Wyrzeźbione ule [PEŁNA WERSJA ARTYKUŁU!]

Jest na Kaszubach pasieka, która bardzo różni się od tysięcy polskich pasiek. Z daleka wygląda jak wystawa sztuki ludowej. Kiedy jednak przyjrzymy się jej z bliska, szybko zorientujemy się, że jest domem dla kilku pszczelich rodzin. Tradycja budowania uli figuralnych liczy sobie kilka stuleci. Chociaż na długi czas została zapomniana, ożywa dzięki ludowym twórcom i pszczelarzom kultywującym dawne zwyczaje.

REKLAMA


Jednym z takich twórców jest Eugeniusz Pażątka-Lipiński, który hobbystycznie zajmuje się pszczelarstwem. Pewnego dnia zapragnął mieć własną pasiekę. I trzeba przyznać, że jego pszczoły mają baśniową scenerię. Nad typowymi ulami górują te rzeźbione. Jest anioł, jest i diabeł, są baba i chłop, są też święci. Ostatnio pan Eugeniusz do swojej kolekcji dodał Świętą Rodzinę: Maryję z Dzieciątkiem i św. Józefa. Wyrzeźbienie takiego ula zajmuje mu około dwóch miesięcy: „Najpierw pozyskuję pień, najczęściej od leśniczego. Potem przygotowuję mały model ula, by uchwycić proporcje, i dopiero na jego podstawie zaczynam rzeźbić – tłumaczy Eugeniusz Pażątka-Lipiński. – Na początku trzeba w takim pniu wydłubać dziurę dłutem, to w niej zamieszka pszczeli rój. Jest to najcięższa część tej roboty. Następnie z tyłu umieszczam specjalną klapę, dzięki której można się dostać do środka. Potem z przodu tworzę rzeźbę, u góry montuję daszek – i gotowe!”. Ule pana Eugeniusza są piękne, kolorowe, jedyne w swoim rodzaju i przede wszystkim służą ozdobie: „W jednym takim ulu latem mieszka od 40 do 60 tysięcy pszczół. Jednak nie mam wygórowanych oczekiwań, jeśli chodzi o pozyskiwanie miodu, ponieważ jest to wyłącznie moja pasja, a nie praca. Należy mieć świadomość, że w ulu kłodowym miodu zawsze będzie mniej niż w nowoczesnym ulu styropianowym. Mnie jednak chodzi o coś innego, chcę, by moje ule były bezpiecznym domem dla pszczół, które niestety nie są dziś w najlepszej kondycji. Jest jeszcze jedna rzecz – te ule po prostu mi się bardzo podobają. Pamiętam, jak dwadzieścia lat temu po raz pierwszy zobaczyłem takie rzeźbione ule w pasiece kaszubskiego artysty, rzeźbiarza Józefa Chełmowskiego, i one z miejsca mnie zauroczyły. Był to wyjątkowy widok. Dziś mam go na co dzień i to mnie bardzo cieszy”.

Tradycja z południa Polski
Ule figuralne – powstałe z uli kłodowych, tak zwanych stojaków – wyrzeźbione są na kształt ludzi: chłopów, szlachciców, żołnierzy, karczmarzy, świętych, duchownych, lub zwierząt, takich jak niedźwiedzie, wilki czy sowy. Najczęściej mają od półtora do dwóch metrów wysokości. Dawniej wykonywano je wyłącznie na Dolnym Śląsku i dalej na wschód – we wsiach leżących u podnóża Karpat, a także w południowej Wielkopolsce. „Jedna z teorii głosi, że ule figuralne zaczęły zdobywać popularność w XVII wieku, w czasie wojny trzydziestoletniej – mówi Joanna Strys z Muzeum Pszczelarstwa w Swarzędzu. – Podobno wówczas figury z kościołów ukrywano właśnie w pasiekach, po to, aby nie zostały zniszczone. Jest to jednak tylko podanie – na ile prawdziwe? Nie wiadomo”. Być może jest w nim ziarno prawdy. Może jakiś pomysłowy pszczelarz wymyślił dla kościelnych rzeźb inne, praktyczne przeznaczenie? By powstał ul, wystarczyło wydrążyć wnętrze rzeźby, wyciąć otwór z tyłu, a z przodu zrobić wejście dla pszczół. „Taki początek nie jest nieprawdopodobny. Niestety nie mamy odpowiednio zachowanych świadectw, które dałyby odpowiedź na tych kilka nurtujących nas pytań – przyznaje Joanna Strys. – Ponieważ ule były w ciągłym użyciu, szybko się niszczyły i niewiele z nich miało szansę przetrwać do naszych czasów. A dawniej mogły się z nich składać nawet całe pasieki. Musiał to być niezwykle malowniczy widok. Obecnie takie zabytkowe ule można znaleźć jedynie w zbiorach muzeów etnograficznych, choćby u nas – w Swarzędzu”. Z kolei na Dolnym Śląsku do dzisiaj zachowały się zaliczane do najstarszych w Polsce, datowane właśnie na XVII wiek, ule figuralne z pasieki w Dworku. Wśród nich są: Mojżesz, arcybiskup, Abraham z małym Izaakiem, św. Jan, biskup, gospodynie w strojach ludowych, zakonnica, para narzeczeńska czy starzec. Całą kolekcję nazywa się „pasieką 12 apostołów” i można ją zobaczyć w Muzeum Etnograficznym we Wrocławiu. Z kolei w ogrodzie Oddziału Etnograficznego Muzeum Narodowego w Gdańsku podziwiać można współczesne ule figuralne, wspaniale wyrzeźbione przez kaszubskich artystów.

Kolorowa pasieka
Pszczoły widzą inaczej niż ludzie i dostrzegają znacznie mniej kolorów. „Do barw, które widzą pszczoły, zaliczają się: żółty, niebieski, biały i czarny – wyjaśnia pszczelarz Arkadiusz Sadowski, założyciel Pasieki Rodziny Sadowskich. – Poza tymi kolorami pszczoły dostrzegają również zakres barw ultrafioletu, który dla człowieka jest już niewidoczny. Wynika to ze specyficznej budowy oka pszczoły. To dlatego kwiaty zachęcają pszczoły i inne owady do zapylania. I nie bez powodu najczęściej wiosenne kwiaty są białe lub niebieskie”. Intuicyjnie wiedziano o tym też dawniej, dlatego w ulach figuralnych dominowały właśnie żółty i niebieski. „Często pojawiał się też kolor czarny, ponieważ jednym z motywów, po który najchętniej sięgano podczas tworzenia uli, był ksiądz – mówi Joanna Strys. – Wierzono, że warto mieć w swojej pasiece zaprzyjaźnioną osobę duchowną, takiego duchowego wspólnika – na wszelki wypadek”. Rzeźby malowano również na inne kolory, także mniej przyjazne pszczołom, na przykład na czerwony, który dla tych owadów akurat jest niedostrzegalny, ale cieszył ludzkie oko i sprawiał, że pasieka pięknie się prezentowała.

Opieka św. Ambrożego
Ule figuralne oprócz funkcji ściśle użytkowej oraz ozdobnej miały jeszcze jedno bardzo ważne zadanie. Odgrywały rolę ochronną. Miały odstraszać potencjalnych złodziei – zarówno ludzi, jak i zwierzęta – którzy grasowali zwłaszcza po zmroku. A że nocą ul figuralny przypominał człowieka, skutecznie gasił entuzjazm ewentualnych łupieżców. Wierzono też, że rzeźby znajdujące się na ulach ochronią pszczoły przed „złym spojrzeniem”, które mogłoby sprowadzić nieszczęście na pasiekę.
Najliczniejszą grupę stanowią jednak ule o tematyce religijnej. Są one dowodem ludowej wiary w moc świętych, w to, że jeśli się ich o to poprosi w modlitwie, odstraszą niechcianych gości albo sprawią, że nie ośmielą się oni podebrać miodu z wnętrza figury. Zadaniem świętych była też ochrona pasieki przed spaleniem, a pszczół przed chorobami. To dlatego twórcy uli figuralnych najczęściej wykorzystywali postać św. Ambrożego – patrona pszczelarzy. Często pojawiali się także św. Bartłomiej – patron pól i lasów, i św. Florian – chroniący od ognia. „Jest jeszcze jedna, dość liczna grupa uli pełniących funkcję zabawową, ludyczną – dodaje Joanna Strys. – Są to pary narzeczonych, postacie chłopów i kobiet w strojach regionalnych. U nas w muzeum jest na przykład bardzo kolorowa Łowiczanka. Są też maszkarony, które raczej nie zachęcały do bliższego kontaktu. One nie były ozdobą pasieki, wręcz przeciwnie – dawały jasny sygnał, aby się do niej nie zbliżać i nie zaburzać pracy pszczół”.
Mimo że współcześnie uli figuralnych nie da się wykorzystać w profesjonalnej pasiece, to jednak coraz częściej można spotkać je w pasiekach przydomowych, których są wspaniałą ozdobą. Ten swoisty fenomen, przez lata zapomniany i właściwie już niespotykany w Polsce, właśnie przeżywa swój renesans. Chętnych do tego, by postawić w swojej pasiece ul figuralny, jest coraz więcej. Bywa nawet tak, że pszczelarze muszą czekać u ludowych artystów w kolejce po własnego św. Ambrożego. Kto wie, może ze względu na złą kondycję pszczół w przyszłości w każdej pasiece obok zwykłych uli będzie stał ten jeden wyjątkowy – z wizerunkiem dobrego patrona roztaczającego opiekę nad tymi świętymi owadami?

Maja Sitkiewicz



Kliknij, aby powiększyć.



TUTAJ można zakupić najnowszy (14/2020) numer dwutygodnika “Pielgrzym”:

https://ksiegarnia.bernardinum.com.pl/pl/p/Pielgrzym-142020/287

Udostępnij ten artykuł:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *