Zapusty czy inaczej ostatki – ostatnie dni karnawału obchodzone od „tłustego czwartku” do „śledzika” – to w kulturze masowej jakby dni pożegnania z jedzeniem do syta. Media w tym czasie prześcigają się w podawaniu przepisów na pączki, a ludzie chwalą się, nie wiedzieć czemu, ile pochłonęli tych tłustych słodkich kul. Ludzie chcą się najeść, bo niedługo Wielki Post, a to kolejna szansa, żeby trochę schudnąć i może lepiej wyglądać. Jednak wszyscy czujemy, że to jakiś absurd.

Wielu wiernych wyznawców „tłustego czwartku” nie rozpocznie Wielkiego Postu. Nie posypią głów popiołem, nie będą uczestniczyli w drodze krzyżowej, nie stracą nawet zbędnych kilogramów. Dlaczego? Bo tak naprawdę to nie Wielki Post ich interesuje. Nie jest on medialny ani atrakcyjny dla kultury masowej, nie jest nawet marketingowo użyteczny. Wielki Post ze swoim ogołoceniem, ofiarą cierpienia i ciszą nie podlega w żaden sposób wykorzystaniu przez tych, którzy przywykli zarabiać przez okrągły rok na symbolach świętowania. Jest przez nich odczytywany jako powód dramatu handlowej i rozrywkowej pustki. I dlatego właśnie jest to czas szansy na nasz powrót do istoty chrześcijaństwa, do tego, co najważniejsze w naszej relacji z Bogiem. Wszystko, co czynimy naprawdę w Wielkim Poście, ma pozostać niezauważalne dla ludzi. To jest autentyczna broń chrześcijaństwa. Nikt nie może nam jej wydrzeć.
Obronić chrześcijaństwo
Kiedy pytamy, jak obronić nasze chrześcijaństwo, Jezus Chrystus daje nam jasną odpowiedź: „Strzeżcie się, żebyście uczynków pobożnych nie wykonywali przed ludźmi po to, aby was widzieli; inaczej bowiem nie będziecie mieli nagrody u Ojca waszego, który jest w niebie” (Mt 6,1). Ewangelia Środy Popielcowej, proklamowana na początku Wielkiego Postu, jest sztandarem całego tego świętego czasu. Jezus uczy nas, jak dawać jałmużnę, jak się modlić i jak pościć, a także jak wszystkie uczynki Wielkiego Postu wykonywać z pobożnością w ukryciu przed ludźmi. Akt prawdziwego nawrócenia to kwestia wewnętrznej przemiany serca, a nie działania na pokaz. Każde świadectwo wypływa z przemiany serca, która nie może być wymuszona chęcią pokazania się. To sprawa wewnętrznej drogi powrotu do Ojca.
Obraz dla medytacji
Kościół w swojej mądrości na każdy tydzień Wielkiego Postu podaje nam słowo Ewangelii z konkretnym obrazem dla medytacji. W pierwszą niedzielę jest to obraz samego Chrystusa poszczącego na pustkowiu, wskazującego nam, jak odpowiadać temu, który chciałby, dać nam złudzenie, że może nam przekazać na własność cały świat – i że jesteśmy w stanie nasycić samych siebie. Z Chrystusem dochodzimy do wniosku, że to nieprawda. Nie możemy nasycić samych siebie nawet największą ilością chleba czy innego pokarmu. Nie jesteśmy w stanie posiąść całego świata, jego bogactw i władzy. Słowa: „Nawracajcie się i wierzcie w Ewangelię” (Mk 1,15), wyznaczają początek naszej wielkopostnej drogi. Nawrócić się to pojąć, zrozumieć i przyjąć, że tylko Bóg może nas nasycić.
Znać sens Wielkiego Postu, wiedzieć, za kim idziemy, to podstawa. Wynika ona z drugiego obrazu, który w przemienieniu Chrystusa ponawia w nas przeżywanie tajemnicy o prawdzie Bożego Syna. „To jest mój Syn umiłowany, Jego słuchajcie!” (Mk 9,7). To słowa Bożego świadectwa, że jedynym i prawdziwym Pośrednikiem między Bogiem a ludźmi jest Jezus Chrystus. Nakaz słuchania samego Chrystusa dotyczy wszystkich Jego uczniów. Ale nie o sam nakaz słuchania tu chodzi, lecz o pójście za Chrystusem, o przylgnięcie do Niego, Jego życia i ofiary. Nabożeństwa wielkopostne, dobrze sprawowane i przeżywane, są przypomnieniem i uobecnieniem przylgnięcia do Jezusa Chrystusa. Pewnie jeszcze bardziej są uobecnieniem obecności Chrystusa przy nas, przy naszym cierpieniu. Droga krzyżowa jest nabożeństwem, na które idziemy z naszymi krzyżami. Taki jest sens przeżywania jej razem z Jezusem. Nabożeństwo przeżywania Męki Pańskiej istotowo ukierunkowane jest na tajemnicę zmartwychwstania. Uczniowie wracający z Góry Przemienienia rozmawiali ze sobą o tym, co znaczy „zmartwychwstać”.
