Czas świąteczny, czas osobliwy. Żyjemy wśród zabieganych ludzi, tak często sami nie mamy na nic czasu. Zdążyć z robotą, dostać się do lekarza, oddać książkę, naprawić pralkę. A czas świąteczny dokłada nam więcej zadań – trzeba wysłać życzenia, pomyśleć o prezentach dla bliskich, przygotować Wigilię i tyle jeszcze…
A ja w takim właśnie czasie proszę Was, miłe Czytelniczki, zacni Czytelnicy – siądźcie, zastanówcie się, jak to się stało, że pozwoliliśmy, aby święte tajemnice Narodzenia Pańskiego, aby piękno i głębię liturgii tych świąt zasłonił nam błazeński trochę teatrzyk sezonu zakupowego. Wielka ofensywa maksymalnego zysku z trąbieniem o okazjach, obniżkach, rabatach, łuna lampek nad tym wszystkim, śmietnisko reklamowych ulotek pod nogami, biedni niewolnicy i niewolnice tej machiny poprzebierani za niby-Mikołajów, za niby-aniołki, dzwoneczki, renifery, sztuczny śnieg na choinkach z plastiku i gwiazdy, gwiazdeczki kłujące w oczy migotaniem. I my w tym wszystkim – uwiedzeni klienci z wypiekami na twarzach, z błędnym wzrokiem, wydający za dużo pieniędzy na rzeczy o wątpliwej użyteczności i żałosnej estetyce. (…)
Piotr Wojciechowski
Więcej przeczytasz w najnowszym numerze dwutygodnika „Pielgrzym” (25/2019).