Spotkałem się z poglądem, że poczucie humoru to najprostszy egzorcyzm, a radość chrześcijańska, jako owoc Ducha Świętego, to oznaka życia w bliskości Boga (por. Ga 5,22).
Poczucie humoru w życiu chrześcijańskim jest bardzo ważne. Może pomagać w osiągnięciu radości, która nie tyle wyraża się przez uśmiech, ale jest stanem ducha. Św. Paweł Apostoł zachęcał: „Radujcie się zawsze w Panu…” (Flp 4, 4). Poczucie humoru często działa jak egzorcyzm, ponieważ osłabia lub wręcz ośmiesza działania Złego, który wyolbrzymia przeszkody i słabości człowieka. Często problemem człowieka jest to, że doskonale widzi wady innych lub nawet je wyolbrzymia, ale nie dostrzega lub pomniejsza swoje słabości. To prawdopodobnie mechanizm obronny, ale niestety utrudnia on pozytywną przemianę. Dlatego tak ważny jest codzienny rachunek sumienia. Spojrzenie na siebie i świat z dystansem, czasem z uśmiechem, sprawia, że z dumnego i nadętego „Ja” powoli ulatuje powietrze i człowiek staje się podobny do innych – czasem słaby, grzeszny, innym razem wspaniały i utalentowany, ale zawsze w swojej ziemskiej pogoni za wielkością śmieszny.
Poczucie humoru jest wprawdzie cnotą pomocniczą, lecz pozbawione jej życie staje się uciążliwe. Humor ułatwia zachowanie dozy optymizmu w każdej niemal sytuacji. Wymownym tego przykładem był św. Franciszek z Asyżu. Chociaż nosił na ciele blizny męki Chrystusa, przeszedł do historii jako radosny święty, „Boży wesołek”, który umiał się radować nawet w chwilach trudnych. Św. Teresa od Dzieciątka Jezus, choć kontemplowała cierpiące oblicze Jezusa, to lubiła żarty, a otoczenie obdarzała uśmiechem. Smutny święty nie przekonuje. Poczucie humoru to nie oznaka braku odpowiedzialności lub bałaganu. Stare powiedzenie przypomina, że „gdzie praca, porządek i wierność – tam nie brakuje nigdy radości”. Kto potrafi się radować bez złośliwości i uszczypliwości, ten umie również pracować, troszcząc się o siebie i powierzone zadania.
Korzystając z humoru, należy przestrzegać zasady złotego środka, czyli nie należy korzystać z niego w nadmiarze. Jeżeli humor jest tylko wymówką, żeby komuś wyrządzić krzywdę, przestaje być cnotą. Najlepiej i najbezpieczniej śmiać się z samego siebie. Żart i śmiech mogą kojarzyć się z ironią, która nie jest cnotą i wbrew obiegowym twierdzeniom, wcale nie jest oznaką inteligencji, a raczej odsłania kompleksy i zranienia. Człowiek ironiczny usiłuje oszukać innych swoją pokorą, która jest fałszywa i udawana, w istocie chodzi mu o ośmieszenie drugiego. Zdarza się także, że żartuje z siebie z braku szacunku do siebie samego albo z chęci zwrócenia na siebie uwagi. Każda z tych postaw jest negatywna i wymaga skorygowania.
Źródło prawdziwej radości i dobrego humoru jest we wnętrzu człowieka, w nastawieniu, a nie w zewnętrznych okolicznościach. W takim ujęciu radość jest wyborem, a nie przypadkiem. Kto potrafi zaakceptować siebie, ma szacunek dla drugiego i wierzy w bliskość Boga, ten nigdy nie popada w nadmierny smutek. Zasmuca go jedynie grzech, który zasłania radość, jaka wypływa z wiary. Bóg nie jest wrogiem radości, potępia jedynie radość przewrotną, której źródłem jest zło (por. Prz 13, 5).
Humor i radość, która rodzi się w głębi serca i emanuje na zewnątrz, to pomocni towarzysze życiowej drogi i każdego powołania. Kto potrafi żartować z siebie, przykre sytuacje obracać w dobry żart, mówić z dystansem o tym, co kocha i co szanuje, ten osiągnie wiele. Zdaje się, że żyjemy w świecie, który bardzo potrzebuje zdrowego poczucia humoru i radości.
bp Wiesław Śmigiel
„Pielgrzym” 2016, nr 21 (701), s. 4