Są bardzo miłą przekąską. Chrupią. W środku są nadziewane mięsem, krewetkami, warzywami i grzybami. Łatwo się je robi. I znają je wszyscy.
W pierwszej chwili kojarzą nam się z Wietnamem. Przecież mówimy na nie sajgonki. A Sajgon to była stolica Wietnamu, dzisiaj Ho Chi Minh City. Stolicą obecnie jest Hanoi, ale w całym kraju nikt nie mówi na te zawijasy sajgonki, tylko gỏi cuốn, nem cuốn, bánh cuốn, chả cuốn or nem rán. Nie mam pojęcia, jak to się wymawia i czym dokładnie się różnią. Zastanawiałem się, kto wpadł na nazwę sajgonki. Na pewno nie Martin Sheen, który w filmie „Czas apokalipsy” wypowiada pierwsze słowo – Sajgon! Na pewno nie Anglosasi, bo oni mówią na nie spring rolls. I podobno jest to dosłowne tłumaczenie z mandaryńskiego. Ngô Văn Tưởng, tłumacz przysięgły języka wietnamskiego, dziennikarz, współautor książki „Słodko-kwaśne historie” ujawnił, że nazwę sajgonki wymyślił pod koniec lat osiemdziesiątych jego kolega, również w owym czasie studiujący w Polsce. Zatem mamy bliżej nieokreślonego Wietnamczyka, który w przebłysku geniuszu wymyślił, sami przyznacie, świetną i chwytliwą nazwę. Sajgonki, a właściwie gỏi cuốn, wypełnione farszami rolki z papieru ryżowego, są bardzo popularną przekąską w Indochinach. Tak jak chả giò – to samo, tylko smażone w głębokim tłuszczu. (…)
Sławek Walkowski
Więcej przeczytasz w 11. numerze dwutygodnika „Pielgrzym” [31 maja i 7 czerwca 2020 R. XXXI Nr 11 (796)]
TUTAJ można zakupić najnowszy (11/2020) numer dwutygodnika „Pielgrzym”:
https://ksiegarnia.bernardinum.com.pl/pl/p/Pielgrzym-112020/287