Krzyżacy i Gdańsk, czyli o trudnych relacjach – Jan Hlebowicz

Bardziej rycerze czy zakonnicy? Brutalni, bezwzględni i podstępni tyrani? A może pracowici, inteligentni i skuteczni organizatorzy? Jacy naprawdę byli Krzyżacy?

REKLAMA

Te i inne pytania warto zadać w kontekście przypadającej z 12 na 13 listopada 715. rocznicy zajęcia Gdańska przez Krzyżaków, którzy dokonali rzezi mieszkańców nadmotławskiego grodu. Od tego momentu „Krzyżacy z trudnych, ale pokojowych sąsiadów Polski stali się na dwa stulecia jednym z jej głównych wrogów, wypadki gdańskie zaś w oczach opinii polskiej – symbolem krzyżackiej zdrady” – pisał historyk prof. Błażej Śliwiński, autor książki „Rzeź i zniszczenie Gdańska przez Krzyżaków w 1308 roku”. Zacznijmy jednak od początku.

Jak doszło do rzezi?

Można postawić tezę, że tragiczne wydarzenia z listopadowej nocy 1308 roku były wynikiem sporu między wojewodą gdańskim i doradcą Mściwoja II Święcą a Władysławem Łokietkiem. Konflikt tego pierwszego z władcą Polski postanowili wykorzystać Brandenburczycy. Zobowiązali się spłacić rozległe długi swych nowych sojuszników – gdańskich mieszczan, w zamian za co ci mieli przed nimi otworzyć bramy miasta i oddać się pod nową władzę. Dokonało się to na przełomie sierpnia i września 1308 roku. Oddziały brandenburskie wkroczyły do Gdańska, gdzie zostały owacyjnie przyjęte przez mieszczan. Jednak nie przez wszystkich. Część z nich postanowiła pozostać wierna Łokietkowi. Schronili się oni w gdańskim grodzie. Tam pod dowództwem sędziego pomorskiego Boguszy zaciekle bronili się przed atakami Brandenburczyków. Słabnący z dnia na dzień Bogusza przedostał się łąkami dominikańskimi do klasztoru, gdzie przeor Wilhelm przypomniał mu o istnieniu zakonu krzyżackiego i zasugerował, by w obliczu tragicznej sytuacji poprosić o pomoc rycerzy zakonników. Sami Krzyżacy w tym czasie uchodzili jeszcze za przyjaznych sąsiadów i sojuszników Łokietka. „Rokowania z Krzyżakami w Elblągu prowadził sędzia Bogusza. Krzyżacy zgodzili się pomóc, zluzować polską załogę i po roku, po rozliczeniach, wycofać się z gdańskiego grodu. Bogusza, ruszając Wisłą z Elbląga do Sandomierza, powiadomił o umowie Łokietka, który pod wpływem otoczenia wprowadził do niej poprawkę: zgodził się ustąpić Krzyżakom jedynie połowę grodu, z pozostawieniem sił polskich na podgrodziu” – wyjaśniał prof. Śliwiński. Krzyżacy ruszyli do Gdańska. Na widok zbliżających się rycerzy Brandenburczycy, jak podaje większość źródeł, wycofali się z miasta bez walki. Jednak po przybyciu głównych sił krzyżackich pod wodzą mistrza krajowego pruskiego Henryka von Plotzke doszło do potężnej kłótni między sojusznikami o zapisy umowy. Po obu stronach było kilku zabitych i rannych. Pod groźbą śmierci Bogusza oficjalnie potwierdził pierwotne ustalenia, po czym ze swoimi ludźmi opuścił gród. W tym momencie mające w zasadzie wolną rękę siły krzyżackie zdobyły miasto, nadal opanowane przez zwolenników Brandenburczyków. Podczas walk i po ich zakończeniu zakonnicy urządzili rzeź obrońców, przede wszystkim tych związanych ze stronnictwem Święców oraz najaktywniejszych mieszczan. „Wedle zeznań świadków procesów polsko-krzyżackich z lat 1320 i 1339 padło około sześćdziesięciu rycerzy, w tym szesnastu znaczniejszych, i o wiele więcej mieszczan. Dokładnej liczby ofiar nie znali nawet Krzyżacy, wyolbrzymiły ją rozchodzące się po Europie wieści. W 1310 roku papież nakazał zbadać, czy prawdą jest, że w Gdańsku Krzyżacy wymordowali 10 tysięcy osób (co przekraczało liczbę ludzi zamieszkujących Gdańsk i okolicę) płci obojga, dzieci, młodych i starych. „Historycy szacują liczbę ofiar między kilkaset a tysiącem” – pisał prof. Śliwiński.

Rządy twardej ręki

Od tego momentu zakon rządził w Gdańsku twardą ręką, co też niespecjalnie podobało się jego dumnym mieszkańcom. „Jakiekolwiek zmiany w mieście wymagały zatwierdzenia u Krzyżaków. Nie można było stawiać budynków wyższych od zamku krzyżackiego, bo to zagrażało interesom zakonu. Krzyżacy ingerowali także w sądownictwo – komtur domowy mieszał się niemal w każdą sprawę. Z czasem zaczęło być to uciążliwie” – podkreślał dr hab. Janusz Trupinda, dyrektor Muzeum Zamkowego w Malborku. Wiele do życzenia pozostawiała także ówczesna obyczajowość Krzyżaków. Na początku XV wieku zakon przeżywał głęboki kryzys duchowy i moralny. Bracia rycerze wbrew regule grali w karty, wyzyskiwali chłopów, wałęsali się po nocach i korzystali z różnego rodzaju ziemskich uciech. To nie mogło się podobać. Jednak punktem zwrotnym, decydującym o postrzeganiu Krzyżaków, była Wielka Wojna (1409–1411). Jeszcze w bitwie pod Grunwaldem gdańszczanie walczyli przy boku zakonu. Jednak po klęsce Krzyżaków Gdańsk złożył hołd królowi Jagielle. Miasto spotkała za to dotkliwa kara. Na zamku komturskim w niewyjaśnionych do dziś okolicznościach zamordowani zostali zasłużeni i szanowani gdańscy burmistrzowie. Ich zbezczeszczone zwłoki pływały przez kilka dni w fosie. To przelało czarę goryczy. Kiedy wybuchła wojna trzynastoletnia, pamiętający dawne krzywdy gdańszczanie rozebrali stojący w mieście zamek krzyżacki do fundamentów, a w kolejnych latach hucznie celebrowali rocznice wypędzenia Krzyżaków z nadmotławskiego grodu.

Fałszywe mity?

Z dzisiejszej perspektywy skrajnie negatywna ocena panowania krzyżackiego w Gdańsku wydaje się niesprawiedliwa. Półtorawieczny okres rządów zakonu wywarł bowiem znaczący wpływ na urbanistyczny kształt miasta. Upowszechniło się budownictwo ceglane. Z tego czasu pochodzą tak ważne miejskie budowle, jak kościół Mariacki, gdzie służyli krzyżaccy księża, ratusze Głównego i Starego Miasta, Dwór Artusa czy Wielki Młyn. W mieście zaczęła działać mennica. Zakonnicy, zgodnie ze swoim pierwotnym charyzmatem, stawiali też pierwsze szpitale. Dziedzictwo zakonu krzyżackiego w Gdańsku nie zamyka się jedynie w sferze materialnej. To także spuścizna duchowa, o której często zapominamy. Bracia zakonni pozostawili potomnym wspaniałe zabytki liturgiczne. Propagowali także kult świętych – patronów zgromadzenia, między innymi św. Jerzego czy św. Elżbiety z Turyngii. Dlaczego więc mimo niewątpliwego wkładu w materialne i niematerialne dziedzictwo Gdańska i Polski do dziś postrzegamy Krzyżaków jedynie jako brutalnych tyranów? „Stereotypy dotyczące zakonu krzyżackiego są głęboko zakorzenione. Gdy myślimy: «Krzyżak», przed oczami staje nam natychmiast Niemiec, zaborca, ktoś zły” – mówił Trupinda. To spojrzenie utrwalili z pewnością Jan Matejko, Henryk Sienkiewicz, a w okresie PRL – Aleksander Ford, twórca filmu „Krzyżacy”, którego premiera nie przez przypadek odbyła się 1 września. „Jednak w walce z fałszywymi mitami należy zachować zdrowy rozsądek i nie zapominać, że zajęcie Gdańska było sprzeciwieniem się także ówczesnym ideom zakonnym. Średniowieczną misją Krzyżaków była bowiem walka z niewiernymi, a gdańszczanie byli już wówczas ochrzczeni. Mają tego świadomość także obecni wielcy mistrzowie zreformowanego w 1929 roku zakonu” – zaznaczał dyrektor Muzeum Zamkowego w Malborku.

Jan Hlebowicz, publicysta, historyk, pracownik IPN Gdańsk

„Pielgrzym” [12 i 19 listopada 2023 R. XXXIV Nr 23 (886)], str. 28-29.

Dwutygodnik „Pielgrzym” w wersji papierowej oraz elektronicznej (PDF) można zakupić w księgarni internetowej Wydawnictwa Bernardinum.

Udostępnij ten artykuł:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *