Nowomiejskie zadumania

REKLAMA

Jadąc samochodem do Nowego Miasta Lubawskiego, dokąd prowadziła mnie posługa duszpasterska, rozmyślałem o odbytej tuż przed wyjazdem rozmowie telefonicznej…

Otóż, zadzwonił do mnie kolega ze szkolnej ławy z pewną prośbą. W młodości obaj byliśmy ministrantami, chodziliśmy też do tego samego ogólniaka i swego czasu on nawet zamierzał pójść do seminarium. Dzisiaj jest wziętym adwokatem – ma wypasiony dom i dobrze mu się wiedzie. Oczywiście uważa się za człowieka wierzącego, bo zdarza mu się – jak to określił – bywać w kościele. Zdziwił mnie jednak swoimi poglądami, bo w pewnej chwili stwierdził: „Zastanawiam się, po co Bóg stworzył taki parszywy świat – z nędzą, głodem – i jeszcze nie raczy kiwnąć palcem, by temu zaradzić”. Cóż, każdy ma prawo do swoich przekonań – pomyślałem i delikatnie zasugerowałem: „Skoro nie podoba ci się ten świat, na którym żyjesz, to może sam spróbowałbyś coś zrobić, by zaradzić panującej na nim nędzy? Możesz przecież wspomóc walkę z głodem, dając swoją złotówkę na ten cel”. Mój kolega przerwał mi jednak, stwierdzając: „Stary, a czy to moja sprawa? Kościół powinien się tym zająć i łożyć na to z kasy, którą bezlitośnie ściąga ze swoich owieczek, mówiąc o jakimś miłosierdziu, a w sumie chodzi mu tylko o zbijanie kasy. (…)

 

Udostępnij ten artykuł:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *