Dwudziestodwuletnia dziewczyna zapragnęła poznać Afrykę. Kupiła bilet przez Internet i poleciała do Nairobi, na przekór przestrzegającym ją bliskim, bez doświadczenia, goniąc za marzeniami. Wtedy jeszcze nie wiedziała, jak bardzo ta decyzja zmieni jej życie. O wyprawie do serca Czarnego Lądu i podróży w głąb siebie napisała książkę „Kenia – hakuna kurudi”. Paula Anna Gierak o życiu w Kenii opowiada w rozmowie z Anną Gniewkowską-Gracz.
– Jakie to uczucie znaleźć się w dalekim kraju, wśród obcych ludzi, w innej kulturze, w dodatku całkiem sama?
– Targały mną sprzeczne uczucia. Z jednej strony to właśnie tego chciałam, spełniałam swoje marzenie, dlatego byłam bardzo szczęśliwa i podekscytowana, a z drugiej była to nie-
kończąca się walka, która niejednokrotnie wyciskała ze mnie łzy. Podchodziłam do tej podróży z dużą pokorą, wiedziałam, że jestem żółtodziobem w podróżowaniu na własną rękę, a Afryka – w moim przypadku Kenia – stanowi wyzwanie nawet dla bardziej doświadczonych podróżników. Na początku wyprawy byłam bardzo zestresowana, chociaż nie wiem, czy to właściwe określenie. Może bardziej oszołomiona… W kółko sprawdzałam, czy wciąż mam przy sobie paszport i pieniądze, bardzo pilnowałam, żeby się nie zgubić lub żeby w drodze nie zastał mnie zmrok. (…)