Był jedną z najwybitniejszych postaci w dziejach Pomorza Gdańskiego – żołnierzem w czasie II wojny światowej, walczącym z bronią w ręku o wolność Polski, po 1945 roku społecznikiem, pisarzem, publicystą, miłośnikiem i popularyzatorem Kaszub, a w końcu także rzecznikiem strajkujących robotników w czasie Sierpnia ’80.
Październik 1956 roku przyniósł ze sobą krótkotrwałą odwilż polityczną, ideologiczną i kulturalną. Na Pomorzu Gdańskim jedną z kluczowych postaci symbolizujących ducha zmian był Lech Bądkowski. Współpracownik „odwilżowych” pism – „Kontrastów” oraz „Ziemia i Morze” – firmował utworzenie Komitetu Organizacyjnego Kaszubskiego Towarzystwa Społeczno-Kulturalnego (obecnie Zrzeszenie Kaszubsko-Pomorskie). W kolejnych latach jako pisarz i działacz społeczny starał się o uzyskanie swobody działania w jak najszerszym zakresie możliwym w realiach PRL.
Osłonił dowódcę
W dniu wybuchu II wojny światowej Bądkowski przebywał w rodzinnym Toruniu. Uczestniczył w bitwie nad Bzurą, a po klęsce znalazł się w grupie żołnierzy, której udało się przedostać do Puszczy Kampinoskiej. Niedługo później został pojmany przez Niemców i zmuszony przez nich do kopania grobów dla poległych polskich żołnierzy. Wykorzystując nieuwagę niemieckich wartowników – uciekł. Dzięki temu uniknął niewoli niemieckiej i powrócił do domu. „Klęska wrześniowa wstrząsnęła nim – zburzyła dumę z wolnego i mocnego Państwa Polskiego, dostarczyła obrazów okrucieństwa Niemców, ale i Polaków wobec cywilnej ludności niemieckiej” – pisał Zbigniew Walczak. Pod koniec 1939 roku Bądkowski udał się do Warszawy, a stamtąd przez Węgry aż do Francji, by dołączyć do formującej się polskiej armii. Został przydzielony do Samodzielnej Brygady Strzelców Podhalańskich, w ramach której walczył z Niemcami w Norwegii. „Wyróżnił się w bitwie o Narwik. Uratował swojego dowódcę kpt. Rudolfa Neumanna, nie wykonując rozkazu dotyczącego pozostawienia zagrożonego przełożonego i wycofania się w bezpieczne miejsce. Bądkowski zmusił dowódcę do odwrotu. Sam go osłaniał” – podkreśla historyk Izabela Brzezińska, autorka najnowszej wystawy Instytutu Pamięci Narodowej i Zrzeszenia Kaszubsko-Pomorskiego poświęconej Bądkowskiemu. Za swoją postawę został odznaczony orderem Virtuti Militari. W Wielki Brytanii ukończył przeszkolenie z zakresu wywiadu morskiego. Został jednym z cichociemnych. Z bazy w Brindisi we Włoszech miał być przetransportowany do okupowanej Polski, jednakże ze względu na dekonspirację miejsc zrzutu konieczny był powrót do Wielkiej Brytanii. Tam pełnił służbę wojskową do czasu demobilizacji w maju 1946 roku. Równolegle prowadził działalność społeczną, współtworząc Związek Pomorski zrzeszający Polaków z Pomorza.
Tysiąc artykułów w ponad stu czasopismach
Do kraju wrócił w czerwcu 1946 roku. Zamieszkał w Gdyni, a zatrudnienie znalazł w redakcji „Dziennika Bałtyckiego”, gdzie publikował i kierował działem gospodarczo-morskim. Z powodów politycznych na przełomie 1952/1953 roku został zmuszony do odejścia z redakcji. Przeszedł do „Rybaka Morskiego”. „Po krótkim czasie musiał odejść z tych samych powodów co z poprzedniej gazety. Na jakiś czas został zawieszony w prawach do wykonywania zawodu dziennikarza” – wskazuje Brzezińska. Na początku 1952 roku ukazała się jego pierwsza powieść z elementami socrealizmu „Kuter na strądzie”. Sam Bądkowski wspominał: „To rzeczywiście bardzo marna literatura. Mogę tylko na swoje usprawiedliwienie powiedzieć, że to się mieściło w nurcie ówczesnego pisania. Ja się łamałem z takim pojmowaniem literatury”. Łącznie napisał około trzydzieśtu książek i broszur oraz tysiąc artykułów opublikowanych w ponad stu czasopismach, rocznikach i kalendarzach – od „Acta Cassubiana” po „Życie Literackie”. Tworzył także powieści, bajki dla dzieci, opowiadania. Część z nich ukazuje historię Pomorza w średniowieczu, inne opowiadają wojenne przeżycia autora lub związane są z jego dalekimi morskimi wyprawami. Należał do Związku Literatów Polskich, którym kierował w latach 1957–1966.
Inspirator i rzecznik
Po Październiku ’56 zaczął aktywnie angażować się politycznie. W 1968 roku wraz z Różą Ostrowską i Franciszkiem Fenikowskim stanął po stronie protestujących w Warszawie literatów i studentów Uniwersytetu Warszawskiego oraz Politechniki Gdańskiej. Oficjalnie odciął się od stanowiska ówczesnego prezesa gdańskiego ZLP, narażając na represje ze strony władz komunistycznych oraz na nagonkę prasową. Przez pewien czas otrzymał zakaz drukowania tekstów i stał się obiektem zainteresowania komunistycznej Służby Bezpieczeństwa. Miesiąc po Marcu ’68 gdańska „bezpieka” wszczęła sprawę operacyjną pod kryptonimem „Inspirator”, którą prowadziła do końca życia Bądkowskiego. W latach siedemdziesiątych utrzymywał kontakty z działaczami opozycji demokratycznej. Po wybuchu strajków w Stoczni Gdańskiej interesował się losem protestujących. Był jednym z autorów rezolucji, którą 21 sierpnia 1980 roku zredagowali twórcy z gdańskiego ZLP. Poparli w niej strajkujących robotników. „Rezolucję Lech Bądkowski odczytał strajkującym w Sali obrad Międzyzakładowego Komitetu Strajkowego. Jej treść została entuzjastycznie przyjęta przez protestujących, a Lech Wałęsa zaproponował jej współautorowi wstąpienie do prezydium MKS” – zaznacza Brzezińska.
Bądkowski między innymi dzięki znajomości trzech języków obcych: angielskiego, francuskiego i niemieckiego, został rzecznikiem prasowym strajkujących. Uczestniczył w negocjacjach z Komisją Rządową. Odpowiadał za punkt trzeci postulatów sierpniowych, który brzmiał następująco: „Przestrzegać zagwarantowaną w Konstytucji PRL wolność słowa, druku, publikacji, a tym samym nie represjonować niezależnych wydawnictw oraz udostępnić środki masowego przekazu dla przedstawicieli wszystkich wyznań”. Został jednym z sygnatariuszy Porozumień Sierpniowych podpisanych 31 sierpnia 1980 roku, jednak już wkrótce zrezygnował z działalności w „Solidarności” i z funkcji jej rzecznika prasowego. Kilka miesięcy po wprowadzeniu stanu wojennego pisał: „Jeśli komunistyczna władza uznała za konieczne użycie tak drastycznych środków przemocy, dała tym dowód, że po pierwsze, została ona społeczeństwu narzucona, i po drugie, że znalazła się w śmiertelnym niebezpieczeństwie ze strony tego społeczeństwa, czyli że wkrótce upadłaby pod jego naporem”. W tym czasie już ciężko chorował, stopniowo wycofując się z życia publicznego. Nie dane było mu dożyć końca komunizmu w Polsce. Zmarł w 1984 roku. Jego pogrzeb na gdańskim cmentarzu Srebrzysko stał się prawdziwą manifestacją patriotyzmu i solidarności. Udział w nim wzięło nawet około pięciu tysięcy osób, wśród nich: Lech Wałęsa, Bronisław Geremek, Zbigniew Herbert oraz wielu działaczy kaszubsko-pomorskich, przedstawicieli środowisk opozycyjnych i literatów. Trumnę z jego ciałem przykryto flagą Solidarności i żółtą flagą z czarnym gryfem kaszubskim, symbolizującymi idee, jakim poświęcił życie.
Jan Hlebowicz, publicysta, historyk, pracownik IPN Gdańsk
„Pielgrzym” [1 i 8 października 2023 R. XXXIV Nr 20 (883)], str. 28-29.
Dwutygodnik „Pielgrzym” w wersji papierowej oraz elektronicznej (PDF) można zakupić w księgarni internetowej Wydawnictwa Bernardinum.