W tradycję rodzinnego gospodarstwa rolnego wpisany jest wysiłek wszystkich domowników, w tym także dzieci. Ich praca to nieoceniona pomoc dla utrudzonych rodziców, w dodatku uczy odpowiedzialności, dyscypliny a przede wszystkim przygotowuje młodego człowieka do przejęcia ojcowizny. Jednak przy pracach w gospodarstwie nietrudno o nieszczęście. Wypadkom ulegają nie tylko dorośli, ale również dzieci. Każdego roku kilkanaścioro traci życie, wiele na zawsze pozostaje kalekami.
13-letnia Jola, jadąc w polu ciągnikiem bez kabiny i z wiszącą na błotniku 4-letnią siostrą, wjechała na pochyłość terenu. Dziewczynki zginęły na miejscu pod ciężarem przewróconej maszyny. Wszystko działo się na oczach rodziców.
Daniel, lat 12, pomagał ojcu w zwózce spresowanej słomy. Po zakończonej pracy wracali z pola. Chłopiec razem z bratem siedział na załadowanym wozie. Na szosie w zaprzęg uderzył samochód osobowy. Obaj pasażerowie spadli doznając obrażeń ciała. Daniel zmarł w szpitalu po 4 dniach.
15-letni Maciek uległ wypadkowi podczas odpinania kosiarki od ciągnika. Wykonując tę czynność został uderzony w głowę listwą tnącą. Chłopca nie udało się uratować.
Dziesięciolatek, niosąc opakowanie z płynnym preparatem niebezpiecznego dla zdrowia środka ochrony roślin, potknął się i oblał silną trucizną.
Mali gospodarze
Funkcjonowanie rodzinnego gospodarstwa łączy w sobie środowisko pracy ze środowiskiem życia całej rodziny rolnika, często wielopokoleniowej. Nieustanny pośpiech związany z nagromadzeniem i różnorodnością zajęć, a także kapryśną pogodą sprawia, że w czasie żniw i zbiorów do pracy na roli przydaje się każda para rąk. Dziadkowie, choć zwykle już słabsi i mniej sprawni, służą dobrą radą i doświadczeniem, pomogą w naprawie i konserwacji rolniczego sprzętu, dopilnują inwentarza. Wiele prac w gospodarstwie wykonują też dzieci.
Pedagodzy i psycholodzy zgodnie potwierdzają korzyści płynące z wychowania przez pracę i do pracy, które powinno się rozpocząć możliwie wcześnie. Twierdzą, iż dziecku należy stwarzać sytuacje zachęcające je do uczestnictwa w pracy rodziców i do podejmowania samodzielnych działań. To w rodzinie, która jest pierwszym i najważniejszym środowiskiem rozwoju dziecka, rozpoczyna się proces poznawania i przyjmowania pracy jako jednej z wartości w życiu człowieka.
Wychowanie do pracy i przez pracę najpełniej realizowane jest właśnie w rodzinach rolniczych, w których zgodnie z obowiązującą od wieków tradycją, już od wczesnych lat dzieci wdrażane są do gospodarskich zajęć. Równie ważny jak wychowanie jest aspekt ekonomiczny. Często pomoc rodzicom ma charakter stałych obowiązków, którym trzeba poświęcić nawet kilka godzin dziennie. W wielu przypadkach taka praca przekracza możliwości psychofizycznego rozwoju młodego organizmu.
Chwila nieuwagi
Zgodnie z „Zasadami udziału dzieci w pracach rodzinnego gospodarstwa rolnego” przygotowanymi przez Instytut Medycyny Wsi, rodzice mogą angażować dzieci do prac w rodzinnym gospodarstwie rolnym pod warunkiem, że prace te nie stwarzają zagrożeń dla ich zdrowia i wszechstronnego rozwoju. Korzystając z pomocy dzieci i powierzając im pewne obowiązki, należy zatem wybrać takie, którym są one w stanie podołać bez narażania się na niepotrzebne niebezpieczeństwo.
Dzieci jednak ochoczo imają się przeróżnych zajęć wykraczających poza ich możliwości. Kierują ciągnikami, obsługują kombajny do zbioru zbóż, kosiarki, prasy do słomy czy siana, choć wymaga to wiedzy, uprawnień i doświadczenia. Wykonując takie czynności narażają na niebezpieczeństwo siebie i innych. Ciekawość, chęć naśladowania dorosłych i zaimponowania im własnymi umiejętnościami biorą górę nad rozsądkiem. Zdarza się, niestety, że brakuje go również rodzicom, którzy rosną w dumę chwaląc się przed sąsiadami wyczynami kilkuletniego syna czy córki.
– Do wypadków, jakim ulegają dzieci na wsi, dochodzi nie tylko podczas wykonywania przez nie typowych prac rolniczych – wyjaśnia Janusz Głuszkowski, starszy inspektor ds. prewencji i rehabilitacji w tczewskiej placówce terenowej Kasy Rolniczego Ubezpieczenia Społecznego, który bada każdy wypadek w rolnictwie na podległym terenie. – Tragicznie może się skończyć również atrakcja w postaci przejażdżki na pomoście sadzarki czy siewnika, błotniku ciągnika, asystowanie przy pracy dorosłym, pielęgnacja zwierząt, a nawet niewinna dziecięca zabawa na polu w pobliżu pracujących maszyn. Ogromnie ważna jest właściwa opieka i czujność rodziców, bo to właśnie z powodu braku wyobraźni i zaniedbań z ich strony dochodzi do tego typu wypadków.
Anonimowe ofiary
Najwięcej wypadków w rolnictwie przypada na trzeci kwartał roku, w tym szczególnie na czas żniw. Statystyki KRUS nie oddają całej prawdy o skali nieszczęśliwych zdarzeń. Obecnie nie wiadomo, jak wiele z nich dotyczy dzieci. Ewidencja wypadków, którym ulegali najmłodsi mieszkańcy wsi prowadzona była przez KRUS do 2004 roku. Zgodnie ze znowelizowaną wówczas ustawą o ubezpieczeniu społecznym rolników z 1990 roku, ich dzieci do lat 15 nie są objęte prawem do jednorazowego odszkodowania z tytułu wypadku. Problem jednak istnieje.
Sposobem na ograniczenie liczby wypadków w rolnictwie, zarówno tych dotyczących dorosłych jak i dzieci, są szkolenia rolników prowadzone przez inspektorów KRUS we współpracy z Ośrodkami Doradztwa Rolniczego i włodarzami poszczególnych gmin. W czasie takich spotkań właściciele gospodarstw wzbogacają wiedzę na temat zasad bezpieczeństwa i higieny pracy, uświadamiają sobie zagrożenia, z jakimi mogą się spotkać pracując w gospodarstwie, na polu, w lesie. Podczas organizowanych pogadanek rolnicy dowiadują się, jak zadbać o bezpieczeństwo dzieci przebywających i pracujących w gospodarstwie rolnym. Sporym zainteresowaniem cieszą się też konkursy adresowane do rolników i uczniów szkół rolniczych propagujące bezpieczną pracę w tak specyficznym zakładzie pracy.
Dzięki działaniom prewencyjnym na terenie podległym tczewskiej placówce terenowej KRUS liczba wypadków w rolnictwie od siedmiu lat sukcesywnie maleje. Wypada zatem mieć nadzieję, że w ślad za tym zmniejszy się liczba nieszczęśliwych zdarzeń, jakim ulegają dzieci.
Anna Gniewkowska-Gracz
„Pielgrzym” 2009, nr 16 (514), s. 14-15