Ziarno Słowa – ks. Wojciech Kardyś

V i VI NIEDZIELA ZWYKŁA

V NIEDZIELA ZWYKŁA
Ereb i opsia – trudny czas wieczoru
O tęsknocie za Bogiem i za porankiem

Wieczór bywa dla wielu ludzi czasem niełatwym. Była to najtrudniejsza pora doby dla Hioba, który – porównując swoje życie do bojowania i biadoląc nad upływającym życiem – żalił się: „Kiedyż zaświta i wstanę? Przedłuża się wieczór [hebr. ereb], a niepokój mnie syci do świtu” (Hi 7,4). Dotknięty cierpieniem bohater z utęsknieniem wypatrywał poranka. Wieczór to czas niepokojów, niepewności i wzmagania się cierpienia. Może dlatego właśnie „z nastaniem wieczora [gr. opsia], gdy słońce zaszło” (Mk 1,32), ludzie przynosili do Jezusa swych chorych i opętanych, prosząc o ich uzdrowienie. W cierpieniach wieczora człowiek zwraca się do Boga i liczy na Jego pomoc. A Bóg o tej porze nie tylko „liczy wszystkie gwiazdy” (Ps 147A,4) – oczywiście nie o zabawę tu chodzi, ale o podkreślenie stwórczej władzy nad wszechświatem – lecz gotów jest przyjść z pomocą ludziom złamanym na duchu i przewiązać ich rany (por. Ps 147A,3). I to jest dobra wiadomość dla wszystkich, a zwłaszcza dla tych, których męczy dosłowne rozumiany wieczór lub metaforycznie ujęty wieczór cierpień. Dobra wiadomość to „ewangelia” – radosna nowina o Chrystusie, który przychodzi z pomocą potrzebującym. Nie znał Go Hiob ani psalmista, choć nieraz (nieświadomie?) zapowiadali Jego przyjście. Spotkał Go natomiast św. Paweł i odtąd czuł się w obowiązku dobrą nowinę o Nim rozgłaszać ludziom (por. 1 Kor 9,16). Dotarła ona i do nas. Jeśli męczy nas więc nieznośny wieczór, prośmy Jezusa o pomoc, a kiedy nastanie poranek, wzejdzie On dla nas jako nasze Słońce.

VI NIEDZIELA ZWYKŁA
Caraatlepra – straszliwa choroba trądu
Trąd to nie tylko dolegliwość fizyczna


Trąd to straszna choroba skóry, która stopniowo przenikała coraz głębiej, powodując odpadanie kawałków ciała. Do tego była to przypadłość zaraźliwa, dlatego już w Prawie Mojżeszowym podane zostały procedury postępowania z człowiekiem na nią cierpiącym. Chorego mającego wysypkę lub nabrzmienie podejrzewano, że trawi go trąd (hebr. caraat; por. Kpł 13,2). Jeśli diagnoza się potwierdziła, musiał on opuścić społeczność, w której do tej pory mieszkał, i żyć w odosobnieniu. Niewielkie były szanse, że kiedykolwiek do niej powróci. Jeśli jednak jakimś cudem został oczyszczony, miał prawo to uczynić. Takim cudem była pomoc, jakiej Jezus udzielił trędowatemu proszącemu Go o oczyszczenie. Pan uzdrowił nieszczęśnika i – jak relacjonuje nam ewangelista – „zaraz trąd [gr. lepra] go opuścił, i został oczyszczony” (Mk 1,42). Możemy wyobrazić sobie radość ocalonego i nie dziwimy się, że wbrew zakazowi rozgłaszał ludziom swoje szczęście. Fizycznie rozumiany trąd z czasem nabrał znaczenia metaforycznego. Zaczęto odnosić go do grzechu. Trąd grzechu to dolegliwość trawiąca duszę człowieka. Tylko interwencja Pana może uwolnić grzesznika od jego choroby. Boski Lekarz stosuje terapię miłosierdzia. Trzeba tylko do Niego przyjść, w skrusze wyznać swą winę i prosić o oczyszczenie z grzechów. Wówczas można odczuć ulgę i radość, o jakich mówi psalmista: „szczęśliwy człowiek, któremu nieprawość została odpuszczona” (Ps 32,1). A tę radość rozpowiadać trzeba dalej, czyniąc to na chwałę Pana (por. 1 Kor 10,31).

Więcej przeczytasz w 3. numerze dwutygodnika „Pielgrzym” [4 i 11 lutego 2024 R. XXXV Nr 3 (892)], str. 6-7.

Dwutygodnik „Pielgrzym” w wersji papierowej oraz elektronicznej (PDF) można zakupić w księgarni internetowej Wydawnictwa Bernardinum.

Udostępnij ten artykuł:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *