Biegnij, Jacek, biegnij!

Jest jednym spośród trzydziestu Polaków, którzy do tej pory zdobyli Koronę Maratonów Ziemi.

REKLAMA

Po raz pierwszy pobiegł w Paryżu, potem brał udział w maratonach na pozostałych sześciu kontynentach. Ostatnim w marcu tego roku – była Antarktyda. Z Jackiem Staniszewskim, na co dzień dyrektorem międzynarodowej firmy, rozmawia Iwona Demska.

– Przebiegnięcie tych siedmiu maratonów na wszystkich kontynentach zajęło Panu kilka lat. Czytałam, że są szaleńcy, którzy zdobywają Koronę Maratonów Ziemi w ciągu jednego roku.

– Powiem więcej, są tacy, którzy dokonują tego wyczynu w ciągu siedmiu dni. I problemem wcale nie jest wydolność organizmu, tylko organizacja tych biegów. Jednak rzeczywiście taki przypadek miał miejsce kilka lat temu.

– Ciężko mi sobie to wyobrazić, ale skoro mówi Pan, że to możliwe…

– Trzeba się przemieścić po całej kuli ziemskiej. Biegacze zaczynali na Antarktydzie, następna była Ameryka Południowa, Stany Zjednoczone, później chyba Australia, Afryka, Azja i Europa.

– Nie uważa Pan, że to jest jednak wyczyn na pograniczu szaleństwa?

– Szaleństwem byłoby, gdyby chcieli zrobić to w jeden dzień (śmiech).

– Pomiędzy maratonami na świecie biega Pan również w Polsce, od jak dawna?

– Biegam od 1977 roku, czyli od czasów liceum. Oczywiście z różnym natężeniem. Na początku krótsze dys-
tanse, maratony nie były wtedy jeszcze bardzo popularne. Szczerze mówiąc, nawet nie wiedziałem, że taki maraton jest możliwy do przebiegnięcia przez amatorów. Widziałem taki bieg tylko w telewizji podczas Igrzysk Olimpijskich. Trochę żałuję, że nie było wtedy takich możliwości.

– Nadrobił to Pan z nawiązką. Próbuję sobie wyobrazić, jakie były reakcje, kiedy zaczął Pan swoją przygodę z bieganiem. Byli pewnie tacy, którzy pukali się w czoło. W latach siedemdziesiątych jogging nie był w Polsce popularny.

– Rozmawiałem o tym niedawno z moim kolegą trenerem. Jak biegałem na przykład po sopockim „Monciaku”, to ludzie prawie wytykali mnie palcami, dając do zrozumienia, że jestem jakimś dziwadłem. Jakby pytali samych siebie: „Co on w ogóle robi? (…)

 

Udostępnij ten artykuł:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *