Dlaczego kapłan i lewita nie pomogli umierającemu człowiekowi?
Przypowieść o Miłosiernym Samarytaninie pojawia się tylko w relacji św. Łukasza (w 10,30–35). Jest odpowiedzią, jakiej udzielił Jezus na pytanie pewnego uczonego w Prawie: „A kto jest moim bliźnim?” (Łk 10,29). Dowiadujemy się z niej, że jakiś człowiek, schodzący z Jerozolimy do Jerycha (bo stolica jest położona wyżej), został napadnięty przez zbójców, ograbiony i pobity i pozostawiony na niechybną śmierć. Postawę kapłana i lewity przechodzących obok bez udzielenia poszkodowanemu pomocy możemy uznać za przejaw znieczulicy społecznej albo – według współcześnie używanych określeń – za brak empatii. Niektórzy próbują bronić obu mężczyzn, twierdząc, że zmierzali oni, aby spełnić swe obowiązki w ramach kultu w świątyni jerozolimskiej, co wymagało od nich czystości rytualnej, a tejże byliby pozbawieni przez kontakt z ludzką krwią lub ze zwłokami – ofiara napadu wyglądała na martwą. Nie da się jednak usprawiedliwić ich zachowania, gdyż: po pierwsze, obaj wracali z Jerozolimy, na co wskazuje czasownik katabaino („schodzić”) – wówczas byłoby to po spełnieniu kultycznych czynności; po drugie, w razie braku możliwości udzielenia pomocy poszkodowanemu powinni byli niezwłocznie wezwać pomoc innych ludzi, czego nie zrobili. A przecież obaj pełnili funkcje religijne i znali doskonale przykazanie miłości! Zupełnie inaczej postąpił Samarytanin, którego już na zawsze określać będziemy mianem miłosiernego.
„Pielgrzym” [5 i 12 lutego 2023 R. XXXIV Nr 3 (866)], str. 7
Dwutygodnik „Pielgrzym” można zakupić w księgarni internetowej Wydawnictwa Bernardinum.
UWAGA!
Czasopismo do nabycia także w wersji elektronicznej (PDF)!