Rzecz o „Bolero” i o Rożku – Wincenty Łaszewski

Nie zawsze to, co małe, jest małe. Bywa wielkie. Przekonał mnie do tego najpierw rekolekcjonista, zresztą muzykolog, a potem sam Maurice Ravel. Bo z życiem jest jak z nutami. Nie musi być w nim wiele, by wiele znaczyło.

Na czas Wielkiego Postu zaplanowałem cykl tekstów z tematami zogniskowanymi wokół muzyki. W swym subiektywnym wyborze zacząłem od „Pasji” skomponowanej przez Bacha (i nie tylko przez niego), a potem zamierzałem przejść do potężnej i momentami przerażającej mszy pogrzebowej skomponowanej przez Mozarta. Zastanawiałem się też nad którymś z motetów Bacha – także z powodu tekstu. Kiedy jednak podczas wielkopostnych rekolekcji ksiądz przekonywał nas, że małe rzeczy potrafią być większe od największych, przypomniało mi się… Ravelowskie „Boléro”.

Mało nut

Ktoś powie, że to nie jest utwór na Wielki Post. Zaraz zaoponuję, najpierw jednak wytłumaczę samo skojarzenie. Otóż Maurice Ravel zapytany, które z jego dzieł odniosło największy sukces, odpowiedział, zgodnie zresztą z naszymi oczekiwaniami, że „Bolero”. Chyba większość z nas nie zna nawet żadnego innego utworu tego kompozytora – ten przyćmił wszystkie. Ale Ravel nie ograniczył się do wskazania tego tytułu, wypowiedział jeszcze uwagę, że w tym wielkim dziele muzycznym „mało jest nut”. (…)

Wincenty Łaszewski

Więcej przeczytasz w 8. numerze dwutygodnika „Pielgrzym” [13 i 20 kwietnia 2025 R. XXXVI Nr 8 (923)], str. 26-27.

Dwutygodnik „Pielgrzym” w wersji papierowej oraz elektronicznej (PDF) można zakupić w księgarni internetowej Wydawnictwa Bernardinum.

Udostępnij ten artykuł:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *