Św. Antoni – opiekun życia – Zdzisław J. Kijas OFMConv

Mimo upływu lat św. Antoni nie przestaje żyć w pobożności i modlitwie wiernych. Nie przestaje też przychodzić z pomocą tym, którzy jej u niego szukają w sytuacjach po ludzku beznadziejnych, proszą go o materialne lub duchowe wsparcie, zwracają się do niego o współczucie lub mądrość w rozwiązaniu życiowych trudnościach, zabiegają o rozwiązanie spraw zagmatwanych, o niepogubienie się na krętych drogach życia czy wybrania właściwego kierunku na licznych skrzyżowaniach codzienności.

REKLAMA

Ś

w. Antoni przychodzi nam z pomocą, przekonując jednocześnie, że to sam Bóg w swojej łaskawości okazuje miłosierdzie, chcąc nas wybawić od złego i przyciągnąć do siebie. Przekonuje swoich licznych i wiernych czcicieli słowami apostoła Piotra: „To niech będzie wiadomo wam wszystkim i całemu ludowi Izraela, że w imię Jezusa Chrystusa Nazarejczyka – którego ukrzyżowaliście, a którego Bóg wskrzesił z martwych – że przez Niego ten człowiek stanął przed wami zdrowy” (Dz 4,10).

W roku 2022 nakładem wydawnictwa franciszkańskiego Bratni Zew ukazała się książka Małgorzaty Myrchy-Kamińskiej, zatytułowana „Cuda, łaski, interwencje św. Antoniego”. Autorka zebrała 171 świadectw „cudów, łaska, interwencji” otrzymanych przez różne osoby dzięki wstawiennictwu św. Antoniego. Obejmowały one wyłącznie okres powojenny i zawężały się do granic naszego kraju. Zebrane świadectwa cudownych interwencji św. Antoniego autorka podzieliła na siedem rozdziałów: patron w życiu; stróż w rodzinie; protektor w pracy; znalazca rzeczy zgubionych; lekarz w chorobie; wspomożyciel w potrzebie; opiekun w codzienności.

Same tytuły rozdziałów pokazują, jak szeroki jest wachlarz łask, które wyprasza dla swoich czcicieli i czcicielek cudotwórca z Padwy. Nie zawęża się do pomocy w odnalezieniu rzeczy zgubionych, o co często jest proszony. Jego opieka sięga głębiej. Ważny dla niego jest każdy aspekt naszego życia, lecz nade wszystko sam człowiek. Jego życie osobiste i rodzinne, jego praca i to, co posiada, nieodzowne do pełnego szczęście, są również jego troską. Ważne dla św. Antoniego jest moje zdrowie fizyczne i duchowe, może życie społeczne, stąd przychodzi z pomocą w różnych potrzebach, które niesie codzienność.

Nie sposób przedstawić w niniejszym tekście wszystkich świadectw osób, które doznały w swoim życiu cudownego działania tego świętego. Odsyłam zainteresowanych do książki Małgorzaty Myrchy-Kamińskiej. Przytoczę wyłącznie dwa krótkie świadectwa.

Pani Lidia pisze: „Św. Antoni zajmuje szczególne miejsce w mojej rodzinie. Mój tata nosi imię świętego, a historia nadania mu imienia Antoni jest niezwykła sama w sobie. W dniu, kiedy się urodził, po kilku godzinach okazało się, że pępowina została nieprawidłowo zawiązana, nastąpił krwotok i wtedy moja śp. babcia pomyślała, jak tu dać na imię dziecku, żeby szybko je ochrzcić. Z racji tego, że w pokoju wisiał obrazek św. Antoniego – takie właśnie imię zostało mu nadane. Zapewne było to jedynie krótkie westchnienie do św. Antoniego o uratowanie dzieciątka. W tamtej chwili z pewnością nie było czasu na dłuższe modlitwy ani rozważania. Ponadto w tamtych czasach wiele dzieci po prostu tuż po urodzeniu odchodziło wskutek trudnych warunków życia. Był to okres tuż po wojnie.

Historia ta pokazuje więc, jak skutecznym patronem jest św. Antoni. Wystarczyło jedynie nadać jego imię dziecku, a on już wszystkim się zajął. Może stało się tak dlatego, żeby teraz ci, którzy czytają te słowa, wiedzieli, jak wielkim jest on Orędownikiem przed tronem Boga”.

Pani Julita dziękuje z kolei św. Antoniemu za łaskę nawrócenia męża: „Gdy sięgam pamięcią wstecz – pisze w swoim świadectwie – to muszę wyznać, że w swoim życiu zrobiłam wiele złych rzeczy i zwykłych «głupot». W wieku piętnastu lat wyszłam za mąż. Wkrótce urodziłam dziecko, a po jego narodzinach w niedługim czasie rozwiodłam się z mężem. Po śmierci mojej mamy szybko musiałam nauczyć się życia, bo nie miałem już nikogo obok siebie, kto by mi pomógł lub w czymś wsparł. Wtedy nawiązałam bliższą relację ze św. Antonim. Przywiązałam się do niego. Zaufałam mu i zdałam się na jego orędownictwo przed Bogiem. W trudnych sytuacjach życiowych, gdy czasami byłam wręcz w rozpaczliwym położeniu, nigdy nie zostawił mnie na łasce losu i nigdy nie odwrócił się ode mnie.

Potem poznałam Erwina. Niemca. Traktował mnie z serdecznością i szacunkiem. Ale był człowiekiem niewierzącym. Ja sama, zajęta wychowywaniem syna, nie dbałam o praktyki religijne. Rzadko chodziłam do kościoła, najczęściej wtedy, gdy miałam jakieś ciężkie chwile. I wtedy modliłam się do św. Antoniego.

Na ślub cywilny z Erwinem wybrałam święto św. Antoniego, wtorek 13 czerwca 2000 roku. W podróż poślubną udaliśmy się do Padwy. Był to mój pomysł, na który przystał mój nowy mąż. Erwin nie chciał jednak towarzyszyć w bazylice św. Antoniego, do której się udałam. Nie wszedł do środka, pozostał na zewnątrz.

Erwin jako dziecko został ochrzczony i na tym koniec. Innych sakramentów nie przyjmował. O Bogu i o Kościele nie chciał słyszeć. Ja natomiast po ślubie na tyle, na ile mogłam, znowu związałam się z Kościołem. Gdy chodziłam do kościoła, zawsze były kłótnie. Czasami potem mąż nie chciał mnie wpuścić do mieszkania. Tak było przez kilka lat. Pewnego razu, gdy byliśmy razem na cmentarzu przy grobie mojej mamy, poprosiłam Erwina, by mi obiecał, że zorganizuje mi chrześcijański pochówek, gdy umrę. On nie odezwał się na to ani słowem.       

Minął jakiś czas. Zmieniliśmy miejsce zamieszkania, bo dostaliśmy gdzie indziej pracę. Wyprowadziliśmy się do Włoch. Często mogłam bywać w Padwie, bo miałam niedaleko. Będąc w bazylice, modliłam się przy grobie świętego o nawrócenie męża. Po jednej z takich wizyt w Padwie mąż powiedział do mnie, że on by sobie życzył chrześcijańskiego pogrzebu. – Ty? – spytałam, zdumiona.

Uświadomiłam mu trudności z tym związane. Przypomniałam mu, że od swojej młodości nie chodził do kościoła, że nie mamy ślubu kościelnego. Mieliśmy oboje wcześniej związki cywilne. Mąż się jednak nie poddawał. Mówił, że są chyba jakieś sposoby, żeby to wyprostować. Poszłam do kościoła, porozmawiałam z księdzem na ten temat. On nie ukrywał, że uregulowanie tych wszystkich spraw do łatwych należeć nie będzie. Ponieważ nie odpuszczaliśmy, byliśmy stanowczy i nieustępliwi, on wysłał zapytanie do biskupa. I wtedy Erwin po raz pierwszy towarzyszył mi podczas mojej kolejnej wizyty w bazylice. Przyjął błogosławieństwo, którego udzielił posługujący tam zakonnik. Gdy wróciliśmy do domu, zgodnie postanowiliśmy, że w ramach podziękowania za pięć wspólnych lat w niedzielę 5 czerwca 2005 roku pójdziemy na mszę św. Ksiądz nas zobaczył i powiedział, że mamy do niego przyjść do kancelarii. Erwin był przekonany, że przyszła odpowiedź od biskupa. I tak było.

Za przyczyną św. Antoniego doznaliśmy łaski. Mój mąż nawrócił się na wiarę katolicką i stał się gorliwym praktykującym katolikiem”.

Niekończąca jest lista świadectw osób, wdzięcznych św. Antoniemu za otrzymane cuda, łaski i szczególne interwencje. Czasy się zmieniają, ale nie zmienia się troska tego świętego o każdego, kto szuka u niego pomocy w jakiejkolwiek sytuacji, którą niesie życie.

Zdzisław J. Kijas OFMConv

„Pielgrzym” [11 i 18 czerwca 2023 R. XXXIV Nr 12 (875)], s. 20-21

Dwutygodnik „Pielgrzym” w wersji papierowej oraz elektronicznej (PDF) można zakupić w księgarni internetowej Wydawnictwa Bernardinum.

Udostępnij ten artykuł:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *