Ślepowron, który tworzył nerwami – Jan Hlebowicz

Malarz, rysownik, najwybitniejszy reprezentant nurtu historyzmu w polskim malarstwie. Swoją twórczością krzepił serca Polaków i podsycał ich wiarę w odzyskanie niepodległości. Jako artysta osiągnął ogromny sukces. Jednak jego prywatne życie nie było usłane różami.

REKLAMA

Jan Matejko przyszedł na świat 24 czerwca 1838 roku. Chłopcem był nieśmiałym i wątłym. Kiedy miał siedem lat, zmarła jego matka. Z ojcem – surowym i bardzo zapracowanym – miał słaby kontakt. Zaczął uciekać w świat rysunku. Z zapałem przerysowywał ilustracje ze „Śpiewów historycznych” Niemcewicza i innych dzieł poświęconych dziejom Polski. Zaczął zarabiać jako dziesięciolatek, kopiując na zamówienie herby. W szkole nie radził sobie zbyt dobrze. „W domu wydzielano papier do pisania i jedną świecę dla wszystkich na każdy wieczór”. Nie były to najlepsze warunki do nauki…

Męczybuła ku pokrzepieniu serc

Matejko miał trzynaście lat, gdy w 1851 roku znalazł się w krakowskiej Szkole Sztuk Pięknych. Był niskiego wzrostu, a w czasie malowania – z powodu krótkiego wzroku – przykładał do lewego oka specjalne szkiełko. W szkole koledzy wołali na niego „ślepowron” i „męczybuła”. Jak pisał Marian Gorzkowski, Matejko „doświadczał od swych współtowarzyszy pewnego znęcania się nawet, wynikającego z braków w polszczyźnie i nieco zaniedbanego wyglądu”. Martwa natura śmiertelnie go nudziła, dlatego codziennie odwiedzał krakowskie kościoły, Wawel i Bibliotekę Jagiellońską,  gdzie „robił notatki ołówkiem i akwarelą”. W wieku dwudziestu lat ukończył szkołę. Dzięki stypendium podjął kolejne studia malarskie – w Monachium. Powróciwszy do Krakowa, wynajął małą pracownię, w której powstały najwspanialsze jego dzieła: „Kazanie Skargi”, „Rejtan” i „Unia Lubelska”. Dzięki tym płótnom zdobył wielką sławę. Za ostatni z wymienionych obrazów został uhonorowany w Paryżu Legią Honorową. Został mianowany także dyrektorem krakowskiej Akademii Sztuk Pięknych. W ciągu dwudziestu lat Matejko stworzył kilkanaście olbrzymich kompozycji, z których największe wrażenie po dziś dzień robi monumentalna „Bitwa pod Grunwaldem”. Jego malarstwo pełniło szczególną rolę w państwie pozbawionym suwerenności politycznej w wyniku traktatów rozbiorowych. „Ukazując dawną wielkość Rzeczypospolitej i chwałę jej oręża, Matejko pragnął kształtować serca i umysły Polaków, wskrzesić wiarę w odrodzenie niepodległej ojczyzny. Jako pierwszy nadał tak wysoką rangę malarstwu historycznemu, zafascynował nim szerokie rzesze społeczeństwa, zamanifestował na arenie międzynarodowej odrębny charakter i wysoki poziom artystyczny sztuki polskiej” – podkreślała Ewa Micke-Broniarek. „Wielki kodyfikator narodowych mitów, twórca historycznych wizji, które stać się miały trzonem zbiorowych wyobrażeń Polaków o przeszłości” – pisał o Matejce Henryk M. Słoczyński.

Artysta, przekonany o narodowym posłannictwie swojej sztuki, świadomie ignorował nowe kierunki artystyczne. Dlatego, mimo dużej popularności, nie budził sympatii niektórych przedstawicieli polskiego życia kulturalnego. Jego twórczość krytykował między innymi Józef Ignacy Kraszewski. Stanisław Witkiewicz określał malarstwo Matejki jako „zatęchłe więzienie, w które chciano wtłoczyć cały nurt artystyczny w Polsce”. Z drugiej strony pozostawał ważnym punktem odniesienia dla innych twórców. Do jego najwybitniejszych uczniów należeli Włodzimierz Tetmajer, Józef Mehoffer czy Stanisław Wyspiański.

Teodora, kawa i papierosy

Matejko był niezwykle pracowity. „Dziennie stał po 6-8 godzin na drabinie i malował te swoje olbrzymie obrazy. A trzeba pamiętać, że miał zaledwie około 1,60 metra wzrostu. Poza tym całe życie był schorowany. Po 30. roku zapadł na wrzód żołądka. Leczył go profesor Dietl, ale Matejko nie słuchał lekarzy” – mówiła dr Maria Przemycka-Zielińska. Artysta przez cały dzień potrafił zjeść kilka bułek, treściwy posiłek zastępując litrami czarnej kawy, papierosami i cygarami. „To był człowiek, który tworzył nerwami” – podkreślała dr Przemycka-Zielińska.

Ważną rolę w życiu malarza odgrywała jego żona Teodora, której wizerunek pojawia się na prawie wszystkich obrazach historycznych artysty ukazujących sceny z udziałem kobiet. Z zachowanej korespondencji wynika, że w pierwszych latach małżeństwa pomimo skomplikowanego, wybuchowego charakteru potrafiła być troskliwą żoną i matką. Jednak im dłużej trwał ich związek, tym więcej pojawiało się na nim rys, niezrozumienia i wzajemnych oskarżeń. Teodora była chorobliwie zazdrosna. Kiedy w 1873 roku Matejkowie wprowadzili się do rodzinnej kamienicy malarza przy Floriańskiej, zamieszkały z nimi starsza siostra Teodory, Joanna Serafińska, i jej dwie córki. W tajemnicy przed żoną Matejko namalował „Kasztelankę” – robiący do dziś ogromne wrażenie portret jednej z dziewczyn, Stanisławy. „Niestety, Matejkowa dowiedziała się o obrazie i wpadła w szał. W przypływie gniewu zniszczyła swój portret w sukni ślubnej. Z obawy przed rozerwaniem na strzępy przez żonę również «Kasztelanki» malarz odciął od obrazu cztery rogi i powiedział, że wizerunek już został spalony” – opisywał tę sytuację Krzysztof Jóźwiak. Po pewnym czasie u Teodory zdiagnozowano „chorobę cukrową”, która powodowała zmienność nastrojów i gwałtowne tycie. Jej stan zdrowia szybko się pogarszał. Oskarżała męża o liczne romanse, publicznie twierdziła, że nienawidzi swych dzieci, ponieważ są owocem zdrady. Matejko zwierzał się: „Ona mnie męczy, dokucza, gryzie mnie, a nie przebiera w środkach (…) cóż ja poradzę? Bo albo walić kijem za to i być barbarzyńcą, do czego nie jestem zdolny, lub zginąć przedwcześnie. (…) Był czas, gdy leżąc w łóżku oczekiwałem, że mnie i dzieci pozarzyna. Ona jest taka. Szał i zemsta nie mają granic!”. Problemy osobiste źle wpływały także na zdrowie i samopoczucie samego Matejki. Pod koniec życia w pracowni spędzał już całe dnie (malował nawet do dwunastu godzin dziennie!), celowo odcinając się od ludzi. Wybierał samotność. „Idąc raz ulicą Floriańską zobaczyłem Matejkę. Był w szarym ubraniu, w ręku trzymał parasol (…). Niskiego wzrostu, z siwiejącą zaniedbaną brodą i takimiż włosami, szedł prawdopodobnie z pracowni do domu. Obserwując go na ulicy, prawie uwierzyć nie mogłem, że ten mały człowieczek króluje niepodzielnie w sztuce naszej i że jest chlubą nie tylko Krakowa, ale i całej Polski” – pisał polski malarz Marian Trzebiński.

30 października 1893 roku, pracując nad „Ślubami Jana Kazimierza”, Matejko dźwignął jakiś ciężki przedmiot, co spowodowało nagły krwotok wewnętrzny. Ostanie chwile spędził w łóżku otoczony najbliższymi, w „pokoju pod gwiazdami” – przypominającymi te odwzorowane przez jego uczniów na sklepieniu kościoła Mariackiego. Przed śmiercią miał zwrócić się do Boga z prośbą o błogosławieństwo dla ojczyzny i własnych dzieci. Zmarł dwa dni później w wieku zaledwie pięćdziesięciu pięciu lat. Został pochowany na cmentarzu Rakowickim przy dźwiękach królewskiego dzwonu Zygmunt. W ostatniej drodze towarzyszył mu tłum krakowian.

Jan Hlebowicz, publicysta, historyk, pracownik IPN Gdańsk

„Pielgrzym” [11 i 18 czerwca 2023 R. XXXIV Nr 12 (875)], s. 28-29

Dwutygodnik „Pielgrzym” w wersji papierowej oraz elektronicznej (PDF) można zakupić w księgarni internetowej Wydawnictwa Bernardinum.

Udostępnij ten artykuł:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *