Zanim w proch się obrócisz – Anna Gniewkowska-Gracz

W życiu nie ma nic pewnego poza tym jednym, że wszyscy kiedyś umrzemy. Pewnie dlatego rozmowy o śmierci w naszym społeczeństwie powoli przestają być tematem tabu. Dziś świadomie wybieramy już nie tylko miejsce, ale także sposób pochówku. Jak wskazują statystyki, coraz większą popularność zyskuje w Polsce zwyczaj spopielania ciał zmarłych oraz pogrzeb urnowy jako najtańsza, najbardziej estetyczna i ekologiczna forma grzebania zmarłych.

REKLAMA


Wszystko już przygotowane do kremacji, która ma się odbyć w samo południe. Maleńka trumna, w niej zwłoki. – Pewnie dziecka – pojawia się pierwsza myśl i nie daje wytchnienia. Głos zamiera w gardle, nie pozwala wydobyć słowa. Nie ma rodziny, która zwykle po raz ostatni żegna się tu ze swoim bliskim, a potem – spoglądając przez okno z sali podglądowej – odprowadza wzrokiem tam, gdzie ciało w proch się obraca. Nie ma nastrojowej muzyki ani modlącego się kapłana. Tylko ta samotna, surowa trumienka, bo taka być musi – ekologiczna: nielakierowana, wykonana z drewna liściastego, pozbawiona metalowych i plastikowych ozdób. Wnet otwiera się właz do pieca kremacyjnego i trumna ginie w czerwonych czeluściach. – To były ludzkie szczątki ekshumowane gdzieś na południu Polski, które po spopieleniu spoczną w urnie na jednym z trójmiejskich cmentarzy – szepcze mi do ucha ktoś z obsługi Zakładu Kremacji w Gdańsku. – Rodzina przeprowadziła się na Wybrzeże i nie chciała zostawiać grobu bliskiej osoby setki kilometrów stąd…

Renesans kremacji
Zwyczaj spopielania zwłok towarzyszy ludzkości od epoki neolitu. W hinduizmie czy buddyzmie kremacja jest jedyną praktykowaną formą pochówku. Akceptuje ją większość kościołów protestanckich. Spopielaniu zwłok przeciwny jest islam oraz prawosławie. Współczesny judaizm reformowany zgłasza niewielkie zastrzeżenia przeciwko tej formie pochówku. Judaizm ortodoksyjny natomiast uznaje kremację za praktykę pogańską. Przez wieki spopielanie ciał zmarłych odrzucane było przez chrześcijan.
Dziś Kościół katolicki nie sprzeciwia się takiej formie pochówku, o ile nie została wybrana z pobudek przeciwnych nauce chrześcijańskiej, a więc nie wiąże się z protestem wobec wiary w zmartwychwstanie. Sam Bóg przecież powiedział do człowieka: „Prochem jesteś i w proch się obrócisz!” (por. Rdz 3,19).
Wśród wyznawców religii dopuszczających kremację, staje się ona coraz popularniejsza. W Japonii spopiela się 93 proc. zmarłych, w Czechach i krajach skandynawskich – blisko 70 proc., w Europie Zachodniej – ok. 50 proc., w USA – 36 proc. Przybywa także krematoriów. W niewielkiej Holandii jest ich 70, w całej Europie – ponad 1000.
– We wszystkich krajach europejskich z roku na rok wzrasta liczba kremacji. Podobnie dzieje się również w Polsce – argumentuje, wertując statystyki, Barbara Zawadzka z Polskiego Stowarzyszenia Kremacyjnego, Administratorów Cmentarzy i Przedsiębiorców Pogrzebowych w Warszawie. – W roku 2007, w dziewięciu istniejących obiektach, przeprowadzono w naszym kraju 22428 kremacji. Rok później, w dziesięciu zakładach kremacyjnych spopielono 25402 ciała zmarłych. Na przestrzeni ostatnich dwóch lat najwyższy wzrost zainteresowania usługami kremacyjnymi odnotowaliśmy w Gdańsku. Obecnie w Trójmieście co czwarty pogrzeb jest pogrzebem kremacyjnym.

Garść popiołu
Zakład kremacji przy Cmentarzu Centralnym „Srebrzysko” we Wrzeszczu, zbudowany przez Gdańskie Przedsiębiorstwo Produkcyjno-Usługowe „Zieleń” sp. z o.o., funkcjonuje od 2002 roku. To nowoczesny obiekt z dwiema salami ceremonialnymi pozwalającymi na celebrowanie pogrzebów różnych wyznań. Wyposażony jest w dwa piece kremacyjne TABO szwedzkiej firmy Bovin charakteryzujące się najbardziej zaawansowaną technologią na świecie.
– Piece są sterowane komputerowo, opalane olejem, wyposażone w zdalny wielofunkcyjny interfejs zewnętrzny, centrum nadzoru środowiskowego i połączone za pomocą modemu z producentem w Szwecji – tłumaczy prezes gdańskiej „Zieleni” Jarosław Kammer prowadząc przez pomieszczenia, do których na co dzień nikt oprócz obsługi krematorium nie ma dostępu.
W każdym z pieców kremacja odbywa się z zachowaniem przynajmniej dwugodzinnych odstępów. Półtorej godziny trwa samo spopielanie zwłok, zaś około 30 minut potrzeba na wystudzenie prochów przed umieszczeniem ich w urnie. O mieszaniu się ludzkich szczątków nie może być zatem mowy.
– Podczas kremacji ciało w trumnie poddawane jest nie działaniu płomieni, lecz bardzo wysokiej temperatury dochodzącej do 900 0C – mówi prezes J. Kammer. – Po zakończeniu całego procesu z człowieka pozostaje 2,5 do 3,5 litra prochów. Uzależnione jest to nie od tuszy, ale budowy kośćca. Urna przekazywana jest zleceniodawcy wraz z protokołem kremacji.
Jak obliczyli specjaliści z branży funeralnej, pogrzeb kremacyjny jest o 15-20 proc. tańszy od tradycyjnego. Jest to również dobre rozwiązanie w czasie, kiedy na wielu cmentarzach zaczyna brakować miejsca do pochówku.
– Kremacja jest higieniczna, estetyczna i tania – stwierdza J. Kammer. – Ważne, by urnę z prochami otoczyć należnym szacunkiem, a pogrzeb odprawić godnie, z zachowaniem przepisów liturgicznych.

Pogrzeb marzeń?
Po spopieleniu urnę z prochami osoby zmarłej można umieścić w grobie ziemnym, „dochować” w już istniejącym, złożyć w grobowcu rodzinnym lub w kolumbarium, czyli specjalnej ścianie cmentarnej wyposażonej w nisze przykryte granitowymi tablicami. Odpowiednia adnotacja dotycząca miejsca pochówku musi się znaleźć w specjalnym rejestrze – Księdze kremacji nim urna opuści zakład.
Obecnie sprawy dotyczące pochówku reguluje Ustawa o cmentarzach i chowaniu zmarłych z 31 stycznia 1959 roku.
– Ten akt prawny sprzed pół wieku, choć doczekał się po drodze kilku nowelizacji, nie przystaje do współczesności – przyznaje B. Zawadzka. – W tej chwili wśród krajów unijnych mamy najostrzejsze prawo dotyczące chowania zmarłych. Branża pogrzebowa jest przygotowana na zmiany legislacyjne, które niebawem mają nastąpić.
Nowa ustawa, nad którą pracuje Główny Inspektorat Sanitarny, ma umożliwić tworzenie tzw. ogrodów pamięci, czyli miejsc, gdzie będzie można legalnie rozsypać ludzkie prochy oraz uprościć procedury związane z transportem zwłok. Może się zatem zdarzyć, że urna stanie na domowym kominku, zatonie w morzu lub jej zawartość rozwieje wiatr… A wszystko zgodnie z ostatnią wolą zmarłego. Pytanie tylko, czy jako społeczeństwo jesteśmy gotowi na tak liberalne przepisy?
Rozwój branży funeralnej z jej szczególną dbałością o zachowanie zasad etycznych dotyczących tak szacunku dla ludzkich szczątków, jak i zrozumienia pogrążonych w żałobie, wyraźnie oswaja sferę związaną ze śmiercią i pochówkiem. Odbywające się każdego roku w Polsce międzynarodowe targi pogrzebowe są tego najlepszym przykładem. Samych urn i relikwiarzy powstało już blisko 180 modeli, a większość z nich to perełki rękodzieła artystycznego. Zachwycają swoim kształtem i pomysłowością. Obok wazonów, amfor, szkatułek czy małych trumienek, dostrzec można również urny do złudzenia przypominające książki czy futbolowe piłki.

Anna Gniewkowska-Gracz


„Pielgrzym” 2009, nr 22 (520), s. 14-15

Udostępnij ten artykuł:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *