Liturgia słowa: Dz 10, 25-26. 34-35. 44-48; Ps 98 (97), 1bcde. 2-3b. 3c-4 (R.: por. 2a); 1 J 4, 7-10; J 14, 23; J 15, 9-17. Albo Drugie czytanie, Śpiew przed Ewangelią i Ewangelia z VII Niedzieli Wielkanocy: 1 J 4, 11-16; Por. J 14, 18; J 17, 11b-19.
(J 15, 9-17 – z Biblii Tysiąclecia)
9 Jak Mnie umiłował Ojciec, tak i Ja was umiłowałem. Wytrwajcie w miłości mojej! 10 Jeśli będziecie zachowywać moje przykazania, będziecie trwać w miłości mojej, tak jak Ja zachowałem przykazania Ojca mego i trwam w Jego miłości. 11 To wam powiedziałem, aby radość moja w was była i aby radość wasza była pełna.
Prawa przyjaźni z Chrystusem
12 To jest moje przykazanie, abyście się wzajemnie miłowali, tak jak Ja was umiłowałem. 13 Nikt nie ma większej miłości od tej, gdy ktoś życie swoje oddaje za przyjaciół swoich. 14 Wy jesteście przyjaciółmi moimi, jeżeli czynicie to, co wam przykazuję. 15 Już was nie nazywam sługami, bo sługa nie wie, co czyni pan jego, ale nazwałem was przyjaciółmi, albowiem oznajmiłem wam wszystko, co usłyszałem od Ojca mego. 16 Nie wyście Mnie wybrali, ale Ja was wybrałem i przeznaczyłem was na to, abyście szli i owoc przynosili, i by owoc wasz trwał – aby wszystko dał wam Ojciec, o cokolwiek Go poprosicie w imię moje. 17 To wam przykazuję, abyście się wzajemnie miłowali.
Rozważanie:
Liturgię szóstej niedzieli wielkanocnej wypełnia wezwanie do miłości. Słowa Jezusa odczytane w Ewangelii wskazują na źródło miłości; na sposób dojścia do miłości; i na owoc miłości. W odczytanym urywku z listu św. Jana zapisana jest definicja miłości, a w urywku z Dziejów Apostolskich została unaoczniona prawda, że dla miłości Bożej nie ma granic. Roszczenie sobie pretensji do omówienia całej nauki płynącej z tych czytań liturgicznych byłoby wielkim nieporozumieniem. Nawet najbardziej wyuczony i wymowny nauczyciel nie jest bowiem w stanie dać pełnego wyjaśnienia i zrozumienia. Miłość może zrozumieć i budować na niej całe swoje życie tylko ten, kto z własnej woli będzie starał się zgłębić słowa Jezusa właśnie przekazane w dzisiejszej Ewangelii i kto rozważy dobrze przemyślenia św. Jana z drugiego czytania.
Zastanówmy się jednak, tu przed ołtarzem, przez krótką chwilę nad tym, do czego wzywa nas dziś liturgia, by następnie, w zaciszu swego serca, zastanowić się nad tym, czym jest dla nas miłość i jaki wpływ ma ona na nasze codzienne życie.
Na początku Ewangelii Jezus wskazuje źródło miłości. Jest nim sam Bóg, Można wprost powiedzieć, bez obawy popadnięcia w błąd, że miłość, do której Jezus wzywa i którą nam okazuje, nie jest jego własnością, ale jest to miłość Boga Ojca. Do tego skłania wypowiedź Jezusa: „Jak mnie umiłował Ojciec, tak i Ja was umiłowałem”. Jezus dzieli się ze swymi uczniami miłością, której doznał od Ojca. Miłość ta nie jest jednak całkiem darmowa. Płynie bowiem ze zjednoczenia Jezusa z Ojcem przez zachowywanie przykazań. Zjednoczenie to jest nierozerwalne, a miłość nieutracalna. Dlatego Jezus podkreśla: „trwam w Jego miłości”. W tym wyznaniu Jezusa jest równocześnie wskazana droga dojścia do miłości Bożej. Są nią przykazania. Jezus okazuje miłość Bogu Ojcu przez zachowywanie tych przykazań, które On pozostawił. Tak jak Jezus przez chętne wypełnianie wszystkiego, co Bóg Mu zlecił do wypełnienia, został objęty miłością Bożą, tak samo uczeń zostanie objęty miłością Jezusa, przez zachowanie Jego przykazań. Wtedy słowa Jezusa „trwam w Jego miłości” stają się własnością także i ucznia. Takiej miłości nikt i nic nie może pozbawić każdego, to trwa w zjednoczeniu z Bogiem i Jezusem. To zjednoczenie jest zawsze oparte na bezwarunkowym posłuszeństwie Bogu, wyrażonym w zachowywaniu przykazań Bożych.
Owocem miłości Bożej jest radość. Nie chodzi o radość przeżywaną przypadkowo, ale o „radość pełną”, jak mówi Jezus. Co to znaczy? Z codziennego doświadczenia każdy z nas wie, że doznajemy radości z różnych powodów. Z wykonania jakiejś interesującej pracy, z osiągnięcia jakiegoś celu, z otrzymania jakieś rzeczy. Te radości są jednak krótkotrwałe, szybko przemijające i nie pozostawiają długotrwałego owocu. Radość płynąca z miłości Bożej jest wieczna. Nigdy się nie kończy. Płynie bowiem z doskonałego zjednoczenia z Bogiem, który jest Miłością. Właśnie o takiej radości mówi Jezus w dzisiejszej Ewangelii. To stwierdzenie ukazuje również pełną definicję miłości. Podaje ją św. Jan w drugim czytaniu mówiąc, że „Bóg jest Miłością”. Bóg nazywany Miłością nie mieści się w żadnym określeniu miłości ludzkiej. Jest bowiem Miłością w swej istocie. Bóg jako Miłość w swej działalności nie ma nigdy na względzie samego siebie, nie szuka swego dobra, ale zawsze dobra tych, których miłuje i to dobra bez granic. Natomiast ludzka miłość ma na względzie nie tylko dobro tego, którego kocha, ale też własne dobro. Dlatego każdy, kto chce cieszyć się miłością Bożą i nią promieniować na innych, musi uczynić wszystko, by włączyć się całkowicie w tę Miłość, którą jest sam Bóg.
Czy do takiej miłości może dojść człowiek własnymi siłami, własną pomysłowością? W odpowiedzi można przytoczyć znów słowa Jezusa: „Nie wyście Mnie wybrali, ale to Ja was wybrałem”. To, że znajdujemy siebie w miłości Bożej, zawdzięczamy dobroci i miłości Jezusa. Czy to znaczy, że jesteśmy całkowicie bezsilni w podejmowaniu decyzji przynależenia do miłości Bożej? Oczywiście, że nie! Sam Jezus zachęca do odważnego spojrzenia na naszą rzeczywistość. Jesteśmy Bożą własnością, to prawda! Bóg nas nigdy nie opuści, tym bardziej, gdy zwrócimy się do Niego w imię Jezusa, wówczas wszystko otrzymamy.
Potwierdzenie tych słów Jezusa można znaleźć w dzisiejszym pierwszym czytaniu. Korneliusz i cała jego rodzina wyznają wiarę i proszą o chrzest. Są poganami i natrafiają na trudności ze strony chrześcijan pochodzenia żydowskiego. Czy można żyć Ewangelią bez uprzedniego przyjęcia przepisów Prawa Mojżeszowego? Bóg sam daje odpowiedź udzielając nieochrzczonym poganom Ducha Świętego. Każdy, kto jest posłuszny Bogu i zachowuje przykazanie Boże, będzie włączony i pozostanie w miłości Bożej. Prośmy o łaskę wierności Bogu.
Źródło: ks. Władysław Biedrzycki MSF, „Ewangelia w liturgii i życiu”, Pelplin 2011