Młody mężczyzna stoi na przystanku i w wielkim skupieniu przesuwa paciorki. Obok niego stoi kobieta z elektronicznym papierosem w jednej dłoni i smartfonem w drugiej – prowadzi wesołą, niepozbawioną wulgaryzmów rozmowę telefoniczną. Wielu oczekujących na autobus pasażerów nerwowo skroluje ekrany swoich telefonów. Mężczyzna bacznie przygląda się stojącym obok ludziom, nie przestając skrolować paciorków.
Jedna „Zdrowaśka” za piękną dziewczynę, której język pozostawia wiele do życzenia, druga za chłopaka, który od kilkunastu minut nie oderwał wzroku od iPhone’a, trzecia za kobietę krzyczącą przez telefon do kogoś, kto z pewnością nadepnął jej na odcisk. Podjeżdża autobus… Wszyscy pospiesznie wchodzą do środka i zajmują miejsca. Mężczyzna siada i dalej skroluje różaniec.
Czy taka modlitwa ma sens? Czy nie lepiej byłoby zamknąć się w domu i bez publiczności oddać w ciszy serca cześć Najwyższemu i Jego Matce? Czy Oni potrzebują publiki? Powyższy opis jest jednym z tych, które w ostatnim czasie budzą wiele kontrowersji i powodują lawinowy wylew hejtu na osoby publicznie odmawiające różaniec. I choć z reguły osoby te nie afiszują się i nie obnoszą ze swoją modlitwą, to atak ze strony postronnych jest niezwykle zaciekły. Co zatem zrobić? Czy zaprzestać modlitwy w drodze i przenieść się do domowego zacisza, czy może jednak nie dać się ponieść zbiorowej histerii i nie wystawiać się na publiczne ośmieszenie?
Poruszyć niebo i ziemię
Jak mawiał św. Jan Maria Vianney: „Jedno tylko «Zdrowaś Maryjo» dobrze powiedziane wstrząsa całym piekłem”. Skoro tak, to czyż nie warto wystawić się na publiczne wyśmianie? Przeświadczenie, że dzięki mojej modlitwie mogę zmienić choć w nieznacznym stopniu życie osób, za które się modlę, dodaje mi sił i sprawia, że każdą wolną chwilę chcę wykorzystać, by poruszyć niebo i ziemię. Gdyby każdy z nas, wierzących w siłę modlitwy różańcowej, odmówił codziennie choć jedną dziesiątkę w intencji osób, które mijamy w drodze do pracy, w sklepie, na placu zabaw, w parku, w samochodzie obok, czyż nie poruszylibyśmy nieba i ziemi? Czy w odpowiedzi na naszą modlitwę niebo nie poruszyłoby ziemi? Często wracając do domu, jadąc do pracy czy po prostu spacerując ulicami miasta, zastanawiamy się nad własnymi problemami, roztrząsając to, czemu roztrząsanie może tylko zaszkodzić. Kiedy indziej, kiedy pozwolimy ponieść się emocjom, opluwamy hejtem tych, którzy nam zawinili. Innym jeszcze razem zajmujemy się rozkładaniem na części pierwsze historii życia ludzi, którzy borykają się z przeróżnymi kłopotami. Dolewamy oliwy do ognia. A potem gasimy pożary, które w ogóle nie powinny były wybuchnąć. A gdyby tak zamiast bawić się zapałkami, wyciągnąć różaniec i bez zbędnych słów, w ciszy serca rozważyć słowa modlitwy, która potrząsa całym piekłem, niebem, a co więcej – może wstrząsnąć życiem niejednej osoby?
Drabina do nieba
Nasze „Zdrowaś Maryjo” może przemienić życie tych, za których tę modlitwę ofiarujemy, jednak nieocenione są zyski, jakie sami czerpiemy z odmawiania różańca. „Różaniec to łańcuch, który nas łączy z Maryją. Poprzez praktykę pobożnego odmawiania różańca zyskujemy wiele łask, a Maryja podaje nam rękę i prowadzi nasze chybotliwe czółno po wzburzonych falach”, mawiała bł. Elżbieta od Trójcy Przenajświętszej. A zatem modlitwą tą nie tylko odmieniamy życie innych, nie tylko poruszamy piekło, niebo i ziemię, ale co najważniejsze, poprzez różaniec Maryja porusza nasze serce, podaje nam rękę i spuszcza nam drabinę – drogę do nieba. Wokół nas roi się od coachów, doradców czy trenerów personalnych. Każdy z nich oferuje nam wiele drabinek do szczęścia. Szczęścia ziemskiego – fizycznego, mentalnego, emocjonalnego i duchowego. Podają nam przeróżne narzędzia, jednak żaden z nich nie ma do zaproponowania nic, co byłoby konkurencyjne w stosunku do różańca – równie potężnego i niezawodnego w działaniu.
Skuteczny odplamiacz
Jak poradzić sobie z grzechem? Jak pokonać swoje słabości? Czy walczyć mieczem czy szablą? Czy może lepiej żywiołami – ogniem lub wodą? Które z nich są w stanie oczyścić nas z naszych brudów? Nie ma równie skutecznego środka co różaniec. Jak powiedział św. Josemaría Escrivá de Balaguer: „Wraz z miarowym, monotonnym odmawianiem różańca płowieją nasze grzechy”. Nieocenione narzędzie w walce z grzechem i słabościami. Kruszy delikatnie i powoli na drobne kawałki. Bywa i tak, że rozwala jednym ciosem. Bez względu na to, czy jest to dłuższy proces, czy jednorazowe uderzenie, odplamia skutecznie to, co zostało zbrudzone błotem naszej grzesznej natury.
Niepostrzeżenie i na ulicy
Biegniemy z miejsca w miejsce. Od sprawy do sprawy. Od sklepu do sklepu. Z parkingu na parking. Z windy do windy. Z domu do domu. Gdzie tu znaleźć czas na modlitwę, a co dopiero na cały różaniec? Chciałoby się powiedzieć za św. Josemaría Escrivą: „Ciągle odkładasz Różaniec na potem, a wreszcie go nie odmawiasz z powodu senności. – Jeżeli nie dysponujesz innym czasem, odmawiaj go niepostrzeżenie na ulicy. To pomoże ci nadto pamiętać o obecności Bożej.” Czyż nie jest to genialne rozwiązanie w natłoku codziennych zajęć i spraw do załatwienia? Modlisz się tam, gdzie jesteś. Jesteś tam, gdzie twój różaniec. Jedziesz samochodem, odmawiasz różaniec. Jedziesz komunikacją miejską, trzymasz w dłoni różaniec i się modlisz. Idziesz ulicą i niepostrzeżenie odmawiasz różaniec. Zdrowaśka za zdrowaśką, dziesiątka za dziesiątką, jedna część i za kolejną. Rozważasz w drodze. Żyjesz w rytm różańca.
Skroluj różaniec
Podobno nie ma świętego, który by nie ukochał różańca. Mnie to przekonuje. Pokochać różaniec można tylko wtedy, kiedy się go pozna. Poznać go można, kiedy się go odmawia – po raz kolejny i od nowa. Tajemnica po tajemnicy odkryje swą pełnię przed nami. Droga do Syna i Ojca przez Matkę, przez Maryję. „Różaniec jest księgą Maryi, zawierającą w streszczeniu wszystko, co mądrość Boża wymyśliła najdoskonalszego, a miłość Boża wykonała najlepszego. Do tej księgi prowadzi Maryja wszystkie swoje dzieci. (…) Różaniec jest murem obronnym, którym Maryja opasuje Kościół święty…” – mawiał
św. Józef Sebastian Pelczar. Różaniec jest bronią, różaniec jest siłą, różaniec jest drabiną do nieba. różaniec jest murem.
Chcąc kroczyć drogą świętości, nie ustawaj w codziennym odmawianiu różańca, od chwili w której otwierasz oczy, aż do momentu zaśnięcia. Czy jesteś w domu, czy idziesz ulicą, czy jesteś w autobusie, czy w samochodzie – skroluj różaniec. Św. o. Pio mawiał: „Ledwie się obudzisz, nie pozostawiaj ani sekundy szatanowi, zaczynaj odmawiać Różaniec – nawet wtedy, gdy pracujesz: myjesz naczynia czy cokolwiek innego robisz – bo wtedy nie dajesz miejsca szatanowi, żeby pracował w twoich myślach. A poza tym kroczysz w wolności i zawsze jesteś spokojny”.
Ewelina Heine
„Pielgrzym” [15 i 22 października 2023 R. XXXIV Nr 21 (884)], str. 20-21.
Dwutygodnik „Pielgrzym” w wersji papierowej oraz elektronicznej (PDF) można zakupić w księgarni internetowej Wydawnictwa Bernardinum.