Strapionych pocieszać. O Antosiu, co pocieszał blaskiem słońca – ks. Dariusz Drążek

Dawno, dawno temu – to nie bajka – żył sobie chłopiec, o imieniu Antoś. Pewnego dnia, gdy miał około dziesięciu lat, usiadł przy stole w swoim domu i w skupieniu zaczął coś pisać na kartce papieru – coś bardzo, bardzo ważnego. Antoś pisał list do swojej chorej mamy przebywającej na kuracji z dala od domu. Ciągle o niej myślał i pragnął ją pocieszyć. Napisał więc dla niej taki wierszyk: „A jednak Mama nie jest opuszczona, / bo Pan Bóg jest wszędzie Mamy obrona / i Pan Bóg ciągle będzie z Mamą. / Niech Mama nie tęskni, bo nie jest samą”.

REKLAMA

Niestety, dwa lata później mama Antosia umarła z powodu swej choroby i wtedy, jak to w życiu bywa, role się odwróciły: to Antoś i jego rodzeństwo potrzebowali pocieszenia.

Mijały lata i mały Antoś stawał się mężczyzną. Nie utracił jednak wrażliwości swego serca ani żarliwej wiary w Boga. Dorastając, odkrył swoje powołanie i odważnie poszedł za jego głosem. Został księdzem. Rozglądając się wokół siebie, dostrzegał wiele sytuacji, w których ludzie potrzebowali najrozmaitszej pomocy i pociechy w swej egzystencji. Pewna kobieta, wspominając otrzymywaną ze strony księdza Antoniego pomoc materialną i duchową, jego odwiedziny z posługą kapłańską u jej ciężko chorej matki, powiedziała po latach: „Jego przyjście do naszego domu odbieraliśmy tak, jakby anioł przyszedł do naszego domu”.

Co jeszcze robił ksiądz Antoni w tamtych strasznych czasach tuż po pierwszej światowej wojnie? Dostrzegał, że szczególnej pomocy potrzebują dzieci. Wiele z nich cierpiało głód i wiele z nich okrutna wojna uczyniła sierotami. Ksiądz Antoni nie szczędził sił, aby w różnej formie im pomagać. Najpierw starał się, by dzieci nie były głodne. A zaraz potem próbował przywrócić im uśmiech i pogodę ducha, na ile to tylko możliwe. Dlatego na przykład redagował i wydawał pisma dla dzieci: „Nasz Przewodnik” i „Mały Światek”. W nich były zawarte treści, które niosły radość i ubogacały dziecięce umysły i serca. Dzieci zresztą odpowiadały na nie, pisząc do swych pism liczne listy. A mieć kogoś, z kim można prawdziwie porozmawiać, to też wielka radość.

Cóż może równać się jednak z radością przeżycia dobrych wakacji, na przykład nad morzem? Ksiądz, nazywany aniołem, wraz z innymi dobrymi ludźmi urządził więc ośrodek kolonijny dla dzieci w Gdyni. Wiele świadectw o działalności księdza Antoniego zawiera książka pt.: „Głos mają sieroty”. Możemy tam przeczytać, że ksiądz „miewał niekiedy natchnione pomysły pedagogiczne. Potrafił bardzo wczesnym rankiem, przed wschodem słońca, wyprowadzać dzieci z letniska na szczyt Kamiennej Góry w Gdyni, by wspólnie podziwiać ogrom i wspaniałość dzieła Bożego. Ukazywał im cudowny blask wschodzącego słońca ponad olbrzymią, z lekka połyskującą taflą morza. Odśpiewał wspólnie z dziećmi Kiedy ranne wstają zorze… Przedstawiał obrazowo wielkość i dobroć Boga. W taki to sposób usiłował przybliżać miłość Ojca niebieskiego sierotom, dla których ochotnie podjął się być ojcem na ziemi”.

Gdy myślę o całym życiu Antosia, który później stał się księdzem o anielskim sercu, zaczynam rozumieć, że dla niego prawdziwym Słońcem był zawsze i wszędzie Pan Bóg.

W końcu nadszedł poniedziałek, 2 października 1939 roku. Słońce tego dnia było już na zachodzie. Według relacji świadków między godziną 17 a 18 Sługa Boży ksiądz Antoni Henryk Szuman został zamordowany wraz z siedmiorgiem mieszkańców Fordonu. Wszyscy zostali rozstrzelani przez Niemców pod ścianą kościoła św. Mikołaja w Fordonie za to, że byli Polakami. Ostatnimi słowami księdza Szumana, jak relacjonują świadkowie, był okrzyk: „Niech żyje Chrystus Król! Niech żyje Polska!”. Cześć ich pamięci!

Adam Hlebowicz

„Pielgrzym” [12 i 19 listopada 2023 R. XXXIV Nr 23 (886)], str. 9.

Dwutygodnik „Pielgrzym” w wersji papierowej oraz elektronicznej (PDF) można zakupić w księgarni internetowej Wydawnictwa Bernardinum.

Udostępnij ten artykuł:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *