Już ponad wiek temu o. Lambert Beauduin, belgijski benedyktyn z opactwa Mont César, zauważył, że liturgia może być jak biblijna Rachela, córka Labana i przyrzeczona żona Jakuba (Rdz 29,17.31) – piękna, ale niepłodna. Taka liturgia może zachwycać majestatem obrzędów, inspirować głębią tekstów, urzekać pięknem przestrzeni i wielością obchodów, ale okaże się bezowocna, bo nie będzie dawała życia, właśnie jak Rachela.

Celem liturgii jest bowiem włączanie nas w życie samego Boga, a nie jedynie sentymentalne czy estetyczne przeżycie. W czym tkwi problem? Czy w samych obrzędach? Nic bardziej błędnego, ponieważ w liturgii pierwszym działającym jest sam Chrystus, który – przyłączając nas do siebie (przez chrzest, bierzmowanie, Eucharystię) – uczestniczy w życiu i uwielbia Ojca tak samo, jak czynił to przed wcieleniem i zstąpieniem na ziemię. Problem tkwi w człowieku dotkniętym konsekwencjami grzechu. Doskonale ilustruje to przypowieść o siewcy (Mt 13, 1–9). Sieje on ziarno, które jest najwyższej jakości i każde zawiera w sobie potencjał gwarantujący obfite zbiory („plon stokrotny”), jednak nie każde przynosi taki owoc. Powodem jest nieodpowiednia gleba. Ta musi być dobrze przygotowana na przyjęcie ziarna. Należy wyrwać chwasty (grzechu), spulchnić ziemię (pokuta) i dopiero wówczas można zacząć siać. Doskonale wie o tym każdy rolnik. Podobnie i nasze życie nie będzie się zmieniało przez sam fakt przyjścia do kościoła na mszę św. bez uprzedniego wysiłku. Liturgia nie gwarantuje automatycznego wzrostu, bo nie jest magicznym rytuałem. Konieczne jest nasze przygotowanie i zaangażowanie. Nazywa się je formacją liturgiczną. Ta obejmuje formację do liturgii (asceza liturgiczna) i udział w niej. (…)
ks. Andrzej Megger
Więcej przeczytasz w 25. numerze dwutygodnika „Pielgrzym” [8 i 15 grudnia 2024 R. XXXV Nr 25 (914)], str. 8.
Dwutygodnik „Pielgrzym” w wersji papierowej oraz elektronicznej (PDF) można zakupić w księgarni internetowej Wydawnictwa Bernardinum.