Rozważanie ewangeliczne kolejnej niedzieli Wielkiego Postu potwierdza tę prawdę i ubogaca ją o fakt, że to Jezus Chrystus jest prawdziwą Świątynią, którą ludzie spróbują zburzyć, ale która zostanie odbudowana w trzy dni. Bynajmniej nie chodzi tu o trzy dni leżenia w grobie, jak sobie nieraz zupełnie bezmyślnie zakładamy, ale o Triduum Sacrum, trzy święte dni sprawczej miłości Chrystusa, który wypełnia wszystko w ofierze Krzyża, śmierci i w zmartwychwstaniu. Prawdziwą Świątynią jest Chrystus. Ona trwa w Eucharystii. Czymże byłyby nasze budynki kościelne bez Eucharystii?
W dialogu Chrystusa z Nikodemem objawia się moc wiary w Syna Bożego. Bóg posłał swego Syna na świat po to, by świat został przez Niego zbawiony. Kto w Niego wierzy, nie podlega potępieniu, ale zbawieniu. Cóż dla nas oznacza zbawienie? To pytanie jest kluczowe w formacji do przyjęcia jakiegokolwiek sakramentu. Sakrament ma przecież na celu nas uleczyć, dać życie i zmartwychwstanie. Czy my tego chcemy? Czy uświadamiamy sobie nasze najgłębsze potrzeby?
Potrzeby dosyć przyziemne kierowały Samarytanką, która chodziła po wodę do studni, unikając spotkań z ludźmi i związanych z nimi trudnych tematów. Pewnie nie spodziewała się, że pewnego dnia w samo południe spotka przy studni człowieka, który dotknie tematu jej najbardziej skrywanego pragnienia. W gruncie rzeczy nie chciała już przychodzić do studni po wodę, może nawet tego nie cierpiała z powodu obelg, których prawdopodobnie doświadczała w związku z jej przeszłością. Musiała jednak tu przychodzić, a posiadanie wody było dla niej smutną potrzebą. Tak się jej przynajmniej wydawało. Zdziwiona, że Chrystus z nią rozmawia i prosi ją, aby dała mu pić, wchodzi z nim w dialog i odkrywa, że tak naprawdę nie ma się czego obawiać, że istnieje Ktoś, kto ją dobrze zna, kto ją akceptuje i nie potępia jej. Poczuła się z tego powodu tak szczęśliwa, że pobiegła po samarytańskich mieszkańców pobliskiego miasteczka, by poznali Chrystusa i doświadczyli tego samego. Wodą żywą, która gasi pragnienie, jest sam Jezus. Samarytanka tego z pewnością doświadczyła i dała temu świadectwo.
Największe pragnienie
Mimo błędów, które popełniamy w naszym życiu, wciąż mamy szansę na zbawienie, uleczenie, zmartwychwstanie i życie wieczne. Sam Zbawiciel prowadzi nas przez święty czas Wielkiego Postu, by pokazać nam prawdę o nas samych, o tym, że naszym największym pragnieniem jest pełnia życia. Może czasami określana nieprzemawiającym już do nas językiem w wyrażeniach mówiących o „wiecznym odpoczynku”. Nic nie jest w stanie nas nasycić, przepełnić, uszczęśliwić, jak tylko Bóg, który jest Miłością.
Każdy Wielki Post powinien nam pomóc odkryć tę prawdę na nowo. Powrót do Ojca, który Chrystus nakreślił w przypowieści o Ojcu Miłosiernym, a która bywa nazywana przypowieścią o synu marnotrawnym, jest drogą każdego z nas. Nie nasycimy się własnymi pomysłami na życie, objadaniem się bez umiaru i marnotrawieniem dóbr otrzymanych w nadmiarze, obietnicami składanymi przez kusiciela. Prawdziwe szczęście jest tylko w ramionach Ojca.
ks. Marek Łangowski
„Pielgrzym” [4 i 11 lutego 2024 R. XXXV Nr 3 (892)], str. 20-21.
Dwutygodnik „Pielgrzym” w wersji papierowej oraz elektronicznej (PDF) można zakupić w księgarni internetowej Wydawnictwa Bernardinum.