Niedawno zmarły o. Jan Grande (w życiu prywatnym Jerzy Majewski)
w czasie rozmów z dziennikarzami, którzy wypytywali go o praktyczne „przepisy na zdrowe życie”, przerywał im czasem i zaczynał snuć wspomnienia. Głównie dotyczyły one dzieciństwa spędzonego na wojennej, syberyjskiej tułaczce. Jedno z przejmujących wspomnień dotyczy ocalenia rodziny za przyczyną Matki Boskiej Nieustającej Pomocy.
Po wybuchu drugiej wojny światowej i kapitulacji polskiego wojska mój ojciec Włodzimierz został zesłany do obozu przejściowego w Ostaszkowie, stamtąd trafił do niewolniczej pracy w kopalniach Archangielska. Matka, ja i moja młodsza siostra Danuta zostaliśmy wywiezieni z grupą Polaków z Grodna na Syberię: do Majkainu nad Irtyszem, w okręgu pawłodarskim, rejonie bajaułskim. Miałem wtedy 6 lat.
Jakiś czas mieszkaliśmy w ziemiankach, potem w jurtach, potem nawet w skromnie wybudowanych blokach mieszkalnych. (…)
o. JAN GRANDE (Oprac. MARZENA BURCZYCKA-WOŹNIAK)