Ksiądz musi mieć ludzkie oblicze – rozmowa z ks. Rafałem Barcińskim, ojcem duchownym w pelplińskim seminarium

Od kilku lat systematycznie słyszymy informacje o spadku powołań do kapłaństwa. Celują w tym zwłaszcza media, powołując się na coraz to nowe, nie zawsze rzetelne, statystyki. Z ks. Rafałem Barcińskim, ojcem duchownym w pelplińskim seminarium, rozmawia – ks. Wojciech Węckowski.

REKLAMA

– Czy spadek powołań, o których dość chętnie mówią zwłaszcza dziennikarze, faktycznie jest zauważalny?

– Media zawsze dużo mówią. Dobrze, jeżeli te wypowiedzi są rzetelne. A wracając do powołań kapłańskich w Polsce… W zeszłym roku na naszym zjeździe ojców duchownych mówiliśmy o tym, że odnotowujemy w Polsce pewien spadek, co jednak najczęściej tłumaczone było krzywą demograficzną. W tym roku obserwuje się obniżenie liczby kandydatów do seminarium o około 19 proc. w stosunku do ostatnich dwóch lat. Na pewno zasiało to jakiś niepokój i pytanie, jak temu przeciwdziałać. Na pewno nie można wpaść w panikę. To Bóg daje powołania i sami mówimy do Niego w modlitwie, że hojnie je rozsiewa na roli Kościoła. Nie tracimy wiary. Tak się składa, że globalna liczba powołań, podobnie jak liczba chrześcijan, jest coraz większa. Nigdy nie zabraknie głosicieli Dobrej Nowiny. Co trzeba zrobić, żeby byli i było ich więcej? Troszczyć się o rozwój swojej wiary, żyć Ewangelią, głosić ją i modlić się, by Pan posyłał kapłanów na żniwo swoje. To dotyczy wszystkich, nie tylko biskupów, kapłanów, ale też rodziców, wychowawców i każdego człowieka ochrzczonego. To nasza wspólna sprawa i wspólna odpowiedzialność. A tak dla uspokojenia – na pierwszy rok do naszego seminarium zostało przyjętych 15 alumnów. Cieszymy się tym bardzo.

– Jakie cechy charakteru musi mieć dziś człowiek chcący zostać kapłanem?

– Dobre pytanie… Łatwo byłoby odpowiedzieć, że takie jak zawsze, ale okazuje się, że każde czasy niosą szczególne potrzeby. Ksiądz musi czytać znaki czasu, by przynosić Dobrą Nowinę, wciąż szukając nowych sposobów dotarcia do człowieka, do świata. Nie można jednak zapominać, że są jednak takie cechy uniwersalne i język, którego powinien nauczyć się każdy kapłan. Po pierwsze, ksiądz musi mieć ludzkie oblicze, ludzką twarz. Być najpierw człowiekiem dla człowieka. Po drugie, ważna jest pokora, którą określa się mianem fundamentu rozwoju duchowego. Bez pokory człowiek nie staje w prawdzie o sobie i się nie nawraca. Ksiądz zawsze powinien pamiętać, że musi się nawracać, zmieniać swoje myślenie, by coraz bardziej odpowiadało myśleniu Bożemu. Pokora też pomaga w stawaniu w prawdzie wobec ludzi. Ksiądz nie jest kimś lepszym, wyższym. Przypominają mi się słowa św. Augustyna, który powiedział: „Dla Was jestem biskupem, z Wami chrześcijaninem”. Pokora pozawala znaleźć swoje właściwe miejsce u boku tych, do których jest się posłanym, aby służyć. Jak widzimy, obok tej pokory równie ważna jest miłość pasterska. Ksiądz musi się uczyć kochać, a kocha wtedy, kiedy uczy się składać ofiarę z siebie. Ponadto księdza cechować winien żar i pasja duszpasterska, teologiczna. Nie chodzi o to, by nie mieć innych zainteresowań, ale to powinno być pielęgnowane i stać w centrum. Jako ksiądz mam kochać ludzi, być między nimi, ale zawsze z troską o ich zbawienie. O tych cechach mógłbym jeszcze wiele powiedzieć, ale chciałbym w podsumowaniu podkreślić jedną ważną rzecz – ksiądz musi być wierzący, troszczyć się, by jego wiara była żywa. Ktoś powie, że to oczywiste. Oczywistości często stają się przyzwyczajeniami i może brakować ognia, wdzięczności i uświadomienia daru. A wówczas zamiast księdza – świadka Ewangelii, mamy urzędnika, zamiast człowieka niosącego nadzieję, widzimy znudzonego malkontenta. A chcemy się przed tym ustrzec.

– Ma Ojciec bardzo odpowiedzialne zadanie – formację duchową młodych alumnów. Wymaga to sporej uwagi, cierpliwości i zrozumienia drugiego człowieka.

