„Nasza cywilizacja zdaje się być ufundowana na owych grzechach. Wolny rynek, czyli kapitalizm, to wszak chciwość. Polityka to przecież pycha. Nie ma prawie żadnej reklamy, która nie eksploatowałaby pożądliwości. A dominującą ludzką potrzebą jest – więcej i więcej”.
Z Galerii Autorskiej Jana Kaji i Jacka Solińskiego w Bydgoszczy przy ul. Chocimskiej 5 czerpię dużo inspiracji intelektualnych i artystycznych. Od kilkunastu lat (galeria istnieje już 35 lat) zapraszany odwiedzam ją kilka razy w roku – oglądając wystawy malarskie, rzeźbiarskie, słuchając poezji, prozy, dialogów scenicznych, refleksji naukowej o sztuce i kulturze.
W tym roku 24 października był wieczorem urodzinowym Jacka Solińskiego, zatytułowanym „To, czego nie widać”. Ekspozycja dedykowana była żonie Magdalenie. O sztuce graficznej Jacka mówili Grzegorz J. Grzmot-Bilski, Jarosław Jakubowski i Marek Kazimierz Siwiec. Teksty czytał aktor bydgoski Mieczysław Franaszek. „Zdarza się, że zasypiam, siedząc w fotelu, a kiedy budzę się w mej świadomości, na mgnienie pojawia się niepokojąca myśl – gdzie jestem? Rozkojarzony usiłuję rozpoznać miejsce – czy jestem u kogoś, czy może w swojej pracowni? Jeszcze przez chwilę błądzę, porządkując rozproszone elementy obrazów. Powoli wracam do rzeczywistości. Opadam, jak ze spadochronem, na stały ląd równowagi. Wreszcie szczegóły stają się klarowne. Lekko oszołomiony rozglądam się z uczuciem ulgi – już wiem, gdzie jestem, rozpoznałem otoczenie. Umiejscowiłem swoją świadomość. Lubię ten stan, ale zawsze zadziwia mnie, bo ilekroć się powtarza, mam wrażenie (jakbym ustawicznie zapominał), że przecież zawsze budzę się w sobie – to znaczy w swoim jestestwie, a reszta to tylko otoczenie, chwilowa dekoracja” (Jacek Soliński).
Parę tygodni wcześniej w Galerii Autorskiej otwarto wystawę Gracjana Kaji „Siedem portretów grzechów głównych”, a aktor Mieczysław Franaszek prezentował monodram „Siedem grzechów głównych”. Siedem grzechów służyło przypomnieniu cnót, takich jak pokora, szczodrobliwość, czystość, życzliwość, umiarkowanie, łagodność i pilność. „Franaszek pokazuje człowieka szukającego sensu i Boga. A to jest człowiek stykający się z islamem, a to zafascynowany ideami franciszkańskimi. To specyficzna podróż aktora i człowieka przez odwieczne dylematy. A te fundamentalne pytania i dociekania dokonują się w świecie Internetu, Facebooka czy linii lotniczych. To człowiek w epoce gadżetów elektronicznych. Miotający się. Śmieszny. Zrozpaczony. Woody Allen i Joanna d’Arc w jednym. (…) kto dziś poważnie zajmuje się pychą, obżarstwem, chciwością jako grzechami, winami wobec Boga i ludzi? Grzech jako pojęcie i skala ludzkich dokonań został wykluczony z dzisiejszego języka humanistyki. Nie znaczy to bynajmniej, że jesteśmy wolni od zawiści czy wspomnianej chciwości. Przeciwnie. Nasza cywilizacja zdaje się być ufundowana na owych grzechach. Wolny rynek, czyli kapitalizm, to wszak chciwość. Polityka to przecież pycha. Nie ma prawie żadnej reklamy, która nie eksploatowałaby pożądliwości. A dominującą ludzką potrzebą jest – więcej i więcej. Więcej seksu. Więcej forsy. Więcej spełnienia i powodzenia. Więcej władzy. (…) W rozmowie ze mną Mieczysław Franaszek zapowiada, że tym razem zaprezentuje polskie siedem grzechów głównych. A zatem będą to nie tylko uniwersalne winy i grzechy, ale będą to skazy specyficznie polskie. Materiałem literackim, na którym Franaszek buduje swoją opowieść o siedmiu grzechach głównych są dwie powieści Krzysztofa Vargi: Tequila i Trociny. Należy się zatem spodziewać, że będzie to opowieść przesycona ironią i złością. To będzie opowieść o tym, jak człowiek psuje i paskudzi swoje życie. (…) Od kilkudziesięciu lat trwa w Europie, a szerzej mówiąc, w zachodnim świecie eksperymentowanie z grzechem. Czymże innym jest genderyzacja naszego życia? Czymże innym jest seksturystyka? Jakąż estymą cieszą się dziś – kuchnia i jedzenie. Jedną z ciekawszych właściwości współczesnego grzeszenia jest to, że grzech dzisiejszy rzadko bywa rubaszny i radosny. Jest raczej smutny i depresyjny. Jak pokaże grzech, a właściwie całą paletę grzechów głównych bydgoski aktor? Zobaczymy. Mieczysław Franaszek nie ujawnia szczegółów swego aktorskiego przedsięwzięcia. Trzeba to po prostu zobaczyć i przeżyć” (pisarz Krzysztof Derdowski).
ks. Franciszek Kamecki
„Pielgrzym” 2016, nr 24 (704), s. 31