XXX Niedziela Zwykła / Rocznica poświęcenia własnego kościoła, uroczystość (27.10.2024, Niedziela)

Liturgia słowa: Jr 31, 7-9; Ps 126 (125), 1b-2b. 2c-3. 4-5. 6 (R.: por. 3a); Hbr 5, 1-6; Por. 2 Tm 1, 10b; Mk 10, 46b-52.

Liturgia słowa wspólna o poświęceniu kościoła, przykładowo nr 2, 12, 17, 19, 26 według nowego wydania Lekcjonarza: 2 Krn 5, 6-10. 13
6, 2; Ps 95 (94), 1-2. 3-5. 6-7c (R.: por. 2a); 1 P 2, 4-9; Iz 66, 1; J 4, 19-24.

REKLAMA

(Mk 10, 46b-52 – z Biblii Tysiąclecia)

Niewidomy pod Jerychem

46 Tak przyszli do Jerycha. Gdy wraz z uczniami i sporym tłumem wychodził z Jerycha, niewidomy żebrak, Bartymeusz, syn Tymeusza, siedział przy drodze. 47 Ten słysząc, że to jest Jezus z Nazaretu, zaczął wołać: «Jezusie, Synu Dawida, ulituj się nade mną!» 48 Wielu nastawało na niego, żeby umilkł. Lecz on jeszcze głośniej wołał: «Synu Dawida, ulituj się nade mną!» 49 Jezus przystanął i rzekł: «Zawołajcie go!» I przywołali niewidomego, mówiąc mu: «Bądź dobrej myśli, wstań, woła cię». 50 On zrzucił z siebie płaszcz, zerwał się i przyszedł do Jezusa. 51 A Jezus przemówił do niego: «Co chcesz, abym ci uczynił?» Powiedział Mu niewidomy: «Rabbuni, żebym przejrzał». 52 Jezus mu rzekł: «Idź, twoja wiara cię uzdrowiła». Natychmiast przejrzał i szedł za Nim drogą.

Rozważanie:

W liturgii tej niedzieli rozbrzmiewa głos wzywający do radości. Szczególnie w czytaniach z Liturgii Słowa, w których są przedstawione różne wydarzenia z historii zbawienia, jest wezwanie do radości z narodem wybranym; z nowym Ludem Bożym, którego arcykapłanem jest sam Jezus; i z uleczonym przez Jezusa Bartymeuszem. Zastanówmy się przez chwilę nad tym wezwaniem i rozradujmy nasze serca tym, że uczestniczymy wspólnie z Jezusem w tej największej ofierze, którą On też dziś składa Bogu Ojcu na ołtarzu wspólnie z nami i za nas.
W pierwszym czytaniu Bóg, przez usta proroka Jeremiasza, kieruje do narodu słowo pocieszenia i pokrzepienia. Są to pierwsze lata niewoli babilońskiej. Duża część narodu została pozbawiona dóbr rodowych. Wywieziona w odległe strony imperium Babilonii z całymi rodzinami i pozostawiona na niezaludnionych terenach własnemu losowi i własnej przedsiębiorczości. Ludzie boleśnie odczuli utratę ojczyzny, która była im dana przez Boga w darze jako „ziemia mlekiem i miodem płynąca”. Odczuli niemożliwość stanięcia przed obliczem Bożym w jedynej na całym świecie świątyni prawdziwego Boga. Przeżywają załamanie i poniżenie. W tych okolicznościach Bóg wzywa ich do radości. Nie zapomniał o nich. Traktuje ich jak Ojciec swego pierworodnego syna. Opuścili swą ojczyznę z płaczem, z radością do niej wrócą prowadzeni przez Boga. Świadomość, że Bóg jest ich Ojcem powinna napełnić ich serca radością.
Słowa, o których tu jest mowa, były wypowiedziane dawno temu. Zachowują jednak swą aktualność zawsze, też dziś dla nas. Jako przedłużenie narodu niegdyś wybranego przez Boga jesteśmy dziećmi Bożymi. Bóg jest naszym Ojcem. Troszczy się zawsze o nas, niezależnie od tego, w jakiej sytuacji życiowej się znajdujemy. To powinno radować nasze serca. Nie powinniśmy jednak zapominać, że do posiadania pełnej radości konieczna jest świadomość naszej przynależności do Boga i naszego życia godnego dzieci Bożych.
W drugim czytaniu autor Listu do Hebrajczyków wzywa nas do przypomnienia sobie, czym jest ofiara Mszy świętej, w której uczestniczymy. Jest to ofiara Chrystusa złożona Bogu Ojcu za grzechy ludzi, za nasze grzechy. Przewodniczy jej sam Chrystus jako arcykapłan i składa samego siebie jako ofiarę. Nie czyni tego z własnej woli, lecz z woli Ojca, który uczynił Go kapłanem i przyjmuje ofiarę z Jego rąk. Zatem ofiara Mszy świętej jest darem Bożym, w którym możemy uczestniczyć wspólnie z Chrystusem jako arcykapłanem i ofiarą. Okażmy za to Bogu wdzięczność i dokładajmy zawsze wszelkich możliwych starań, aby być godnymi do czynnego uczestniczenia w tym darze Bożym.
W Ewangelii św. Marek kreśli przed naszymi oczyma wzruszający obraz. Na uboczu drogi siedzi niewidomy żebrak. Wyłączony ze społeczeństwa, osamotniony. Nikt nie troszczy się o niego. Może już coś słyszał o Jezusie, cudotwórcy z Nazaretu. Słyszy zbliżający się tłum, na pewno też jakieś dyskusje. Pyta, co się dzieje. Na wiadomość, że właśnie ów Jezus przechodzi tą drogą, pragnie wykorzystać nadarzającą się okazję. Krzyczy. Ale ci, który idą na przodzie, uspokajają go, zabraniają mu krzyczeć. Dlaczego? Nie wiemy, chociaż św. Marek daje wiele szczegółów, o tym akurat nic nie mówi. Jest podawanych wiele powodów, nie wiadomo jednak, który z nich jest prawdziwy. Pozostawmy więc to. Bartymeusz nie słucha, woła nadal. Jego wołanie dotarło do Jezusa. Zatrzymuje się więc i poleca towarzyszącym Mu przyprowadzić do siebie Bartymeusza. Możemy wyobrazić sobie Jego radość. Nic już nie stoi na przeszkodzie. Aby niewidomy stanął przed Jezusem. Czyni to niezwłocznie, pozbywając się nawet tego, co było jego jedyną własnością – płaszcza. Jezus pierwszy nawiązuje z nim rozmowę: „Co chcesz, abym ci uczynił?” (Mk 10,51) – pyta. Odpowiedź jest prosta: „Żebym przejrzał” (tamże). I prośba zostaje wysłuchana.
Piękny obraz – prawda? Ale jeszcze piękniejsze pouczenie, które z niego płynie. Ten obraz może być obrazem życia każdego z nas. Tak jak kiedyś Jezus szedł różnymi drogami, przemierzając Judeę i Galileę wszerz i wzdłuż, tak samo przechodzi naszymi drogami. Czy Go spotykamy? To już zależy od nas.
Tak jak Bartymeusz, słyszeliśmy o Jezusie już od dzieciństwa. Aby jednak Go spotkać, trzeba tak pragnąć, jak pragnął Bartymeusz. Trzeba oczekiwać jego nadejścia w odpowiednim czasie i miejscu. Nie zależy zrażać się przeszkodami, które staną na drodze wiodącej na to spotkanie. Często trzeba nawet pozbyć się tego, co uważamy za naszą konieczną własność. Właśnie tak jak Bartymeusz, który pozbył się płaszcza będącego jedyną i konieczną własnością niewidomego, ale w tym wydarzeniu przeszkadzał mu zbliżyć się do Jezusa. Jezus w swej drodze na pewno zatrzyma się i jest gotów pierwszy nawiązać z każdym kontakt. Pytanie pozostanie zawsze to samo: „Co chcesz, abym ci uczynił?”. Ono bowiem pozostawia każdemu wolny, swobodny wybór. Bartymeusz wiedział czego chce: „Żebym przejrzał”. Prosił o wzrok. Jesteśmy nazbyt skłonni uważać, że prosił o wzrok naturalny. Jego zachowanie się i pójście za Jezusem ukazuje raczej, że prosił o wzrok dla duszy, by mógł przejrzeć i dojrzeć Jezusa w swym życiu. Dojrzał Go i – jak mówi św. Marek – poszedł za Jezusem. Niech Bartymeusz będzie dla nas wzorem zbliżenia się do Jezusa i proszenia Go o wzrok dla duszy, byśmy zawsze dostrzegli obecność Jezusa w życiu.

Źródło: ks. Władysław Biedrzycki MSF, „Ewangelia w liturgii i życiu”, Pelplin 2012

Udostępnij ten artykuł:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *