W Europie mieszka około 160 milionów singli – wynika z danych Eurostatu.
Jednym z najbardziej samotnych miast Starego Kontynentu jest Londyn, z kolei w Danii w tym roku padł rekord pod względem liczby osób żyjących w pojedynkę,
to 37 proc. całej populacji. W Polsce do 2030 roku liczba singli ma zwiększyć się
do 7 milionów. O tym, dlaczego tak się dzieje, z Kariną Muchą, psychologiem
z Uniwersytetu SWPS we Wrocławiu, rozmawia Maja Przeperska.
– Kim właściwie jest dziś singiel?
– Czym innym jest kategoria typowo socjologiczna, a czym innym kategoria psychologiczna. Według socjologów singlem może być osoba, która nigdy nie weszła w związek małżeński, ale także może być to osoba rozwiedziona lub wdowiec. Ponadto mieszka w pojedynkę i nie ma dzieci. Według psychologii singiel to osoba stanu wolnego, która nie tylko okazjonalnie czy przypadkowo jest sama, ale taki stan trwa latami. Dziś singlem określa się również wszystkie te osoby, które dawniej nazywane były dość nieładnie starymi pannami i wiecznymi kawalerami. To te osoby, które nigdy nie weszły w relację damsko-męską.
I o ile w definicji socjologicznej mówi się, że singiel prowadzi samodzielne gospodarstwo, o tyle te stare panny i starzy kawalerowie bardzo często żyją przy swoich rodzinach: ze swoją mamą, ojcem, braćmi, siostrami. I nawet jeżeli mieszkają w pojedynkę, to są bardzo mocno zidentyfikowani jako córka, jako syn, jako ten, który pomaga, który jest blisko swoich rodziców, rodzeństwa.
Patrząc na to pod tym kątem, kategoria singlostwa znacznie nam się rozszerza. (…)