Przed chwilą wróciła z Dubaju, zaraz wylatuje do Nowego Jorku, a stamtąd pędzi prosto do Wenecji na najbardziej prestiżową wystawę designu na świecie, na którą została zaproszona jako jedyna Polka w historii. Z Moniką Błaszkowską, designerką i właścicielką firmy Migaloo Home, o sztuce projektowania i tworzenia pięknych przedmiotów codziennego użytku rozmawia Maja Przeperska.
– Czy design ma swoją definicję?
– Oczywiście ma. Jednak każdy projektant ma tę definicję bardzo spersonalizowaną i dla każdego oznacza ona coś innego. Dla pragmatyka podstawowym wyznacznikiem designu będzie tylko ergonomia, romantyk z kolei będzie kładł nacisk głównie na wygląd, dla kogoś innego znaczące będą funkcjonalność i czas starzenia się danego produktu. Dla mnie design to emocja i to, co ona ze sobą niesie. Ponieważ zbudowani jesteśmy z ekspresji, wyrażamy się nie tylko werbalnie, ale też poprzez przedmioty, którymi się otaczamy. One w jakiś sposób nas definiują, mówią, kim jesteśmy, kim chcemy być, w czym się dobrze czujemy.
– A czy design można rozpatrywać w kategoriach: dobry, zły?
– To jest bardzo dobre pytanie, lecz już nigdy nie odważę się na nie odpowiedzieć. Tak naprawdę dotyka ono zasadniczej kwestii: czy istnieje dobry lub zły gust. (…)