W poprzedniej katechezie liturgicznej zwróciliśmy uwagę na fakt, że ciało jest znakiem osoby i wyraża osobę. Ciało sprawia, że to, co niewidzialne, staje się widzialne. Dzięki ciału możemy komunikować światu, kim jesteśmy: co czujemy, co wiemy, czego się obawiamy, czego pragniemy i co kochamy. Dlatego też niewidzialny Bóg stał się widzialny w Jezusie Chrystusie, przyjął ciało, abyśmy mogli poznać Jego autentyczną troskę o człowieka i miłość do każdego z nas. Z tego właśnie względu podczas celebracji liturgicznych gesty i postawy ciała nie są czymś obojętnym. One wyrażają ducha człowieka, który się modli.
Najbardziej znanym gestem modlitewnym są dłonie złożone, zwrócone do siebie wewnętrzną stroną z wyprostowanymi palcami. To najczęściej wykonywany gest w liturgii. Jego źródło tkwi w zwyczajach systemu feudalnego, który trwał w Europie od wczesnego średniowiecza i opierał się na określonych hierarchicznych zależnościach. Wasal klękał przed seniorem i trzymając ręce w jego dłoniach, składał przysięgę wierności (np. zobowiązywał się do pomocy zbrojnej w razie konfliktu), a tenże nadawał mu lenno (część majątku). Złożone ręce są więc wyrazem oddania i hołdu wobec kogoś większego i potężniejszego. W liturgii i w modlitwach prywatnych gest ten zaczął się rozpowszechniać od ok. XIII wieku. W ten sposób złożone dłonie wyrażały, że wierzący i modlący się człowiek całkowicie powierza siebie Temu, który jest Panem wszechświata. Jest od Niego zależny, Jemu przysięga wierność w każdych okolicznościach. Bóg zaś nie pozostaje bierny wobec tak ufnej modlitwy i pragnie obdarować człowieka na miarę jego wiary.
Złożone ręce wyrażają także wzniesienie duszy do Boga. Niejako wyrastają z serca, obejmują człowieka i wraz ze wszystkimi jego intencjami powierzają go w ręce Boga. Człowiek oddaje się Bogu z wiarą i całkowicie poddaje się Jego woli jako jedynemu i najwyższemu Panu. Przyjmuje postawę służenia: „Oto ja, sługa Pana”, na wzór Chrystusa, „który nie przyszedł, aby Mu służono, lecz aby służyć i dać swoje życie na okup za wielu” (Mt 20,28).
Może niektórzy baczni obserwatorzy zwrócili uwagę, że w liturgii święceń kapłańskich nowo wyświęcony prezbiter swoje złożone ręce wkłada w ręce biskupa, przyrzekając mu jednocześnie cześć i posłuszeństwo. Źródłem tego obrzędu jest właśnie wspomniana średniowieczna tradycja.
Innym gestem są ręce rozłożone i nieco uniesione w górę. Kapłan sprawujący mszę św. wykonuje go dosyć często (np. podczas modlitwy eucharystycznej „Ojcze nasz”). To jedna z najstarszych form postawy modlitewnej. W katakumbach odnaleziono malowidła, na których przedstawiono pierwotnych chrześcijan modlących się w takiej właśnie postawie. Dlatego gest ten nazywa się gestem oranta, czyli człowieka modlącego się. Co zainspirowało chrześcijan do takiej postawy? To postawa samego Jezusa Chrystusa modlącego się na krzyżu. Tertulian, teolog z przełomu II i III wieku, pisał: „My nie tylko podnosimy ręce, lecz także rozkładamy je, wzorując się na cierpieniach Pana Jezusa i wyznajemy Go w modlitwie”. Gest ten jasno wyraża, że adresatem modlitwy jest sam Bóg, do którego człowiek zwraca się z pełną ufnością i od Niego oczekuje pomocy. Śmierć Jezusa Chrystusa na krzyżu była najdoskonalszą formą uwielbienia Boga, ponieważ była to dobrowolna ofiara miłości. „Ja życie moje oddaję, aby je znów odzyskać. Nikt Mi go nie zabiera, lecz Ja od siebie je oddaję” (J 10,17–18).
Modlitwa chrześcijańska, także modlitwa liturgiczna, jest w swojej istocie uwielbieniem Boga i wyznaniem wiary w Jego moc i opiekę nad nami. Jest gotowością oddania życia na wzór Chrystusa, aby je odzyskać jako nowe i przemienione. Zauważmy, że gest ten wykonuje kapłan, bo w czasie mszy św. działa on in persona Christi, czyli jako ten, który uobecnia Chrystusa, i jest znakiem Jego obecności. Każda zaś msza jest uobecnieniem krzyżowej ofiary Chrystusa i najdoskonalszą formą uwielbienia Boga.
„Pielgrzym” [30 kwietnia i 7 maja 2023 R. XXXIV Nr 9 (872)], str. 9
Dwutygodnik „Pielgrzym” w wersji papierowej oraz elektronicznej (PDF) można zakupić w księgarni internetowej Wydawnictwa Bernardinum.