W średniowieczu podczas porodów lub w ich następstwie umierało od 10 do 15 procent kobiet. By uśmierzyć ból, ciężarnej podawano… okłady z kobylego łajna i sproszkowane odchody wróbli.
Na niebezpieczeństwo narażone były przede wszystkim wieśniaczki i grodzianki. Powodem śmierci najczęściej była wywołana niedoborem żelaza anemia, która prowadziła do krwotoków. Tragedie dużo rzadziej dotykały księżne i możnowładczynie.
Cesarskie cięcie i rzeźnik
Powyższą tezę potwierdzają między innymi badania przeprowadzone przez historyków na przykładzie dynastii Karolingów. Przeanalizowano losy wszystkich znanych żon i córek królów wywodzących się z tego rodu. Okazało się, że żadna z tych kobiet nie straciła życia w związku z porodem. Wyjątki potwierdzały jednak regułę. Komplikacje poporodowe zabiły między innymi Barbarę Zapolyę i Jadwigę Andegaweńską. Warto dodać, że ta ostatnia zaszła w ciążę dopiero po kilkunastu latach pożycia. Starania o spłodzenie dziedzica rozpoczęła niebawem po zamążpójściu – w wieku zaledwie dwunastu lat. Niestety, długo wyczekiwana córeczka – Elżbieta Bonifacja, po kilku dniach dołączyła do zmarłej matki. Również Judyta, żona Władysława Hermana, „od połogu zaniemogła, los zabrał” – jak pisał kronikarz Wincenty Kadłubek. Wcześniaki z racji niskiego poziomu higieny i medycyny nie miały większej szansy na przeżycie.
Jan Hlebowicz
Więcej przeczytasz w 14. numerze dwutygodnika „Pielgrzym” [12 i 19 lipca 2020 R. XXXI Nr 14 (799)]
TUTAJ można zakupić najnowszy (14/2020) numer dwutygodnika „Pielgrzym”:
https://ksiegarnia.bernardinum.com.pl/pl/p/Pielgrzym-142020/287