W lipcu ubiegłego roku, w felietonie „Przykro mi, ale dobijamy dorsza”, opisywałem tragiczną sytuację naszej bałtyckiej ryby. Dziś chciałbym napisać, że jest lepiej. Niestety, nie jest.
Dorsz bałtycki, szczególnie ten ze wschodniego stada, jest niedotleniony, schorowany i zagłodzony. Taki stan sprawia, że z czasem całe stado wyginie. Zniknie, jeśli nic z tym nie zrobimy.
Sytuację usiłuje ratować UE. W kwietniu tego roku była już okazja, by zamknąć natychmiast połowy, ale kraje członkowskie się nie dogadały, co akurat mnie kompletnie nie dziwi. Do akcji wkroczyła Komisja Europejska i dorsza ze wschodniego stada nie wolno łowić od 23 lipca aż do końca roku. Szkoda, że dopiero od tego dnia, bo okres tarła zaczyna się już w maju i trwa do sierpnia. (…)
Więcej przeczytasz w najnowszym numerze dwutygodnika Pielgrzym (16/2019).