Święta od zdrowia – rozmowa z dr inż. Zofią Ciecierską, specjalistą dietetyki i prelegentką medycyny żywieniowej św. Hildegardy.

O fascynującej osobowości świętej mniszki i jej zaleceniach dietetycznych w rozmowie z Anną Mazurek-Klein opowiada dr inż. Zofia Ciecierska, specjalista dietetyki i prelegentka medycyny żywieniowej św. Hildegardy.

REKLAMA


– Tajemnicza Święta z Bingen wychodzi z cienia. Ta XII-wieczna mistyczka jeszcze kilkadziesiąt lat temu była w Polsce w ogóle nieznana. Dziś wielu korzysta z jej dobroczynnych rad. Skąd wziął się pomysł weekendów ze św. Hildegardą?

– Dietoterapia św. Hildegardy, jej holistyczne spojrzenie na człowieka, czyli dostrzeżenie zależności między stanem umysłu, duszy i ciała (harmonia duszy i ciała), przeżywają swój renesans, a mądrość Świętej z Bingen pozostaje wciąż aktualna. W Polsce jest bardzo wiele ośrodków, które systematycznie propagują zdrowy styl życia na podstawie tradycji hildegardowskiej. Miałam przyjemność prowadzić podobne spotkania, rekolekcje poświęcone harmonii duszy i ciała według św. Hildegardy z ojcami franciszkanami z Sekretariatu Ewangelizacji w ich centrum duchowości w Pińczowie. Widząc zapotrzebowanie na tak sprawdzoną profilaktykę zdrowia, połączoną z prowadzeniem duchowym, mam nadzieję, że i „weekendy” spotkają się z zainteresowaniem.

– Hildegardę z Bingen nazywa się czasem kobietą renesansu żyjącą w średniowieczu.

– Z całą pewnością należała do najwybitniejszych postaci epoki. Wystarczy wspomnieć, że jako jedyna kobieta została zachęcona przez papieża Eugeniusza III do pisania rozpraw teologicznych, jako jedyna mogła też głosić kazania dla duchowieństwa i świeckich.

Urodziła się w zamożnej rodzinie koło Moguncji. W ósmym roku życia rodzice oddali Hildegardę pod opiekę błogosławionej Judyty, przełożonej klasztoru benedyktynek. Dorastała i kształciła się w opactwie, z czasem sama została benedyktynką.

Myślę, że nie da się zrozumieć fenomenu Hildegardy bez odwołania do szczególnych darów Bożych – charyzmatów. Wiemy, że od dzieciństwa miała wizje, które pozwalały jej zgłębiać Boga, kontemplować Go, one uczyniły ją mistyczką i wizjonerką, przewodniczką duchową, a nawet religijnym doradcą przywódców europejskich, o czym świadczy jej obszerna korespondencja między innymi z cesarzem i papieżem. Nazwano ją „Sybillą znad Renu” ze względu na dar proroctwa, a ona samą siebie miała za „piórko unoszone przez Ducha Świętego”. Nie ukończyła żadnej szkoły, a tworzyła nie tylko wybitne dzieła teologiczne, ale dokonała całościowego opisu niemieckiej fauny i flory, jest uznawana za pierwszego niemieckiego filozofa przyrody i lekarza, prekursorkę teorii stresu oraz teorii kultury fizycznej i sportu. Przeczuwała istnienie prawa powszechnego ciążenia, wzajemnego przyciągania się ciał, zasady rozpraszania energii, istnienia krążenia krwi. Jako pierwsza z kobiet (jako zakonnica!) poruszyła w swych pismach tematykę życia seksualnego i ginekologii, opracowała skuteczne metody leczenia, stawiała właściwe diagnozy i przewidywała skutki niektórych zdarzeń.

– Co to były za wizje?

– Od dzieciństwa miała wizje podobne do biblijnych proroków, rodzaj natchnienia, podczas którego w pełnej świadomości, bez popadania w ekstazę, stawała się odbiorcą przekazów, zewnętrznym obserwatorem obrazów, scen, które przetaczały się przed jej oczyma. Dzięki nim Hildegarda pozyskała głębokie poznanie Boga i Jego nauki, ale i niedostępną wówczas wiedzę z zakresu budowy i działania organizmu ludzkiego, zdrowia i żywienia człowieka, reakcji organizmu na różne bodźce.

– Trochę to dziwne…

– Dziwne dla nas, bo przestaliśmy wierzyć w Boga zatroskanego o człowieka, tymczasem jest to ten sam Bóg, który Izraelowi podyktował przez proroków mnóstwo zasad higienicznych, nadając im rangę obowiązku religijnego, by ocalić zdrowie i życie tego narodu. Dlaczego nie uwierzyć, że Pan Bóg w wiekach średnich, gdy ludzie padali jak muchy, nie mieli pomocy znikąd, jedną ze świętych obdarzył darem leczenia, natchnął do poznawania wiedzy medycznej? Święci mieli swoje „specjalizacje”, jak osławiony Święty Antoni, którego sama czasem fatyguję do pomocy w szukaniu rzeczy zagubionych. Wykształcenie nie przeszkadza mi sądzić, że Hildegarda dysponowała wiedzą natchnioną. Przeciwnie, im ją lepiej poznaję, tym nie mam złudzeń, że bez studiów akademickich nie mogłaby zostać lekarzem, dietetykiem, a z całą pewnością nie zachowałaby takiego autorytetu do naszych czasów. Szanuję ją tym bardziej, że papież Benedykt XVI w 2012 roku ogłosił św. Hildegardę doktorem Kościoła – jako jedną z zaledwie czterech kobiet na świecie.

– Jakie charakterystyczne cechy miała jej duchowość?

– Hildegarda w życiu duchowym robiła to, co inne siostry, tyle że z większą gorliwością. Zgodnie z duchowością swojej wspólnoty zakonnej, jak na benedyktynkę przystało, wyróżniała się wsłuchaniem w słowo Boże i umiłowaniem liturgii. Pismo Święte stanowiło dla niej pierwsze i najważniejsze źródło poznania, modlitwa i liturgia były miejscem spotkania z Bogiem. Trzeci rys jej duchowości to osławiona reguła św. Benedykta – ora et labora – módl się i pracuj. Ilość dzieł, jakie po sobie zostawiła, świadczy, że nie marnowała krzty czasu. Zachęcała do życia „pełnią życia”: wydobycia z siebie maksimum tego, co zostało nam dane, by nie marnować talentów, czerpiąc z nich wszystko, co piękne, dobre i wartościowe.

– Porozmawiajmy zatem o dietetycznych zaleceniach Hildegardy. Stawiała na orkisz w diecie. Pisała, że to on daje „mocne mięśnie, zdrową krew, szczęśliwy umysł i pogodną duszę”.

– To prawda. Jej zalecenia dietetyczne, receptury ziołowe, filozofia życia pozostają aktualne do dzisiaj. Jest ich naprawdę wiele, przypomnę tylko kilka. Co ważne, stosowanie diety hildegardowskiej nie wiąże się, jak w przypadku wielu innych diet, z ryzykiem niedoborów lub nadmiaru składników odżywczych i mineralnych.

Podstawę diety Hildegardy stanowią orkisz, owoce, warzywa oraz umiarkowane ilości mięsa, dziczyzny, ryb, mleka i produktów mlecznych, ziół, przypraw oraz napojów. Zalecała, by orkisz był podstawą każdego głównego posiłku, czyli śniadania, obiadu i kolacji. Orkisz, najlepsze ze zbóż, jak pisała, „ogrzewa, odżywia, wzmacnia i jest łagodniejszym od innych ziaren”. Natomiast mleko i jego przetwory oraz mięso i produkty mięsne w kuchni Hildegardy są traktowane jedynie jako uzupełnienie jadłospisu, powinny być spożywane znacznie rzadziej i w ograniczonych ilościach.

Przypomnę, że orkisz to stare, pierwotne zboże, od wieków należące do zbóż najzdrowszych. Posiada więcej białka, tłuszczu i błonnika niż większość odmian pszenicy. W porównaniu z innymi gatunkami zbóż charakteryzuje się białkiem o innym, korzystniejszym dla człowieka składzie aminokwasów. Orkisz dostępny w powszechnej sprzedaży, także ten pochodzący z upraw ekologicznych, to odmiany już skrzyżowane z pszenicą. Jest to oczywiście zboże i tak dużo zdrowsze od pszenicy, jednak nie posiada tych właściwości, o których pisała św. Hildegarda. Współcześnie istnieje pięć starych odmian orkiszu, w Polsce dostępne są dwie, które posiadają właściwości lecznicze. Można go kupić w specjalistycznych sklepach z produktami św. Hildegardy, ale źródło musi być wiarygodne.

