Czas na teologiczną opowieść. Ma ona dwoje bohaterów żyjących w V wieku. Są oni tak różni jak ogień i woda, a może lepiej – jak piekło i niebo. Jeden ukazuje ludziom piękno świętości, drugi zdmuchuje z nich wszystkie cnoty i wciąga w świat kolorowego grzechu. Konkurencja jest olbrzymia…

Może fraza mówiąca o zdmuchiwaniu cnót jest w naszej opowieści kluczowa. Ludzie w większości praktykują cnoty powierzchownie i wcale nie starają się ich zakorzenić w swoim sercu. Wystarczy jedna celna pokusa, a cnota znika. Pewnie za chwilę wróci, by znowu położyć się na powierzchni naszego życia i by wszystko było jak dawniej – jakby przed momentem nic się nie stało. Przyznacie, że wygląda to dość niebezpiecznie.
Oto i nasi bohaterowie. Pierwszym jest żyjący w Egipcie asceta, który – jak podają źródła – był „doskonałym mnichem”. Wiemy, że miał na imię Nonnus i że pewnego dnia został wyrwany ze swego świata kontemplacji – „ze względu na cnotliwe życie” został wybrany przez lud na biskupa. W tym momencie Nonnus stał się osobą posiadającą misję publiczną.
Drugą pierwszoplanową postacią naszej opowieści jest kobieta – najsłynniejsza kurtyzana Antiochii, nazywana Margaritą, czyli Perłą. To ona, bajecznie piękna, bajecznie bogata i – cóż, użyjmy raz jeszcze tego samego słowa – bajecznie kusząca, była najbardziej pożądanym skarbem w tym wielkim kosmopolitycznym mieście. Margarita miała w sobie coś z bogini i kapłanki zarazem. W końcu właśnie w Antiochii znajdowało się jedno z wielkich centrów pogańskiej opozycji wobec chrześcijaństwa. Dodajmy – bywało, że opozycji zwycięskiej.
Triumfy pogaństwa zasadzały się głównie na wspomnianym zdmuchiwaniu cnót z pobożnych chrześcijan, którzy myśleli sobie: „Zrobimy krótki, cichy wypad w ten wielobarwny pogański świat, a potem wrócimy”. I będzie tak, jakby nic się nie stało.
Nonnus woła
Zdarzyło się pewnego dnia, że Nonnus i Margarita się spotkali. Było to w chwili, w której Nonnus przemawiał na zwołanym w Antiochii synodzie. Właśnie w tamtym momencie obok kościelnego zgromadzenia przechodziła owa słynna na całą okolicę kokota. Była tak piękna, że wszyscy mimowolnie zwrócili na nią swe oczy i przestali słuchać. Wówczas Nonnus zawołał: „Gdybyście z taką gorliwością i pieczołowitością dbali o własne dusze, jak ta kobieta troszczy się o swoją urodę, bylibyście świętymi!”.
Margarita słyszy
Nie do Perły zwrócił się święty biskup, ale Perła usłyszała. To dziwne, ale dotknęły ją słowa tego niezwykłego człowieka, który spojrzał na nią inaczej niż wszyscy. Cóż – powiecie – będziecie mieli rację – spotkała świętego, a to zawsze zostawia w człowieku ślad. Tak właśnie było i tym razem. Margaritę zaniepokoił fakt, że podobno ma istnieć jakieś inne piękno – piękno duszy. Że istnieje uroda, która nie zacznie z niej uchodzić razem z upływem lat… Piękno, które może nie będzie zachwycać ludzi, ale zachwyci Boga!
Nie do niej i nie o tym mówił Nonnus. On tylko wykorzystał przykład antiocheńskiej Perły jako zachętę do praktykowania cnót przez chrześcijan. Ale łaska dotknęła też pogańskiej nierządnicy.
Czarna gołębica
Margarita poczuła, jakby musnął ją niepokój. A Nonnus? W końcu był jej biskupem i musiał zabiegać o jej zbawienie. Kiedyś Pan zapyta go, czy był dobrym pasterzem.
