W pierwszej połowie lat 80. Katolicki Uniwersytet Lubelski był pod kilkoma względami wyjątkową uczelnią. Jedyną, jak się wtedy mówiło, między Łabą a Władywostokiem, niekomunistyczną, nieideologiczną, niemarksistowską, ale wolną, uniwersalną, taką, jaka powinna być wyższa uczelnia o nazwie uniwersytet.
Drugą niekonwencjonalną cechą KUL było studiowanie na nim studentów głównie o pochodzeniu chłopskim. Było to dość ironiczne zaprzeczenie jednej z głównych tez władz PRL o budowaniu nowoczesnego społeczeństwa robotniczo-chłopskiego. Tymczasem ci chłopi właśnie kierowali swoje dzieci przede wszystkim na KUL, wiedząc, że tu nie będą indoktrynowane, zmuszane do zaprzeczania tradycji i wiedzy wyniesionej z domów rodzinnych. (…)
ADAM HLEBOWICZ