Kociewska Jaszczurka

Inteligentni, dobrze wychowani, aktywni, przebojowi. Najlepsi uczniowie polskich gimnazjów. Elita Kociewia i kraju. Ryzykując życie, podjęli walkę z niemieckim okupantem.

REKLAMA


Jeszcze przed wojną poznali historię wileńskich filomatów i filaretów. Zaczytywali się w wierszach polskich romantycznych poetów.­ Patriotyczne wychowanie wyniesione z domów i szkół zainspirowało młodych mężczyzn do podjęcia walki z nazistami. Patrząc sobie w oczy, przyjaciele recytowali fragment „Pieśni od ziemi naszej” Norwida: „Tam, gdzie ostatnia świeci szubienica, tam jest mój środek dziś – tam ma stolica, tam jest mój gród”. Konspiratorzy przyjęli te słowa jako motto swej działalności.

Hasło? „Trójkąt!”. Odzew? „Puszcza!”

10 maja 1941 roku. Zelgoszcz, niewielka miejscowość na Kociewiu. Paweł Wyczyński „Wrzos” kończył tego dnia dwadzieścia lat. Był dobrze zapowiadającym się młodym poetą. Książki pochłaniał pasjami. Izydor Gencza „Junak” był starszy o dwa lata. Spec od wojskowości i konspiracji. Od lat zaczytywał się w instrukcjach żołnierskich, które „podkradał” starszym braciom. I w końcu najmłodszy − Zygmunt Bączkowski „Zyga”, urodzony kilka miesięcy przed Pawłem. Harcerz. Wulkan energii i pomysłów. Pasjonat fotografii. Z aparatem i statywem pod pachą właściwie się nie rozstawał. Paweł znał Zygmunta. A Izydor Pawła. Po raz pierwszy spotkali się na urodzinowym przyjęciu u „Wrzosa”. To właśnie wtedy powołali do życia tajną organizację, której naczelnym celem było odzyskanie niepodległości. „Mojej drodze do domu Pawła towarzyszyła cisza. Psy wygrzewały się na słońcu. Cała natura cieszyła się latem. Czułem zapach sosen, traw i wrzosu. A w samym wrzosie zauważyłem wygrzewającą się na słońcu jaszczurkę” – zapamiętał tamten dzień Izydor, przyszły komendant niepodległościowego ugrupowania. Przyjaciele odczytali to jako znak i swojej organizacji postanowili nadać nazwę „Jaszczurka”. Nazwa ta oprócz wymiaru symbolicznego wprost nawiązywała do Związku Jaszczurczego, tajnej konfederacji szlachty z ziemi dobrzyńskiej, walczącej przeciwko Krzyżakom pod koniec XIV wieku.

Głupia małpo, nie dawaj Polakom broni

Prowadzenie działalności konspiracyjnej w warunkach niemieckiej okupacji na Pomorzu było trudne i obarczone ogromnym ryzykiem. Wsie patrolowały oddziały gestapo i nazistowskiej żandarmerii. Miejscowi volksdeutsche systematycznie donosili na swoich sąsiadów. Przyjaciele wypracowali więc zaszyfrowany alfabet do przekazywania bardzo ważnych informacji. Hasło? „Trójkąt!”. Odzew? „Puszcza!”. Przysięgę zredagował Paweł: „W obliczu Boga Wszechmogącego ślubuję Polsce Chrobrych i Batorych i Organizacji wierną służbę i pracę. Chcę dobrowolnie wypełniać wszystkie obowiązki. Tak mi dopomóż Boże i Święta Męka Syna Jego. Amen”. Te słowa wypowiadali kolejni werbowani członkowie Jaszczurki – głównie przyjaciele ze szkoły i harcerstwa. Z czasem zaczęto przyjmować także kobiety. W szczytowym momencie organizacja liczyła blisko trzysta osób. Jaszczurka była ugrupowaniem samodzielnym, wyjątkowym pod względem programowym i ideologicznym. Szerzyła propagandę antyhitlerowską, organizowała tajne nauczanie, prowadziła działania sabotażowo-dywersyjne, zajmowała się dostarczaniem lekarstw, żywności i pieniędzy osobom ukrywającym się przed poborem do niemieckiego wojska, pomagała jeńcom alianckim osadzonym w obozie pod Starogardem. Utrzymywała także kontakt z innymi ugrupowaniami podziemnymi, m.in. z Gryfem Pomorskim i Armią Krajową. Prowadziła na ich rzecz działania wywiadowcze. Jaszczurkowcy zdobywali informacje o rozlokowaniu jednostek Wermachtu oraz godzinach i trasach transportów kolejowych. Sytuacja organizacji pogorszyła się znacznie w 1942 roku. Wiązało się to z zarządzeniem gauleitera Forstera, w którym wzywał on tych Polaków, którzy jeszcze nie zdecydowali się wpisać na niemiecką listę narodowościową, aby to uczynili, gdyż w przeciwnym razie „zostaną uznani za najgorszych wrogów Państwa Niemieckiego”. Jaszczurkowcy stanęli przed poważnym dylematem. Jak zachować się w obliczu groźby pomorskiego namiestnika Hitlera? „Odpowiedzią była nasza wspólna reakcja streszczona w jednym słowie: wallenrodyzm” – napisał po latach w swoich wspomnieniach Paweł. W tym samym czasie członkowie organizacji ukuli dwuwiersz, powtarzany z ust do ust oraz pisany na płotach: „Du, dummer Affe, gibt den Polen keine Waffe”, co oznaczało: „Ty, głupia małpo, nie dawaj Polakom broni!”.

To moja ojczyzna, tam chcę żyć

Wallenrodyzm jaszczurkowców przybierał różne formy. Część z nich podjęła decyzję o zorganizowaniu działań dywersyjnych w Wehrmachcie wśród zaciągniętych do służby Polaków. Ich celem było spowodowanie dezercji do armii alianckich przy każdej nadarzającej się ku temu okazji. Plany te przekazano AK, stamtąd zaś dotarły do Rządu RP na uchodźstwie i zapewne do aliantów. W 1943 roku Jaszczurka formalnie podporządkowała się AK. Należy podkreślić, że działania dywersyjne obarczone były ogromnym ryzykiem, włącznie z utratą życia. Tak było choćby w przypadku dwóch jaszczurkowców − Zygmunta Grochockiego i Józefa Grzędzickiego, którzy wraz z niemieckim wojskiem zostali rzuceni na front zachodni. W Nantes nawiązali kontakty z francuskim ruchem oporu. Niestety Niemcy wykryli sprzysiężenie. Po przeprowadzonym śledztwie i procesie przed sądem wojskowym skazano Kociewiaków na śmierć. Wyrok wykonano. Inni mieli więcej szczęścia i skutecznie nawiązywali współpracę z organizacjami antyhitlerowskimi w Holandii i Norwegii. Paweł Wyczyński i Izydor Gencza działali na terenie Niemiec, gdzie wśród polskich żołnierzy Wehrmachtu założyli grupy jaszczurkowców. Część członków kociewskiej organizacji, która nie wpisała się na Volkslistę, postanowiła uciec do Generalnego Gubernatorstwa, gdzie po przeszkoleniu wojskowym przyłączyła się do Szarych Szeregów i Armii Krajowej. Jeden z liderów i współtwórców Jaszczurki Albin Ossowski jako żołnierz AK odpowiedzialny był za wykonywanie wyroków śmierci na kolaborantach. Został aresztowany przez Niemców. Przeżył brutalne dwumiesięczne śledztwo na Pawiaku. Następnie wywieziono go do Auschwitz-Birkenau. Po wojnie osiedlił się w Wielkiej Brytanii, a w latach dziewięćdziesiątych został honorowym obywatelem Starogardu Gdańskiego. Zygmunt Bączkowski zginął w Powstaniu Warszawskim. Należał do słynnego batalionu „Zośka”. Paweł Wyczyński od 1944 roku przebywał w okupowanej Jugosławii, następnie w Austrii, gdzie trafił do obozu karnego, wyzwolonego wkrótce przez Amerykanów. Wyemigrował do Kanady. Został profesorem literatury francuskiej i uznanym poetą. Izydor trafił do rezerwowego zgrupowania polskiej armii we Francji. Alianci przekonywali go, by został na Zachodzie. Mówili, że w komunistycznej Polsce nie zazna spokoju. On się jednak uparł. „To moja ojczyzna. Tam chcę żyć” – powtarzał. Po powrocie do kraju, podobnie jak pozostali jaszczurkowcy, był inwigilowany i szykanowany przez komunistyczną bezpiekę.

Jan Hlebowicz



„Pielgrzym” 2017, nr 21 (727), s. 28-29

Udostępnij ten artykuł:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *