Przyznaję się, zjadłem płetwala karłowatego – Sławek Walkowski

Podobno ta kiełbasa ma fantastyczny smak. Podobno jest ekscytującą atrakcją na stole. Sprawdziłem. Jakoś nie podzielam tych opinii.

REKLAMA

Moja mama ma siedemdziesiąt pięć lat. Niedawno wróciła z Norwegii, gdzie polowała na zorze polarne. Po powrocie w ciągu półtora tygodnia znalazła jedynie dwie godziny, by się ze mną spotkać. I zaraz pognała do Maroko.
„No to jak było w Norwegii?” – zapytałem, gdy ponownie pakowała plecak.
„Cudownie – odpowiedziała. – Widziałam kilka zorzy i porobiłam świetne zdjęcia. Powoziłam saniami po lodzie. Zjadłam burgera z renifera i wypiłam kilka szotów. Przywiozłam ci kiełbasę. Kiełbasę z wieloryba. No, to pa”.
„Nigdy nie wezmę tego do ust – zadeklarowała moja przyjaciółka. – Biedny wieloryb” – dodała. A ja stałem w kuchni z tą kiełbasą w ręku i zastanawiałem się, co mam z nią zrobić. Przecież nie wyrzucę. Nie znoszę wyrzucać jedzenia. Z drugiej strony walenie raczej są pod ochroną i głupio tak, nieetycznie wręcz, jeść zagrożone gatunki. Okej, to nie ja go przecież ukatrupiłem na Morzu Barentsa. Nie ja zrobiłem z niego tę kiełbasę. I nikt z wielorybników nie pomyślał, że czas miotnąć harpunem w jakiegoś finwala, bo w dalekiej Polsce Sławek oblizuje się, oglądając programy National Geographic o morskich ssakach. Dobrze, sumienie mi się uspokoiło. Tylko co dalej? Co zrobić z tą kiełbasą? (…)

Sławek Walkowski

Więcej przeczytasz w 24. numerze dwutygodnika „Pielgrzym” [26 listopada i 3 grudnia 2023 R. XXXIV Nr 24 (887)], str. 37.

Dwutygodnik „Pielgrzym” w wersji papierowej oraz elektronicznej (PDF) można zakupić w księgarni internetowej Wydawnictwa Bernardinum.

Udostępnij ten artykuł:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *