Liturgia słowa z uroczystości w roku B na końcu tomu III: Pwt 4, 32-34. 39-40; Ps 33 (32), 4-5. 6 i 9. 18-19. 20 i 22 (R.: por. 12); Rz 8, 14-17; Por. Ap 1, 8; Mt 28, 16-20.
(Mt 28, 16-20 – z Biblii Tysiąclecia)
JEZUS UKAZUJE SIĘ UCZNIOM
Ostatni rozkaz
16 Jedenastu zaś uczniów udało się do Galilei na górę, tam gdzie Jezus im polecił. 17 A gdy Go ujrzeli, oddali Mu pokłon. Niektórzy jednak wątpili. 18 Wtedy Jezus podszedł do nich i przemówił tymi słowami: «Dana Mi jest wszelka władza w niebie i na ziemi. 19 Idźcie więc i nauczajcie wszystkie narody, udzielając im chrztu w imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego. 20 Uczcie je zachowywać wszystko, co wam przykazałem. A oto Ja jestem z wami przez wszystkie dni, aż do skończenia świata».
Rozważanie:
W uroczystość Trójcy Świętej wspominamy, rozważamy i przeżywamy najgłębszą tajemnicę naszej wiary w jedynego, ale Trójosobowego Boga. Jest to tajemnica, której umysł ludzki nie potrafił dotychczas, i nie będzie umiał aż do końca czasów, dogłębnie wyjaśnić i doskonale zrozumieć. Katechizm Kościoła Katolickiego tak ją określa: „Trójca jest tajemnicą wiary w sensie ścisłym, jedna z <<ukrytych tajemnic Boga, która nie mogą być poznane, jeśli nie są objawione przez Boga..” (KKK 237). Z woli Bożej zatem dowiedzieliśmy się o istnieniu tej tajemnicy.
Celebrujmy ją jako naród, któremu Bóg udzielił przywileju lepszego poznania swej Osoby. Zostało to umożliwione nam z przyjściem Jezusa, który mówił o trzech Osobach Bożych: Ojcu, Synu i Duchu Świętym. Osoby złączone ze sobą doskonałą miłością – miłością, która jest źródłem i celem każdego życia, i każdej wspólnoty. Okazuje się więc, że to miłość jest podstawową rzeczywistością łączącą Osoby Boskie. Miłość jest swego rodzaju kluczem, który może pomóc – oczywiście, na ile to możliwe ludzkim rozumem – w odczytywaniu tajemnicy Trójcy Świętej. Jeżeli chcemy dobrze rozważyć tajemnicę Trójcy, powinniśmy rozpocząć od przyjrzenia się tajemnicy miłości. Przyglądając się zaś miłości, łatwo możemy dostrzec, że nawet ludzka miłość dąży do jedności. Miłość małżeńska czyni mężczyznę i kobietę „jednym ciałem”, jak zostało to podkreślone przy stworzeniu Ewy: „Dlatego to mężczyzna […] łączy się ze swoją żoną tak ściśle, że stają się jednym ciałem” (Rz 2,24). Takie złączenie prowadzi do jedności, która wyraża się w rodzinie, w Kościele i narodzie. Jeżeli miłość ludzka, chociaż niedoskonała, łączy osoby w jedno, to tym bardziej miłość doskonała, jaką jest sam Bóg, jednoczy trzy Osoby Boże. Tym bardziej, że są One Duchem.
Przez długi czas chrześcijanie szukali jakiegoś sposobu, aby w skromnych ludzkich znakach wyrazić tę największą ze wszystkich prawd Bożych. Uczynili to przez znak krzyża. Za każdym razem, gdy czynimy ten tradycyjny znak, dajemy światu świadectwo o tej głębokiej tajemnicy Bożej. Dajemy też świadectwo, że uwierzyliśmy Bogu, i przyjmujemy jako prawdę także i tę tajemnicę. Znak krzyża ma podwójne znaczenie: jest znakiem natury Boskiej, Boga, który objawił samego siebie ludzkości, i znakiem, że ludzkość odpowiada na Boże wezwanie zbawienia.
Znak krzyża, w tych szczegółach, ma znaczenie symboliczne. Mówiąc „w imię Ojca” i dotykając czoła, głowy całej osoby ludzkiej, głosimy cześć pierwszej Osobie Trójcy Świętej, którą jest Ojciec Jednorodzonego Syna Jezusa.
Dotykając piersi i mówiąc „i Syna” wskazujemy na serce ludzkie. Jest ono symbolicznym centrum naszych uczuć. To wspaniały i doskonały symbol Syna Bożego. To tak, jakbyśmy powiedzieli do Jezusa: „Napełnia Cię miłość bez słów wobec Twego Ojca i całego stworzenia. Z miłości do nas stałeś się Człowiekiem o ludzkim sercu, jak nasze”.
Jeżeli rozważymy dogłębnie pierwsze dni naszego życia w łonie matki, to zrozumiemy, że trzy tygodnie po zwiastowaniu Maryi serce Jezusa było całkowicie uformowane w Jego delikatnym, maleńkim ciele, jak było uformowane serce każdego z nas w łonie matki. Zaczęło bić i podczas całego Jego życia na ziemi uderzało rytmem uczuć ludzkich. Pulsowało szlachetną miłością do Ojca; grzmiało gniewnie na hipokryzję tych, którzy chcieli wypaczyć prawdę o Bogu; biło czułą litością na widok smutnej śmierci; najczęściej jednak uderzało spokojnym rytmem miłości i czułej litości dla wszystkich, którzy przychodzili do Niego, aby być uwolnionymi od choroby duszy i ciała, i nie przychodzili na próżno. A na Kalwarii pozostawił wspomnienie swej ofiarnej miłości właśnie w znaku krzyża, który wspominamy tak często.
Kreślimy dalej znak krzyża dotykając ramion i mówiąc „i Ducha Świętego”. Nasze ramiona, moc naszych rąk, są godnym symbolem Ducha Świętego, który zstąpił w Bożej mocy zbawczej, jakby skrzydła rozpostarte nad całym światem. Duch Święty zstąpił na Jezusa w postaci gołębicy, w czasie chrztu w Jordanie, i wzmocnił Go w wykonywaniu posłannictwa aż do śmierci. W szumie potężnego wiatru zstąpił, w formie języków ognia, na Apostołów, aby zachęcić ich do głoszenia słowa zbawienia z odważną miłością. Gdyż Duch Święty jest Miłością Bożą, a miłość jest mocą dokonującą wszelkiego dobra.
Rozważmy teraz przez chwilę znak krzyża, który często robimy po zanurzeniu dłoni w wodzie święconej. Czyniąc to, sakramentalnie wspominamy nasz chrzest przyjęty właśnie „w imię Ojca i Syna i Ducha Świętego”, tak jak zalecił Jezus swym Apostołom przy pożegnaniu (zob. Mt 28,19).
W tym momencie wyznajemy, że jesteśmy dziećmi Bożymi. Dziecięctwo Boże czyni nas spadkobiercami tego, co posiada Syn Boży. Zostaliśmy oddani Bogu i otrzymujemy Boga. Znak krzyża jest wezwaniem do wejścia w tajemnicę miłości. Zaprasza do uczestnictwa w miłości Syna i we wszystkim, co On zdobył dla nas. Wzywa do wzniesienia ramion i zatroszczenia się o Jego dzieło zbawcze w mocy Ducha Świętego.
Znak krzyża wyraża jeszcze coś więcej, jest znakiem i symbolem przyszłej błogosławionej wizji. Rozpoczyna się ona wiarą, wzrasta aż do chwili, w której nie tylko zobaczymy, ale też doświadczymy jedność Trójcy, w którą tu, na ziemi tylko wierzymy, natomiast w wieczności włączymy. Zostaniemy bowiem wówczas zjednoczeni z życiem Trójcy Świętej. Będziemy mieli uczestnictwo w Jej rodzinnym życiu na całą wieczność. Niech nasza wiara w tym pomoże, a codzienne życie da pewność osiągnięcia tego.
Źródło: ks. Władysław Biedrzycki MSF, „Ewangelia w liturgii i życiu”, Pelplin 2011