– To prawda. Wiele razy mnie uświadamiano, że to jedno z najważniejszych zadań, bardzo delikatnych, i że to duża odpowiedzialność. Czuję się jednak wolny od lęku. Kiedy zaczynałem posługę w seminarium, miałem ogromny pokój serca i doświadczenie Ducha Świętego, który przekonał mnie o tym, że to On jest kierownikiem duchowym, że ci, którzy przychodzą do seminarium, należą do Jezusa, to są Jego powołania, nie moje. Ja mam tylko pomagać, odkrywać w ich życiu Jezusa, prowadzić  do odczytywania i realizacji Bożej woli. Formacja to nadawanie kształtu i chociaż wszyscy moderatorzy seminarium nazywają się formatorami, to nie możemy zapominać, że tak naprawdę to Jezus formuje, a my próbujemy otwierać się na Jego słowo, poddawać się kształtowaniu. Tu nie chodzi tylko o zachowania i postawy, o wypracowanie stylu bycia księdzem, życia kapłańskiego, ale przede wszystkim o stawanie się uczniem Pana, uczniem, który pozwala formować swoje myślenie, serce…

– Co zatem proponuje Ksiądz klerykom, by rozkochali się w Jezusie i w Kościele?

– Padło pytanie, co ja proponuję klerykom, by rozkochali się w Jezusie i Kościele. Przede wszystkim budowanie więzi z Jezusem. „Wiara rodzi się z tego, co się słyszy, tym zaś, co się słyszy, jest słowo Chrystusa” (Rz 10,17) – pisze święty Paweł. Ciągle zatem wracamy do słuchania, uczenia się, do czytania Jego słowa w duchu lectio divina – które jest pewnym stylem życia. Słowem na co dzień. Tak ważne jest, by nie uciekać przed ciszą, by nauczyć się medytacji, by trwać przy Panu i wsłuchiwać się w natchnienia Ducha Świętego, by spotykać się ze Słowem. Jeśli człowiek pozwoli mówić Bogu do swego serca, pozwoli Mu się zachwycić, wówczas Bóg sam będzie działał. Niby nic nowego, a ciągle mamy z tym trudności. Warto zapytać – dlaczego?

– Kto jest dla Ojca dużym autorytetem wśród świętych Kościoła, od kogo czerpie wzór postawy i nauczania?

– Tych autorytetów trochę jest. Zacznę od św. Piotra. Bardzo bliska mi jest Jego droga do stawania się prawdziwym uczniem Jezusa. Widzę w Piotrze człowieka, który się zmaga ze swoimi słabościami, który dorasta do odkrycia prawdy o sobie, o Jezusie, o Bogu. Odkryłem w Piotrze ludzką twarz ucznia Jezusa, nie jakąś cukierkowatą, odrealnioną postać. Innym ważnym dla mnie autorytetem jest św. Teresa od Dzieciątka Jezus. Ona prowadziła mnie przez czas seminarium, kiedy byłem klerykiem. Odkryła przede mną „małą drogę” do świętości, dostępną dla każdego. Oczywiście w tym samym czasie takie dobre piętno odcisnęła na mnie postać bł. ks. Wincentego Frelichowskiego, który przecież formował się kiedyś w naszym seminarium. Nie mogę też nie wspomnieć św. Faustyny Kowalskiej, której „Dzienniczek” jest dla mnie prawdziwym pokarmem i duchową ucztą. Może wystarczy, bo się chyba zbyt rozgadałem.

– Współczesny świat jest bardzo powierzchowny i materialny,  większość z nas goni za przyjemnościami.  Jak powinien być uformowany duchowo współczesny kapłan?

– Żyjemy w świecie, który – nie da się ukryć – jest duchowo-materialny. Człowiek jest duchem i ciałem, jest duchowo-cielesny.

– Czy dzisiaj bardziej niż kiedyś podkreśla się zagrożenia materializmem i hedonizmem?

– Nie wiem, czy bardziej. To zagrożenie ciągle jest obecne. Owszem, kiedy ono zaczyna dominować i ogarniać ludzi, wówczas stajemy się bardziej miałcy, bez smaku, tacy skoncentrowani tylko na sobie, brakuje radykalizmu, samozaparcia. Kapłan powinien być wojownikiem, fighterem. Fighter wiele sobie odmawia, ciągle trenuje, ćwiczy. Jako przewodnicy stoimy na czele w walce ze złym, który pod różnymi postaciami przychodzi i zastawia pułapki. Nie możemy uciekać. Tylko ktoś, kto jest czujny i kto sam walczy, jest w stanie  przeprowadzić innych  i w porę rozpoznać zbliżającego się wroga. A hedonizm, materializm, technicyzm są dziś dużym zagrożeniem, osłabiają, usypiają Bożych wojowników i zdają się mówić: „Przecież jest czas pokoju”. Nie, nie ma czasu pokoju, ale walki. Idziemy więc walczyć z sobą i siłami ciemności. „Nie toczymy bowiem walki przeciw krwi i ciału, lecz przeciw Zwierzchnościom, przeciw Władzom, przeciw rządcom świata tych ciemności, przeciw pierwiastkom duchowym na wyżynach niebieskich. Dlatego weźcie na siebie pełną zbroję Bożą, abyście w dzień zły zdołali się przeciwstawić i ostać, zwalczywszy wszystko” (Ef 6, 12–13).


„Pielgrzym” 2016, nr 22 (702), s. 24-25

Udostępnij ten artykuł:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *