Od Milwaukee do Kartuz – ks. Jan Walkusz

Kaszuby ze swą bogatą różnorodnością kulturową, językową oraz obyczajową już od kilku stuleci są punktem zainteresowań i badań językoznawców, kulturologów, etnografów, historyków, a także podróżników z odległych nieraz krajów.

REKLAMA

Ponad wszelką wątpliwość do tych ostatnich należy ks. Wacław Kruszka z Milwaukee, urodzony wprawdzie w Sławomierzu pod Żninem, jednak mieszkający i pracujący od 1893 roku w USA. Gdy w 1920 roku, przynaglony chorobą brata, odwiedził po długim czasie Polskę, zapragnął przy okazji zwiedzić Kaszuby, ów – jak zapisał – „gościnny naród i piękny kraj”, a przede wszystkim „najpiękniejsze okolice tej krainy, czyli tzw. Szwajcarię Kaszubską”. Swoją podróż i wrażenia opublikował w książce pt. „Listy z Polski, z Rzymu i z Ameryki” (Milwaukee 1926), w której na kilkunastu stronicach pomieścił spostrzeżenia bacznego obserwatora w odniesieniu do spotkanych ludzi i wydarzeń widzianych w kontekście historii i teraźniejszości ziemi kaszubskiej. A szlak jego wędrówki wiódł od Gdańska, Oliwy, Sopotu i Gdyni poprzez Hel, Wejherowo, Puck, Brodnicę Górną do Kartuz, z jednoczesnym odwiedzinami pomniejszych miejscowości, jak: Rzucewo, Jastarnia czy Swarzewo. Ze wspomnień, zaprezentowanych w formie listów, przebija podziw dla piękna Kaszub oraz szacunek dla spotkanych, często zupełnie przypadkowo, ludzi odznaczających się bezinteresownością i życzliwą pomocą. Jadąc koleją z Sopotu do Kartuz, autor nie omieszkał zwerbalizować swych odczuć, pisząc: „Jechaliśmy przez Żukowo, Babidół, gdzie podziwialiśmy śliczny wąwóz lesisty, przez Dzierżążno, skąd w mglistej dali widać było górę Wieżycę. Stanąwszy w Kartuzach, mieście ślicznie położonym między dwoma jeziorami i otoczonym górami, wsiedliśmy do powozu”. Podobnym pięknem upajał się na trasie Reda–Puck, mijając Mrzezino, Żelistrzewo, Błądzikowo, czy z Helu do Jastarni, przemierzając tę trasę wagonikiem frachtowym, pchanych za pomocą specjalnych tyczek przez czwórkę miejscowych Kaszubów.

Z niemałym sentymentem i wyraźną wdzięcznością odnotował ks. Kruszka sporo postaci spotkanych podczas jego wędrówki, którzy okazali mu podziwu godną pomoc i gościnę. Tak zatem odnotował Ignacego Barlasza (jego szwagier Bazyli Nimot mieszkał w Milwaukee na Jones Island) z Helu, w którym znalazł kompetentnego przewodnika po Półwyspie, Romana Pokorę – właściciela fabryki cygar w Wejherowie, podejmującego w swoim domu amerykańskiego gościa i towarzyszącego mu podczas zwiedzania kalwarii. W Wejherowie też odwiedził ks. Walentego Dąbrowskiego, sędziwego i ideowego działacza społeczno-narodowego, „który – jak podkreślił pamiętnikarz – przyjął mnie ze staropolską gościnnością”, choć zajęty był rekrutacją ochotników do walki z bolszewikami. Z równą estymą odnotował zaangażowanie ks. Bernarda Sadowskiego, proboszcza z Brodnicy Górnej, służącego powozem i towarzystwem przy odkrywaniu piękna okolic Brodnicy i Kartuz. Przy tej okazji nie poskąpił ks. Wacław Kruszka czytelnikom informacji na temat powstania parafii brodnickiej i w ogóle procedury tworzenia jednostek administracji kościelnej w Polsce, jakże odmiennych od praktyki amerykańskiej.

Żegnając gościnne Kaszuby 20 sierpnia 1920 roku, ks. Kruszka nie tylko zachował miłe wspomnienie i bogate przeżycia, ale dodatkowo odczuwał radość zwycięstwa polskiego oręża nad bolszewikami, okupionego bohaterską śmiercią ks. Ignacego Skorupki i wielu innych żołnierzy.

ks. Jan Walkusz

„Pielgrzym” [24 i 31 grudnia 2023 R. XXXIV Nr 26 (889)], str. 32.

Dwutygodnik „Pielgrzym” w wersji papierowej oraz elektronicznej (PDF) można zakupić w księgarni internetowej Wydawnictwa Bernardinum.

Udostępnij ten artykuł:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *