Ernest Bryll nie umiał żyć samotnie. Wokół niego gromadzili się ludzie młodzi i dorośli, ci, co dopiero odkrywali w sobie pasję poetycką, ale także ci, którzy już dorobili się całkiem opasłych tomików własnej poezji. Nie odtrącał ani nie pomijał nikogo. Jednym doradzał, innych recenzował, by każdy w rezultacie sam znalazł receptę na siebie.
Po raz pierwszy spotkałem Ernesta Brylla właśnie w tłumie. Siedział zasłuchany w muzykę gospel na jednym z pierwszych festiwali w Osieku. Nie wiem do dziś, kto kogo szukał, czy raczej kto na kogo trafił. Od pierwszych chwil staliśmy się sobie bliscy. I nie wchodziło w tę bliskość jakieś wyrachowanie, by nawiązać współpracę. Nic z tych rzeczy. Cieszyliśmy się spotkaniem, poznaniem i muzyką. Zachwyt Ernesta dotyczył jeszcze jednej rzeczy, mianowicie – tak ją nazwał – fenomenu festiwalu w Osieku. Tego, że nie bacząc na trudy dojazdu na imprezę, odbywającą się według ścisłych ram chrześcijańskich reguł, przyjeżdżają na nią z całego kraju tysiące młodych ludzi. Powiedział wtedy: „Taki powinien być współczesny wizerunek Kościoła: młody i radosny. (…)
ks. Zdzisław Ossowski
Więcej przeczytasz w 8. numerze dwutygodnika „Pielgrzym” [14 i 21 kwietnia 2024 R. XXXV Nr 8 (897)], str. 31.
Dwutygodnik „Pielgrzym” w wersji papierowej oraz elektronicznej (PDF) można zakupić w księgarni internetowej Wydawnictwa Bernardinum.