Z ks. Jarosławem Wiśniewskim, misyjnym włóczęgą z trzydziestoletnim stażem, o byciu misjonarzem, życiu na końcu świata i ciemności rosyjskiej duszy rozmawia Beata Demska.
– Co to znaczy dla księdza być misjonarzem we współczesnym świecie?
– Dla mnie misjonarz to taki człowiek, który wyjechał daleko od rodzinnego kraju i pracuje tam w innych warunkach, ma do czynienia z innym językiem, z inną kulturą. Robi to w imieniu swoich przyjaciół, swojej rodziny, rodzinnej diecezji – tak jest w moim przypadku, bo jestem fidei donum, czyli diecezjalny ksiądz na misjach. Celem misjonarza jest pomóc innym w osiągnięciu szczęścia wiecznego. Jego praca polega więc na poszukiwaniu dusz. Przyznam też, że cały czas porusza mnie i intryguje zdanie wypowiedziane przez mojego kolegę ze Smoleńska, że na misjach wcale nie chodzi o nawrócenie wielu osób, tylko o nawrócenie jednej osoby, i tą osobą jest misjonarz…
– Kiedy pojawiło się u księdza pragnienie, by zostać misjonarzem?
– Pierwszy raz o sprawie misyjnej usłyszałem z ambony. Byłem wtedy w trzeciej klasie podstawówki, tuż po pierwszej komunii, więc już coś tam rozumiałem. Dotarło do mnie, że można swoje życie poświęcić dla sprawy, bo w Kościele są też globalne inicjatywy, które przekraczają barierę kraju. Pomyślałem: dlaczego to nie miałoby się zdarzyć w moim życiu?
(…)
Więcej przeczytasz w 16. numerze dwutygodnika „Pielgrzym” [7 i 14 sierpnia 2022 R. XXXIII Nr 16 (853)]
Numer 16/2022 dwutygodnika „Pielgrzym” w wersji tradycyjnej (papierowej) można zakupić TUTAJ.
UWAGA – NOWOŚĆ!
Numer 16/2022 dwutygodnika „Pielgrzym” w wersji elektronicznej (PDF) można zakupić TUTAJ.