– Na czym polega fenomen cudownej medycyny benedyktyńskiej mniszki?

– W programie zdrowia Hildegardy znalazło się sześć złotych reguł życia: właściwie jeść i pić; czerpać energię życiową z czterech żywiołów świata; przestrzegać rozsądnej równowagi między ruchem i spokojem, czyli pracą i odpoczynkiem; odnaleźć naturalny rytm snu i czuwania jako równoważących się sił; praktykować sztukę wydalania substancji powodujących choroby; podtrzymywać uzdrawiające siły duchowe poprzez zachowywanie cnót chrześcijańskich.

O jej geniuszu powstały całe rozprawy. Mnie jako dietoterapeutę urzekła swoją mądrością w wielu sprawach i wciąż zadziwia, na przykład podkreślaniem ścisłego związku pomiędzy odpowiednim żywieniem a zdrowiem – to, co jemy, jest naszym lekarstwem albo przeciwnie – trucizną.

– Do kogo kierowane są dietetyczne zalecenia Hildegardy?

– Dietoterapię św. Hildegardy można zalecić każdemu, kto chce zadbać o zdrowie organizmu, ludziom dbającym o właściwy styl życia i profilaktykę zdrowotną. Z całą pewnością należy ją polecić chorym na różne dolegliwości jako element wspomagający (a nie – zastępujący!) leczenie chorób, nawet bardzo poważnych.

Hildegarda pozostawiła gotowe receptury, wskazówki dotyczące ogromnej liczby chorób. W jej programie zdrowia znajdziemy naturalne składniki, które można podawać zarówno osobom starszym, chorym, dzieciom, jak i kobietom w ciąży.

Wszystkie stuprocentowo zdrowe artykuły spożywcze dla osób chorych i zdrowych są jednocześnie lekarstwami dla ciała, które zawsze postrzega się w sposób holistyczny – zatem gdy  chorują nerki, nie należy leczyć wyłącznie tego organu, lecz skupić się na całym człowieku. Dzięki urozmaiconej wyważonej diecie, która nie pomija żadnego z elementów piramidy pokarmowej, dietoterapia Hildegardy umożliwia osiągnięcie w prosty sposób optymalnego zdrowia, sprawności i witalności.

– Skąd obecnie moda na jej sposób żywienia?

– Coraz liczniej zapadamy na choroby cywilizacyjne, walczymy z nadwagą, nadciśnieniem, miażdżycą czy cukrzycą. Gdy spada komfort życia z powodu utraty zdrowia, szukamy sprawdzonych receptur na powrót do niego. Rynek jest zasypany komercyjnymi, cudownymi (często pełnymi podstawowych błędów) receptami na wyleczenie. Wiele z nich prowadzi donikąd, równie wiele do uszczuplenia portfela. Z drugiej strony nasze społeczeństwo powoli staje się społeczeństwem „fit” – zmieniamy nawyki żywieniowe, unikamy błędów, zwracamy uwagę na aktywność fizyczną, szukamy dobrej diety. Właśnie na końcu tej drogi coraz liczniej odnajdujemy Świętą Hildegardę z Bingen, której receptury opierają się o bardzo naturalne środki i smaczne, zbilansowane posiłki.

Z moich doświadczeń wynika, że na spotkania podobnych do „Weekendów ze Św. Hildegardą” przyjeżdżają osoby w średnim wieku, które chcą zachować jeszcze zdrowie i urodę. Drugą grupę stanowią ludzie poważnie chorzy, doświadczeni przez życie, czasem po terapiach nowotworowych, którzy szukają powrotu do zdrowia. Obie grupy są bardzo zainteresowane dietoterapią św. Hildegardy. Razem mamy sobie wiele do powiedzenia.


„Pielgrzym” 2017, nr 22 (728), s. 22-24

Udostępnij ten artykuł:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *