„Linoskoczek żył z wykonywania akrobacji na linie zawieszonej na znacznej wysokości bez żadnych siatek zabezpieczających. Pewnego razu rozciągnął swoją linę nad rynkiem małego miasteczka, a następnie przez głośnik zaprosił ludzi, aby przyszli zobaczyć, jaki jest zręczny”.
„Zebrał się wielki tłum. Ekwilibrysta pokonał linę najpierw powoli, następnie biegiem, a potem tanecznym krokiem. Rozbawieni ludzie bili brawo. Następnie linoskoczek wziął krzesło i chociaż dotykało ono liny tylko dwoma nogami, usiadł na nim bez trudu, po czym otworzył gazetę, udając, że czyta. Niebezpiecznie huśtał się do przodu i do tyłu, wywołując okrzyki przerażenia u widzów.
W pewnej chwili cyrkowiec pokazał rower i oznajmił:
– Pokonam linę na rowerze, jadąc do przodu i do tyłu. Czy myślicie, że jest to możliwe?
– Ależ oczywiście! – zawołali wszyscy z przekonaniem.
Linoskoczek uśmiechnął się:
– Jeżeli więc aż tak wierzycie w moją sprawność, to niech jeden z was tu wejdzie, a ja go przewiozę na rowerze po linie.
Głęboka cisza wypełniła rynek. Nikt nie miał tyle odwagi. Nagle wysunął się do przodu jakiś chłopiec.
– Ja wsiądę na rower! – zawołał.
Ekwilibrysta posadził go na ramie roweru i spokojnie pedałując, z doskonałą równowagą zaczął jechać po stalowej linie. Tłum wstrzymał oddech.
Pokonali linę dwukrotnie. Rozległy się entuzjastyczne oklaski.
Kiedy chłopiec był już na ziemi, ktoś go zapytał:
– Naprawdę nie bałeś się tam, w górze?
Chłopiec uśmiechnął się:
– Wcale. Ten człowiek to mój tato!”
* * *
Wiesz, że Bóg jest wszechmocny; jesteś przekonany, że wszystko wie; wierzysz, że kocha nieskończoną miłością. Ale… widziałeś nieuleczalnie chorych, biednych, nieszczęśliwych, umierających. Sam doświadczasz cierpienia. Jak to pogodzić? Jest tylko jeden sposób, by nie zwątpić: całkowicie zdać się na Boga. Być zależnym od Niego, jak dziecko od rodziców. Bez pytań, wątpliwości, lęku… Bo to twój Tato.
* * *
Kto przebywa w pieczy Najwyższego
i w cieniu Wszechmocnego mieszka,
mówi do Pana: „Ucieczko moja
i Twierdzo,
mój Boże, któremu ufam”. (…)
W nocy nie ulękniesz się strachu
ani za dnia – lecącej strzały,
ani zarazy, co idzie w mroku,
ni moru, co niszczy w południe.
Ja go wybawię, bo przylgnął
do Mnie;
osłonię go, bo uznał moje imię.
Będzie Mnie wzywał, a Ja go
wysłucham
i będę z nim w utrapieniu,
wyzwolę go i sławą obdarzę.
Nasycę go długim życiem
i ukażę mu moje zbawienie.
(Ps 91,1–2.5–6.14–16)
PS. Opowiadanie znalazłam w książce: B. Ferrero, 365 krótkich opowiadań dla ducha 2, Warszawa 2017
Anna Maria Kolberg OV
„Pielgrzym” 2018, nr 1 (734), s. 30