więc ukierunkowane na zdobywanie rzeczy i produktów – i to w imię dbałości o zachowanie rodzinnego charakteru przeżywania świąt. Jednak człowiek, który wypracuje postawę dystansu wobec bogactwa i dóbr dających komfort lub społeczny prestiż – nie stanie się ofiarą marketingowo-promocyjnych zabiegów.
Choinka, bombki i renifery…
Komercjalizacja świąt jest ściśle związana z mentalnością konsumpcyjną. Socjologowie piszą, że „w konsumpcyjnym społeczeństwie Boże Narodzenie zaczyna w powolny, ale konsekwentny sposób ulegać mitycznej świadomości, która posługuje się pewnymi schematami, uproszczeniami, obrazami, akcentując elementy emocjonalne. Jest to przede wszystkim pewien nastrój czy klimat stwarzany – z jednej strony przez «sektor handlowo-usługowy», a z drugiej przez tradycję – za pomocą przystrojonej choinki, prezentów, życzeń, szczególnego rodzaju utworów muzycznych, wieczornej kolacji, podczas której ludzie składają sobie życzenia (głównie zdrowia i pieniędzy), łamiąc się opłatkiem. Do rytuałów należy także serdeczne ściskanie sobie dłoni, ciepłe obejmowanie, przebaczanie sobie, pojednanie. Boże Narodzenie zaczyna trochę funkcjonować jak mit raju, czyli czasu, w którym wszyscy są dla siebie dobrzy, życzliwi i pełni miłości; albo jako mit nowego początku – momentu, od którego możemy zacząć na nowo żyć, układać relacje. Staje się świętem międzyludzkich pozytywnych relacji oraz naprawiania i uzdrawiania tych, które w jakiś sposób pękły”.
Komentarze do ostatnich badań CBOS pokazują, że „religijny aspekt świąt Bożego Narodzenia jest najważniejszy dla nieco ponad jednej czwartej dorosłych Polaków”. Zauważa się praktykowanie tak zwanej bożonarodzeniowej religijności, która polega na tym, że wiele osób luźno związanych z religią albo w ogóle nią niezainteresowanych angażuje się w całą otoczkę świąt. Dla ogromnej większości Polaków najważniejsze są elementy odwołujące się do życia rodzinnego i tradycji.
* * *
Święta Bożego Narodzenia są niewątpliwie bardzo rodzinne. Przychodząc na świat, Bóg dał bowiem nie tylko siebie, ale też Najświętszą Rodzinę – jako niezastąpiony wzór do naśladowania. W „Elementarzu księdza Twardowskiego” prosto, pięknie i pouczająco skomentowana została ta więź: „Kiedy Najświętsza Rodzina żyła na ziemi, nie różniła się na pozór od innych rodzin. Nie była ani celem świętych pielgrzymek, ani widowiskiem dla ciekawych gapiów. Była jedną z wielu.
Tyle zwykłych rzeczy łączy nas z Najświętszą Rodziną. Dom, stół, chleb, mleko, owoce. Wszelkie troski dnia powszedniego. (…) Wiele naszych rodzin mieszka w niedobrych warunkach; nawet metraż stajni może się wydawać nie tak mały, skoro pobożna tradycja zmieściła w nim wołu i osła. (…)
Tyle się wyrzekł Pan Jezus w świętą noc betlejemską. Zrezygnował z ziemskiego majestatu, wygodnego mieszkania z firankami w oknach, ale nie wyrzekł się ziemskiej, ludzkiej miłości. Matczynej miłości, troski opiekuna, świętego Józefa, serdeczności pasterzy i mędrców. Uświęcił ludzką miłość w naszych rodzinach.
Dlatego Wigilia to opłatek, życzenia, podarunki, poszukiwanie bliskich pogubionych po świecie, radość spotkania się przy stole”.
Jakie będą nasze święta? To zależy od nas samych. Boże Narodzenie to sposobność osobistej przemiany i odnowy. Szansa na zmianę siebie, na remake własnego życia.
Życzmy sobie zatem nie „magicznych świąt”, ale tego, by Chrystus, który się narodził, pozostał w naszych sercach.
Anna Mazurek-Klein
„Pielgrzym” [24 i 31 grudnia 2023 R. XXXIV Nr 26 (889)], str. 24-25.
Dwutygodnik „Pielgrzym” w wersji papierowej oraz elektronicznej (PDF) można zakupić w księgarni internetowej Wydawnictwa Bernardinum.