Młyny mnie mielą – Wincenty Łaszewski

Codziennie jemy chleb, niecodziennie jednak zastanawiamy się nad jego naturą. A warto, bo chleb mówi nam wiele o nas samych. Przecież Zbawiciel uczynił go tematem modlitwy „Ojcze nasz” i materią tego, co najświętsze ze wszystkiego, co istnieje na tym świecie – Eucharystii.

Chleb powstaje z mąki, ta ze zmielonych ziaren. Kiedyś mielono je ręcznie, w każdym domu były żarna. Potem człowieka zastąpiły zwierzęta, w pierwszym stuleciu przed narodzinami Chrystusa pojawiły się młyny wodne, w XI wieku – wiatraki. Kiedy ludzie zorganizowali się we wsie i miasta i w społeczności nastąpił podział ról, pojawiły się młyny. Ich centralnym elementem były dwa duże odpowiednio dopasowane kamienie. Dolny to tzw. leżak – spoczywał nieruchomy, górny nazywany był biegunem – „biegał” wokół osi, obracany siłą mięśni, wiatru, wody. Między kamieniami ziarno ścierało się na mąkę.
Mielenie ziarna to proces bez odwrotu. Nigdy już nie będzie ono przeznaczone na zasiew, nigdy już nie będzie się mnożyć. Będzie służyć do jednego – nasycenia ludzkiego głodu. (…)

Wincenty Łaszewski

Więcej przeczytasz w 20. numerze dwutygodnika „Pielgrzym” [29 września i 6 października 2024 R. XXXV Nr 20 (909)], str. 26-27
.

Dwutygodnik „Pielgrzym” w wersji papierowej oraz elektronicznej (PDF) można zakupić w księgarni internetowej Wydawnictwa Bernardinum.

Udostępnij ten artykuł:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *