– Bez wątpienia możemy nazywać ich kapelanami wyklętymi! – tak o kapłanach zaangażowanych w działalność Polskiego Państwa Podziemnego, mówi historyk Tadeusz Płużański. Wielu z nich skazanych zostało na śmierć. – Komuniści wiedzieli, że Kościół jest ostoją polskości, że jest ostoją wartości. Kościół był zawsze wrogiem dyktatur i totalitaryzmów – mówi KAI kapelan Muzeum Żołnierzy Wyklętych i Więźniów Politycznych PRL, ks. Tomasz Trzaska. Jak co roku, 1 marca przypada dzień Żołnierzy Wyklętych. Tego dnia w 1951 roku wykonany został wyrok śmierci na kierownictwie IV Komendy Zrzeszenia „Wolność i Niezawisłość” na czele z prezesem WiN ppłk. Łukaszem Cieplińskim. Zamordowani zostali strzałem w tył głowy.
Duchowieństwo odegrało istotną rolę w odzyskaniu przez Polskę niepodległości. Księża pełnili funkcję kapelanów, udzielali sakramentów, podnosili na duchu i podtrzymywali morale. Bywali także łącznikami. Kościół od samego początku wspierał Polskie Państwo Podziemne, dlatego też duchowieństwo znalazło się wśród głównych wrogów niemieckich i sowieckich okupantów. Za swoją działalność duchowni byli represjonowani, torturowani i mordowani.
Żołnierz wyklęty, czyli kto?
Żołnierzem Wyklętym nazywany jest każdy uczestnik polskiego zbrojnego podziemia niepodległościowego, w ramach którego od 1944 roku, walczono przeciwko sowieckiej okupacji i narzuconej przez Moskwę władzy komunistycznej. Sowieci nazywali ich „bandytami” i „faszystami”, a oni po prostu stawiali opór sowietyzacji Polski i podporządkowaniu jej ZSRR.
– Większość Polaków zdawała sobie sprawę z tego, że jest to okupant, który wraca na nasze ziemie. Wiedzieli, że podstawowym zadaniem wroga jest podbicie naszego kraju, wymordowanie Polaków, grabieże i gwałty. Sowieci stosowali propagandę, jakoby nas wyzwalali. Polskie państwo podziemne nie mogło wobec tego stać z boku, dlatego w zmienionej formie prowadziło walkę. Armia Krajowa została rozwiązana, ale pod szyldem zrzeszenia Wolność i Niezawisłość dalej walczyła, i dalej działali polscy wywiadowcy, tacy jak rotmistrz Witold Pilecki – przypomina historyk Tadeusz Płużański, który specjalizuje się w powojennej historii Polski.
Niezłomni kapłani
W szeregach oddziałów partyzanckich byli także kapłani. Stanowili ważną część Polskiego Państwa Podziemnego. Odegrali istotną rolę w odzyskiwaniu przez Polskę wolności. – Bez wątpienia możemy nazywać ich kapelanami wyklętymi! Oni nie walczyli z bronią w ręku, ponieważ ich powołanie było inne. Ich rola była jednak nieoceniona – zwraca uwagę Tadeusz Płużański. – Działalność kapłanów wspierająca oddziały Żołnierzy Wyklętych była pochodną potrzeby walki o wolność Ojczyzny – dodaje.
– Nie tylko księża, ale także bracia i siostry zakonne pomagali żołnierzom i dawali schronienie. Wielu duchownych było konspiratorami. Kapłani wspierali posługą duszpasterską i sakramentalną – zwraca uwagę kapelan Muzeum Żołnierzy Wyklętych i Więźniów Politycznych PRL, ks. Tomasz Trzaska.
Duchowieństwo kształtowało wśród żołnierzy także postawę patriotyzmu. – Kapłani pełnili nie tylko posługę sakramentalną, ale także podtrzymywali na duchu, m.in. bardzo młodych żołnierzy, którzy byli zagubieni, chcieli założyć rodzinę, studiować, żyć normalnie, ale przez Sowietów zostali zepchnięci do lasu. Duchowni podnosili morale w narodzie. Pomagali uwierzyć, że ta walka ma sens, że jest to walka o Polskę, ale też o wartości w myśl triady: Bóg, honor i Ojczyzna – mówi Płużański.
Wśród nich byli ks. Rudolf Marszałek, ks. Władysław Gurgacz, ks. Jan Stępień, ks. Kazimierz Łuszczyński, Ks. Bernarda Pyclika, i nie tylko.
Chrystusowiec, ps. „Opoka”
Jednym z niezłomnych kapłanów rozstrzelanych przez komunistyczny aparat był ks. mjr Rudolf Marszałek, ps. „Opoka”, którego szczątków nie odnaleziono do dziś.
„Opoka” urodził się 29 sierpnia 1911 roku w Komorowicach. Po ukończeniu szkoły średniej wstąpił do wojska. W 1932 r. wstąpił do zakonu Chrystusowców, a kilka lat później w 1939 r. otrzymał święcenia kapłańskie. Został wówczas powołany jako kapelan 58. Pułku Piechoty w Poznaniu. Służył podczas obrony Warszawy. W związku z niepodległościową działalnością konspiracyjną zatrzymany został przez gestapo i trafił do obozów koncentracyjnych w Mauthausen i Gusen, z których zwolniony został z powodów zdrowotnych. W kolejnych latach także nie ustawał w walce patriotycznej. Od samego początku wspierał wojsko polskie. Był żołnierzem podziemia niepodległościowego w czasie II wojny światowej, oraz duszpasterzem Armii Krajowej i Narodowych Sił Zbrojnych, za co poniósł najwyższą cenę.
– Wielu kapłanów niezłomnych skazanych zostało na śmierć. Był wśród nich ks. Rudolf Marszałek, kapelan zgrupowania Narodowych Sił Zbrojnych, dowodzonego przez kpt. Henryka Flamego, ps. „Bartek”, operującego na Podbeskidziu. Kapłan ten, tak jak żołnierze, wśród których działał, został aresztowany i zamordowany – mówi historyk.
W wyniku likwidacji żołnierzy Narodowych Sił Zbrojnych zgrupowania „Bartka” na Podbeskidziu zginęło 200 żołnierzy NSZ. Ks. Marszałek aresztowany przez UB za posługę kapelana i konspiracyjne zaangażowanie w Polskie Państwo Podziemne został skazany na śmierć. Wyrok wykonał sierż. Piotr Śmietański 10 marca 1948 r. o godz. 21.55 w Areszcie Śledczym Warszawa-Mokotów, przez strzał w tył głowy.
Ksiądz „Opoka” jest dziś symbolem niezłomności. Dał świadectwo wierności Bogu i Ojczyźnie.
„Sem” – Sługa Maryi
Kolejny niezłomny kapłan to ks. Władysław Gurgacz, nazywany „Bożym szaleńcem”. Jego kazania przyciągały tłumy. Zwykł mówić, że „niekiedy trzeba być stanowczym… Cnota to nie synonim ciepłego masła”. Znany był ze swej gorliwości. Urodził się 2 kwietnia 1914 r. we wsi Jabłonica Polska u stóp Pogórza Dynowskiego na Podkarpaciu. Został jezuitą, a następnie kapelanem szpitalnym w Gorlicach i u sióstr służebniczek w Krynicy-Zdroju. Od maja 1948 r. pełnił funkcję kapelana w tworzonym oddziale leśnym Żandarmerii Polskiej Podziemnej Armii Niepodległościowej. Partyzanci przetrwali w lesie ponad rok. W konspiracji występował pod pseudonimem „Sem” – Sługa Maryi.
Ks. Gurgacz nie skorzystał z możliwości ucieczki, aresztowany został 2 lipca 1949 r. w Krakowie. – Zachował się w sposób niezwykły. Kiedy chłopcy zostali aresztowani, ksiądz sam oddał się w ręce bezpieki, pomimo że nie brał osobiście udziału w akcji. Zrobił to, ponieważ nie chciał ich zostawić. Tak jak nie zostawił ich na wolności podczas walki, tak też pozostał z nimi w niewoli – mówi Tadeusz Płużański.
Podczas procesu przedstawiany był jednak jako herszt zbrodniczej bandy. – To było określenie haniebne. Po pierwsze, to nie była banda, a po drugie, on nie był dowódcą, tylko kapelanem – zwraca uwagę historyk.
Przez komunistyczny sąd został skazany na śmierć. Wyrok wykonano w święto Podwyższenia Krzyża Świętego, 14 września 1949 r., w więzieniu Montelupich w Krakowie. Wraz z nim zginęło dwóch żołnierzy „Żandarmerii” PPAN – Stefan Balicki, ps. „Raptus” i Stanisław Szajna, ps. „Orzeł”. Ciała zakopano potajemnie na cmentarzu Rakowickim. Dopiero pięć lat temu szczątki niezłomnego kapłana zostały zidentyfikowane.
– Takich przykładów niezłomnych kapłanów jest mnóstwo. To wielka skala. Zawsze w oddziale, lub przy oddziale był jakiś kapłan. Możemy założyć, że było ich setki, jeśli nie tysiące – zwraca uwagę Płużański.
Niezłomny biskup kielecki Czesław Kaczmarek
Biskup kielecki Czesław Kaczmarek w latach 1951–1956 był więziony przez władze komunistyczne. Oskarżany był o próbę obalenia władzy ludowej. Postawiono mu zarzut „kolaboracji z hitlerowskim okupantem, szpiegostwa na rzecz Stanów Zjednoczonych i Watykanu oraz próbę obalenia ludowych władz”, w związku z czym sąd wymierzył mu karę 12 lat pozbawienia wolności. Ze względu na zły stan zdrowia uwolniono go 10 lutego 1955 r. Po opuszczeniu więzienia był wrakiem człowieka. 28 grudnia 1956 roku, przez Najwyższy Sąd Wojskowy został oczyszczony z postawionych mu zarzutów.
– Bp Kielecki Czesław Kaczmarek, co prawda osobiście nie był w oddziale zbrojnym, ale był bez wątpienia księdzem, który wspierał polską partyzantkę. Na swojej kieleckiej plebanii pomagał żołnierzom. Potem za swoją niezłomną postawę był prześladowany i poddany ciężkiemu śledztwu na Rakowieckiej. Wypuszczony został w strasznym stanie – opowiada Tadeusz Płużański.
Stan zdrowia biskupa stale się pogarszał. Zmarł 26 sierpnia 1963 roku. Podczas swojej duszpasterskiej posługi apelował do kapłanów o podtrzymywanie wśród wiernych postaw obywatelskich, takich jak patriotyzm.
Prawdopodobną przyczyną, wskazywaną przez ks. Jana Śledzianowskiego, zainteresowania władz komunistycznych osobą biskupa kieleckiego, były efekty powołanej przez niego komisji do zbadania okoliczności kieleckiego pogromu. Był to mord popełniony na ludności żydowskiej 4 lipca 1946 roku. Komisja w raporcie przekazanym m.in. ambasadorowi USA w Polsce – Arthurowi Bliss Lane’owi, wskazała na jego polityczne podłoże.
Żołnierz niezłomny Kościoła – abp Antoni Baraniak
Był arcybiskupem poznańskim, sekretarzem prymasów Augusta Hlonda i Stefana Wyszyńskiego, więziony w katowni na Rakowieckiej – Antoni Baraniak urodził się 120 lat temu, 1 stycznia 1904 w Sebastianowie, w Wielkopolsce. W 1920 roku wstąpił do nowicjatu Towarzystwa Salezjańskiego. Święcenia kapłańskie przyjął z rąk abp. Adama Sapiehy w 1930 roku. W wyniku wybuchu II wojny światowej będąc sekretarzem prymasa Polski Augusta Hlonda, musiał opuścić kraj. Do kraju powrócił w 1945 r. Baraniak służył Hlondowi do końca jego dni. Funkcję sekretarza i osobistego kapelana pełnił również przy następnym prymasie kard. Stefanie Wyszyńskim.
Jednak w nocy z 25 na 26 września 1953 roku funkcjonariusze UB wkroczyli do Pałacu Arcybiskupów Warszawskich przy ulicy Miodowej i aresztowali kard. Wyszyńskiego. Kilka godzin później dokładnie to samo zrobili z jego sekretarzem, bp. Baraniakiem.
– Ks. abp Antoni Baraniak za swoje patriotyczne poglądy, jak również w związku z tym, co robił prymas Wyszyński, którego był przyjacielem i sekretarzem, trafił do więzienia na Rakowieckiej i został poddany bardzo ciężkiemu śledztwu – przypomina historyk Tadeusz Płużański. Duchowny przesłuchiwany był przez ponad 30 funkcjonariuszy, co najmniej 145 razy, po kilkanaście godzin dziennie. Przeszedł gehennę na Rakowieckiej. Spędził tam 27 miesięcy.
Działo się to w podobnym czasie, kiedy torturowano wielu żołnierzy wyklętych. – Wszystkie techniki śledcze, które wówczas stosowano, wobec tych najbardziej zasłużonych żołnierzy wyklętych, m.in. rot. Pileckiego, dotknęły także abp. Baraniaka. Był w karcerze suchym i karcerze mokrym. Bito go tak, że do końca życia miał na plecach blizny po ranach. Lekarki, które leczyły go tuż przed śmiercią, identyfikowały je jako ślady po uderzeniach twardym narzędziem, typu pręt metalowy. To były głębokie, mocno widoczne blizny, a było to przecież ponad 20 lat po jego uwięzieniu. Wyrywane paznokcie, głodzenie, trzymanie w fekaliach, nago w ciemnej celi – wymienia dr Jolanta Hajdasz, dyrektor Centrum Monitoringu Wolności Prasy Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich.
– To wszystko było udziałem abp. Baraniaka, a on nie załamał się, nie uległ i niczego przeciw Prymasowi Wyszyńskiemu nie zeznał. Dlatego przylgnęła do niego nazwa „żołnierza niezłomnego kościoła”. Było wiele procesów pokazowych Prymasów, m.in. w Chorwacji, na Węgrzech, w Czechach. W Polsce się to nie udało! – podkreśla Hajdasz, która jest także autorką filmów dokumentalnych o losach abp. Baraniaka. Wskazuje, że jako sekretarz obu Prymasów, łączył on te dwie postacie. Znał osoby, które kontaktowały się z nimi, tematy, którymi się zajmowali, miał wgląd we wszystkie dokumenty. – Komunistom chodziło o uderzenie w Kościół. Jemu nawet nie postawiono zarzutu – dodaje dr Jolanta Hajdasz.
Na wolność wyszedł w 1956 roku. Nigdy jednak nie powrócił do pełnego zdrowia. – Bez arcybiskupa Baraniaka historia Polski, historia Europy potoczyłaby się inaczej. Bez niego nie byłby możliwy powrót kardynała Wyszyńskiego na funkcję Prymasa, a bez Prymasa nie byłoby Jana Pawła II. Za tym wszystkim stoi on, kapłan, który nie uląkł się i nie załamał.
Abp Antoni Baraniak jest jednym z patronów roku 2024.
Kościół wrogiem totalitaryzmów
Kościół postrzegany był przez komunistów jako wroga instytucja. Powodów represji na Kościele jest wiele. Jeden z nich to autorytatywność duchownych. – Każdy system totalitarny brał sobie na celownik w sposób szczególny duchowieństwo. Duchowieństwo nie tylko cieszyło się pewną niezależnością i bardzo dużym szacunkiem w społeczeństwie, miało duży wpływ i możliwość oddziaływania, ale cechowało się także zacięciem patriotycznym. Funkcjonariusze terrorów totalitarnych wiedzieli, że wyeliminowanie duchowieństwa, spowoduje zarówno osłabienie narodu, jak i osłabienie możliwości wspierania podziemia niepodległościowego – wyjaśnia kapelan Muzeum Żołnierzy Wyklętych i Więźniów Politycznych PRL, ks. Tomasz Trzaska. – Dlatego kapłani byli katowani i mordowani – dodaje.
Wpływ duchownych na polskie społeczeństwo spowodował ataki ze strony komunistów, prześladowania i inwigilację. – Komuniści wiedzieli, że Kościół jest ostoją polskości, że jest ostoją wartości, dlatego nie tylko prześladowali księży, ale także monitorowali duchowieństwo. Kościół był niezwykle represjonowany. Duchowni wspierali podziemie i wiedzieli, że walka o tożsamość narodową i niepodległość w Kościele ma swój szczególny wyraz, dlatego Kościół był zawsze wrogiem dyktatur i totalitaryzmów – podkreśla kapelan Muzeum. – Wymiar wiary, modlitwy w języku narodowym, umacniające kazania, które były często powodem represji, religijność w rodzinach, sprawiały, że patriotyczny duch trwał w narodzie – dodaje duchowny.
Żołnierze Niezłomni są przykładem najliczniejszej antykomunistycznej konspiracji zbrojnej w skali europejskiej. Liczbę Żołnierzy Wyklętych Polskiego Podziemia Komunistycznego szacuje się na 120-180 tysięcy. Ich działania wymierzone były głównie w oddziały zbrojnie UB, KBW i MO. Ostatnim członkiem ruchu oporu był Józef Franczak ps. „Lalek”. Zginął z bronią w ręku podczas obławy bezpieki we wsi Majdan na Lubelszczyźnie osiemnaście lat po wojnie – 21 października 1963 roku. Walka komunistów z Kościołem trwała aż do roku 1989.
Źródło: https://www.ekai.pl/sylwetki-kaplanow-niezlomnych-dzien-zolnierzy-wykletych/
Fot. Abp Antoni Baraniak [archiwum KAI]