Do Libii pojechała z przekonaniem, że gorące uczucie pokona wszelkie przeszkody: religijne, kulturowe i mentalne różnice. Tymczasem rzeczywistość szybko i boleśnie zweryfikowała marzenia. Swoje arabskie doświadczenia Nadia Hamid opisała w książce „Gorzka pomarańcza”.
Z autorką rozmawia Iwona Demska.
– Dlaczego zdecydowała się Pani ujawnić tak intymną i trudną część swojego życia?
– Odważyłam się napisać tę książkę – wprawdzie pod pseudonimem, żeby nie robić sensacji – z dwóch powodów: po pierwsze chciałam się oczyścić i wyrzucić z siebie negatywne emocje, które nagromadziły się we mnie przez te wszystkie lata. Drugą, równie istotną przyczyną było pokazanie, a tym samym ostrzeżenie młodych, niedoświadczonych kobiet przed podobnym do mojego związkiem. Bez pamięci zakochałam się w studencie z Libii i nic poza miłością wtedy się dla mnie nie liczyło. To nie znaczy, że wszystkich Arabów i muzułmanów należy oceniać w ten sam sposób i stosować wobec nich jedną miarę. Jednak ta inność, która na początku jest bardzo pociągająca, z czasem staje się największą przeszkodą. Podobnie islam, tak odrębny od chrześcijaństwa. Dlatego te zagrożenia dla wchodzącej w świat Europejki są większe. Ponadto życie w kraju muzułmańskim wymusza na mężczyźnie pewien sposób zachowania i postępowania. Jest to o tyle zaskakujące i szokujące, że ten sam człowiek, mieszkając poza granicami swojego państwa, może być zupełnie inny – dobry, wyrozumiały i tolerancyjny. Tak było w naszym przypadku. Muhtar był dla mnie aniołem. Wszystko zmieniło się po wyjeździe do Afryki. (…)