Nonnus nie pozostawił jej samej, zaczął o nią walczyć. Rzucił szatanowi wyzwanie. Modlił się i pościł. Cierpliwie. Chciał, by jej dusza zamieszkała w niebie. W końcu takie było marzenie Boga. A jego zadanie. Mogło się to stać tylko cudem…
Pewnego dnia nasz święty miał widzenie. Czarna jak sadza gołębica usiadła w jego dłoniach, a on zanurzył ją w wodzie święconej. Wówczas gołębica stała się biała jak śnieg. Wizja okazała się prorocka. Nadszedł dzień, kiedy kobieta porzuciła ze wstrętem dotychczasowe życie. Uklękła przed biskupem i poprosiła go o chrzest. Otrzymała na nim imię Pelagia – to samo, które otrzymała od matki i które porzuciła, wybierając zawód nierządnicy.
Nikt za nią nie ucieknie
Dodajmy, że w tej opowieści nic nie jest proste ani czarno-białe. Samo nawrócenie nie wystarczyło; przez wiele kolejnych dni diabeł nękał Pelagię (już teraz człowieka z nową tożsamością). Budził w niej żar żądz, kusił, wyśmiewał, odbierał nadzieję na zbawienie, przekonywał, że i tak należy do niego i nic już tego nie zmieni. Margarita go chciwie słuchała, Pelagia słucha z obrzydzeniem. Ale szatan był godnym adwersarzem – właściwie to on powinien wygrać tę batalię.
Co zrobiła nasza bohaterka? Najmądrzejszą rzecz na świecie! Nie podjęła nierównej walki, w której z każdą chwilą by słabła, ale po prostu uciekła. Przekazała Kościołowi swój cały majątek uzyskany z poprzedniego zatrudnienia, zerwała wszystko, co wiązało ją z przeszłością i… uciekła z miasta. Ostatecznie zamieszkała na pustyni. Dziś jest czczona jako święta. A sama zamieszkuje chwałę Nieba.
Wirtualna ikona św. Pelagii
Tak sobie myślę: gdyby opisać jej losy za pomocą ikony i na jednym obrazie przedstawić – jak to czynią wschodnie malowidła – całą historię Margarity, może ujrzelibyśmy coś wyjątkowego. W pewnym momencie życia wokół jej głowy pojawiłby się nimb. Ale szokująco inny niż ten, który znamy z wizerunków świętych. To byłby nimb czarny jak smoła. Więcej, Margarita stałaby zawsze bokiem albo z głową odwróconą od nas. Bo nie miałaby nam nic do powiedzenia. Ten czarny nimb oznaczałby, że kobieta należy już do szatana, że wybrała go świadomie i dobrowolnie, że jego sprawy uczyniła swoimi. (Siostra Łucja ostrzegała, że dziś takich ludzi jest wielu – nazwała ich nawet całym „pokoleniem”. – „pokoleniem szatańskim”).
Obyście tylko nie uznali, że czarny nimb zwraca na siebie uwagę i że jest na swój sposób piękny! Bo – niestety – ludzie opętani przez zło, należący do wspomnianego „szatańskiego pokolenia”, też potrafią być dla nas atrakcyjni…
Jedną rzecz trzeba jeszcze zrobić
Powróćmy do naszej ikony przedstawiającej życie św. Pelagii. Przez jakiś czas była ona zwykłą osobą, świecką – bez nimbu, bez zasług, bez występków. Potem stało się coś złego: wokół jej głowy pojawił się czarny otok. Bohaterka ikony jest teraz Margaritą, szatan hojnie sypie jej w zanadrze bogactwa i sławę, jej czarny nimb wciąga ludzi w otchłań grzechu… Diabeł nie musi się nią już zajmować, bo jest już jego! I nagle zdarza się przypadkowe spotkanie – grzesznica spotyka świętego, nagle złoty blask jego nimbu okazuje się piękniejszy, nagle człowiek będący własnością diabła chce mieć Boga za swego Pana.
To zawsze jest możliwe. Słowo „odkupienie” oznacza, że skarby, jakie posiada ukrzyżowany Jezus, są tak wielkie, że może zapłacić za wykupienie Margarity każdą cenę. To trochę historia o nas, prawda? Przecież wszyscy jesteśmy odkupieni przez Chrystusa. Pamiętajmy tylko, że nikt za nas od diabła nie ucieknie.
Wincenty Łaszewski
„Pielgrzym” [28 kwietnia i 5 maja 2024 R. XXXV Nr 9 (898)], str. 28-29.
Dwutygodnik „Pielgrzym” w wersji papierowej oraz elektronicznej (PDF) można zakupić w księgarni internetowej Wydawnictwa Bernardinum.